Szósta porażka z rzędu w derbach Mediolanu...
Vincenzo Montella udzielił wywiadu dziennikowi La Gazzetta dello Sport. Trener Milanu opowiedział w nim między innymi o kulisach mercato i swoim udziale w sprowadzeniu Leonardo Bonucciego do Milanu, o swoich nadziejach na przyszłość i odczuciach przed pierwszym meczem eliminacji Ligi Europy. Oto jego słowa:
Fassone nazwał to lato najbardziej rozrywkowym i motywującym w życiu. Pan jakiego użyłby przymiotnika?
“Dla mnie to było i nadal jest lato marzyciela. Najlepsze w tym jest to, że moje marzenia się ziściły. A to jeszcze nie koniec. Liczba zakupionych piłkarzy i wydane kwoty mogą wprawiać w osłupienie, ale faktem jest, że klub robi coś nadzwyczajnego”.
Do czego to wszystko może doprowadzić?
„Ta drużyna przetrwa w czasie i nie straci na wartości. Choćby nawet trener miał się okazać nieudacznikiem...”
Szczerze mówiąc, nie jest to pierwsze określenie, które przychodzi na myśl, kiedy myśli się o pana pracy. Miał pan chwile, w których nie był pewien, czy zostanie?
„Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, nigdy nie myślałem o niczym innym poza Milanem. Również dlatego, że ze strony zarządu czułem na co dzień całkowity i szczery szacunek”.
Fassone powiedział, że - wedle imponującego pięcioletniego planu - Milan mierzy w to, by w 2022 roku należeć do piątki najlepszych klubów świata. Dotrze tam z Montellą?
„Chciałbym bardzo, jako człowiek i profesjonalista, poprowadzić klub w tym kierunku, osiągnąć taki cel. Oznaczałoby to wielki rozwój zawodowy, to byłoby wielkie osiągnięcie”.
Tymczasem pana zespół wpakował cztery bramki Bayernowi. Czy w drużynie nie zapanowała przez to zbytnia euforia przed eliminacjami Ligi Europy?
„Nie, pod tym kątem zarządzanie drużyną będzie proste, bo mam inteligentny zespół i realistycznie patrzący na rzeczywistość zarząd. A poza tym to tylko letnie sparingi. Po prostu - tak jak uwierała mnie porażka z Borussią, tak ucieszył mnie sukces z Bayernem, bo zobaczyłem postępy pod względem zachowania na boisku, mentalności i taktyki. I to wszystko na raz. Podobało mi się zawężanie pola gry i agresywność od początku. Najlepsze zaś były próby szukania zgrania przez piłkarzy. Trzeba jednak powiedzieć, że Bayern ewidentnie miał problemy”.
Ma pan bardzo interesujące elementy w swojej kadrze.
„Jakość wzrosła niesamowicie. Weźmy jako przykład Nianga, zagrał świetny mecz. Ma bardzo duże umiejętności, może zostać zawodnikiem na naprawdę wysokim poziomie, ale musi popracować nad sobą, kiedy wszystko dobrze się układa”.
Czy to znaczy, że jego odejście nie jest przesądzone?
„Nie ma powodu, by w niego nie wierzyć. Wszystko zależy raczej od M’Baye”.
Co najbardziej rzuciło się panu w oczy podczas ostatniego meczu?
“Duch drużyny. Zespół nie był pasywny, a wszyscy nowi dobrze wprowadzili się do gry. Biglia, na przykład. A André Silva ma nieograniczony potencjał, może stać się graczem światowego kalibru, to tylko kwestia czasu. Miło było zobaczyć, że nowe nabytki nie czują się jak ryby bez wody”.
Teraz jest pan spokojniejszy przed meczem pucharowym?
“Faktycznie wcześniej byłem trochę zatroskany, albo może lepiej powiedzieć – byłem realistą. Teraz się czuję trochę pokrzepiony”.
Co ma pan na myśli mówiąc "realistą"?
