SCUDETTO


Montella w wywiadzie dla La Repubblica: "Chciałbym trenować Milan jak najdłużej"

25 lutego 2017, 12:59, Ginevra Wywiady
Montella w wywiadzie dla La Repubblica:

Vincenzo Montella udzielił wczoraj wywiadu dziennikowi La Repubblica. Trener rossonerich mówił między innymi o swojej koncepcji pracy trenera, odniósł się do kliku wspomnień z przeszłości, jak i do ewentualnej przyszłości w Milanie w erze nowych właścicieli z Chin. Oto słowa Montelli:

 

Vincenzo, jest Pan trenerem w momencie historycznej zmiany – epoki „post Berlusconi” w Milanie.

„Będę się nad tym zastanawiał wtedy, gdy do tego dojdzie. Nie marnuję energii na sprawy pozasportowe. W tej chwili cały czas odpowiadam przed obecnymi władzami, które są bardzo żywo obecne w życiu klubu”.

 

Także przed prezesem, którego nie sposób zadowolić...

„Prezes klubu ma prawo wyrażać swoje życzenia. Jego historia jest wyjątkowa, a za punkt honoru stawia sobie osiąganie dobrych wyników poprzez piękną grę”.

 

Jest Pan trenerem, któremu najrzadziej udzielano „dobrych rad”, nie licząc ostatnich miesięcy.

„To trochę przesada, ja zawsze czułem się wolny. Prezes potrafi rozmawiać, przekazuje swoje pomysły i swoją mentalność. Potrafi zmotywować nawet wtedy, gdy wszystko działa już na pełnych obrotach”.

 

Zarzut nie tylko ze strony prezesa: Milan gra z kontrataku.

„To stereotyp, gramy na wiele różnych sposobów. Najwięcej goli straciliśmy, kiedy się broniliśmy całym zespołem, a strzelamy często, kiedy uda nam się 'wykraść' piłkę. Drużyna potrafi zinterpretować różne fragmenty meczu”.

 

Estetyka?

„Trzeba wyważyć siłę przeciwnika i kondycję piłkarzy. Z Fiorentiną dołożyłem jednego obrońcę, aby zamknąć dostęp do bramki i przeciwnik nie oddał więcej celnego strzału”.

 

Kiedy trenował Pan Fiorentinę, Milan starał się Pana zatrudnić?

„Jedyny 'minicasting' miał miejsce w zeszłym roku, na który miałem pisemne pozwolenie Sampdorii”.

 

Wybrał Pana Galliani czy Ganicoff, wówczas najważniejszy z „Chińczyków”?

„Byli obaj, a myślę, że nadzorował wszystko Silvio Berlusconi”.

 

Fassone, przyszły dyrektor, chce Panu powierzyć otwarcie nowego zwycięskiego cyklu Milanu.

„Ten zawód jest bardzo niepewny, towarzyszy mu prasowa sinusoida. Muszę pracować i osiągać wyniki. Cieszę się, że mogę trenować Milan i chciałbym tutaj zostać jak najdłużej”.

 

Aby zagrać w Lidze Mistrzów?

„Drużyna już jest konkurencyjna. Ma duszę i podstawę zbudowaną z młodych graczy, którzy mogą się rozwinąć. Także z pomocą kilku wyważonych wzmocnień, ale nie nazbyt wielu”.

 

Wystarczy 130 milionów?

„Mówi się, że łatwo wyrzucić pieniądze w błoto. Ale trzeba się wystrzegać błędów, niezależnie od budżetu”.

 

Zdarzało się, że wystawiał Pan 9 Włochów w składzie. To skutki oszczędności czy wybór?

„Ja lubię trenować silnych graczy. Obcokrajowcy też bardzo nam pomagają. Oczywiście, historia uczy, że włoski monolit może dać coś więcej”.

 

Donnarumma to fenomen, właśnie kończy 18 lat, tak jak Pan pochodzi z Neapolu i jest synem stolarza.

„Moj ojciec nadal pracuje, ma 84 lata. Donnarumma to intuicja Mihajlovicia, ja tylko kontynuowałem. On i Locatelli zaskakują mnie dojrzałością w drużynie, która cały czas jest w budowie”.

 

Sprzedawanie go jest zakazane?

„Takiego gracza chcesz zatrzymać u siebie. Teraz może sam o sobie decydować, wszystko zależy od niego”.

 

Pan historia zaczęła się od trenowania drużyny Giovanissimi w Romie. Trójka z nich gra teraz w Serie A i tyle samo w Serie B.

„Za każdym razem przynoszą mi koszulki w prezencie. Trener ma duży wpływ na piłkarzy w takim wieku, ale zasługa jest po stronie Bruno Contiego. Roma jest drużyną, która lansuje najwięcej talentów w Europie”.

 

Napastnik, który ma średnią 0,49 gola na mecz, raczej dostaje etykietkę egoisty, niż przyszłego psychologa.

„Jeśli policzyć ilość rozegranych minut, być może jestem na pierwszym miejscu. Ale nie byłem egoistą. Strzelałem wtedy, kiedy było to najlepsze rozwiązanie. Aby zostać trenerem, bardzo wiele się uczyłem. Na najwyższym poziomie różnice możesz robić wtedy, jeśli potrafisz dotrzeć do głów zawodników”.

 

Zabrał się Pan za książki?

„Kurs menadżerski w LUISS [Libera Università Internazionale degli Studi Sociali Guido Carli – rzymska uczelnia – red.] i egzaminy w ISEF [włoski odpowiednik AWF – red.], niestety nie do pogodzenia z pracą. Cały czas się dokształcam. Jeśli zatrzymujesz się na tym, co już wiesz, przestajesz się rozwijać”.

 

Jest taka anegdota o koszulkach treningowych z GPS-em dla młodzieżówki Romy.

„Powiedziałem, że jeśli nie kupią mi takich 10, to sam to zrobię. Dzięki technologi kontroluję to, co dzieje się w trakcie meczu, choć nie oznacza to, że gra ten, który biega najwięcej”.

 

A sztab?

„Uzupełnia kompetencje, są takie rzeczy, których nie potrafię”.

 

Video?

„Umysł odbiera lepiej to, co widzi i co wywołuje w nim emocje. Kiedy gracze widzą siebie na ekranie, są bardziej uważni”.

 

Inna anegdota: „Alchemik” Coelho, którego podarował Pan w prezencie świątecznym młodym piłkarzom Romy.

„W 2009 roku. 36 kopii, po jednej dla każdego, z osobistą dedykacją. To moja pierwsza dorosła książka, aby uczyć innych wiary w marzenia”.

 

A słynna dieta?

„Nie wegańska, sprecyzujmy to. Dziś w menu w Milanello jest cielęcina. Jeśli można coś poprawić, to należy to zrobić. Wierzę w odpoczynek i we właściwe odżywianie. Piłkarz może trenować dwie godziny i potem się zająć swoim telefonem komórkowym. Ja nie: gromadzę wiedzę, alby dać piłkarzom pełnię możliwości. Ale zmiany zawsze przerażają”.

 

Na przykład?

„Wyeliminowanie wiary w przyrost masy mięśniowej. Albo w Catanii przekonanie 30 latków, że nie trzeba biegać 5 kilometrów”.

 

Pan praca dyplomowa w Coverciano odczarowuje temat przygotowań do sezonu.

„Praca z piłką jest treningiem. Jak w metaforze z bakiem samochodowym: jeśli musisz tankować do pełna, to znaczy że wcześniej skończyła ci się benzyna”.

 

Od kogo najwięcej się Pan nauczył?

„Od Spallettiego na boisku. Od Ancelottiego metod trenowania”.

 

Na ile ważna jest taktyka?

„Nie wierzę w ustawienie i zwycięskie modele, ale w bazę różnych koncepcji, którą należy dostosować do graczy”.

 

Pan rzucił kiedyś butelką w Capello. Bardziej utożsamia się Pan z Allegrim czy Bonuccim?

„Nie znam faktów. W tamtym dawnym epizodzie miałem swoje racje, ale moja reakcja była błędem. Pamiętam jeszcze burę, która dostałem wtedy od ojca”.

 

Zdejmowanie z boiska frustruje także Bakkę.

„Nigdy nie wykazał się brakiem szacunku. Ja w Rzymie cierpiałem, byłem bardzo nerwowy. Ale największy żal pozostał po Mistrzostwach Świata 2002. Czułem się tak dobrze, że wierzyłem w pokonanie szalenie mocnej konkurencji”.

 

Bacca zostanie?

„Razem z klubem jesteśmy zgodni: maksymalna wiara w Carlosa”.

 

Chiny są kuszące?

„Na zakończenie kariery może skusiłbym się na podobne doświadczenie, ja poszedłem do Fulham. To okazja dla rodziny”.

 

Ma Pan opinie introwertyka, nie licząc słynnej „cieszynki” a' la samolocik.

„Wymyśliłem to w Genoi. Mój spokój bierze się z mojej historii piłkarskiej – człowieka, który zawsze musiał radzić sobie sam. Ale jestem wesołą osobą”.

 

Z czym się kojarzy Pana „neapolitańskość”?

„Rodzina i muzyka Pino Daniele”.

 

Zdobył Pan serca milanistów, bo nie sprzedawał im Pan iluzji?

„Czuję ich bliskość, zatrzymują mnie na ulicy. Kibice akceptują wady i zalety drużyny, czują, że daje z siebie wszystko. No i widzieli Superpuchar”.

 

Jest tylko jedna rzecz, która sprawia, że osiągnięcie sukcesu jest niemożliwe: strach przed porażką”. To cytata z Coelho.

„Odnajduję się w tym zdaniu. Musisz mieć przekonanie do tego, co robisz, ale też nie powinieneś nigdy siebie okłamywać”.   



2 komentarze
Musisz być zalogowany, aby komentować
Davide
Davide
26 lutego 2017, 14:13
„Nie wierzę w ustawienie i zwycięskie modele, ale w bazę różnych koncepcji, którą należy dostosować do graczy”.

Dlatego cały czas trzyma się 4-3-3.
0
Owiec
Owiec
25 lutego 2017, 13:13
To o alchemiku nawet fajne :D
1

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się