„Przed tym meczem, jak na dziś, mam problem, żeby wyznaczyć ośmiu graczy, którzy gwarantują siły na 90 minut. Byłbym zadowolony mając ich chociaż ośmiu, którzy dadzą z siebie 70%, ale nie mam nawet takiej pewności...”
Jakie jest wasze podejście do Ligi Europy?
„Bardzo mi na tych rozgrywkach zależy i muszę powiedzieć, że bardziej się obawiam spotkań eliminacyjnych, niż fazy grupowej. Będziemy dawać z siebie wszystko do końca, od ćwierćfinału w górę perspektywa gry w Lidze Mistrzów staje się coraz bliższa”.
Ancelotti powiedział, że ten Milan może powalczyć o scudetto.
„Dziękuję mu, ale nie od razu. W tej chwili to ułuda, choć nie należy nigdy stawiać granic swoim ambicjom”.
Kiedy odkrył pan budżet na mercato, co pan pomyślał?
“Zacząłem marzyć, ale z biegiem czasu coraz trudniej było mi pojąć, jak transfery i pieniądze mogły się tak rozmnożyć. Zostało zrobione więcej, niż przypuszczałem”.
Czyli pan Li równa się mało słów, a więcej czynów.
“Chińscy właściciele z wielkim szacunkiem podchodzą do każdej funkcji, to coś niespotykanego w piłce. A naszym obowiązkiem jest bycie wysoce konkurencyjną drużyną. Podejście prezesa jest wspaniałe, ciągle nam dziękuje. Raz poprosił mnie, abym rozwijał dalej dobrego ducha w Milanie, zaskoczył mnie. Drużyna też to odczuwa”.
Wspomniał pan, że to jeszcze nie koniec mercato, Gdzie można by jeszcze zainterweniować?
„Skupiamy się przede wszystkim na napastniku, a do tego może na skrzydłowym, albo półskrzydłowym. Ale nie spieszy nam się już tak bardzo, jak na początku”.
Jaki jest pana wymarzony napastnik?
„Musi łączyć w sobie różna elementy: musi być bramkostrzelny, cyniczny pod bramką rywala i umieć pracować dla drużyny”.
Podoba się panu to „agresywne” mercato?
„To było ustalone z klubem, z którym podzielamy projekt drużyny, będącej mieszanką młodości, talentu i doświadczenia. Jeśli chcesz się zbliżyć do Napoli, które gra najlepszą piłkę w Europie, nie masz wyjścia – musisz postawić na agresywne mercato. To zbyt wcześnie, żeby stwierdzić, czy dystans do Romy i Napoli się zmniejszył, ale nie możemy się chować. Entuzjazm trzeba pielęgnować i podsycać”.
Z takimi nabytkami jak Bonucci trudno nie będzie. Fassone mówi, że jego przybycie to pana zasługa. Potwierdza pan?
„Z klubem zgadzamy się co do każdego gracza. Oczywiście ich zdanie liczy się na 51%, a moje na 49%. Przypadek Bonucciego to chyba jedyny raz, kiedy było na odwrót. Byłem przekonany, że możemy go sprowadzić, ufałem osobom, które mi o tym donosiły, tymczasem zarząd odbierał to inaczej”.
Więc co pan zrobił?
“Proste: wysyłałem Mirabellemu co najmniej dziesięć SMS-ów dziennie, składających się z czterech słów: Dzień dobry/Dobry wieczór dyrektorze: Bonucci. Z dyrektorem jesteśmy w ciągłym kontakcie i mamy bardzo szczere relacje. Łączą nas nawet te same wady [śmiech]”.
Co zyskuje Milan – oprócz świetnego gracza – wraz z przybyciem Bonucciego?
„To absolutnie najwyższej klasy profesjonalista, dzięki swojej mentalności i podejściu zdołał wejść na maksymalny poziom swoich możliwości. Będzie przykładem dla młodych. Nie wiem, czy Juventus sprzedając go się osłabił, ale my na pewno się wzmocniliśmy. Nie sądzę, że będzie chciał zawłaszczyć szatnię. Tylko ktoś, kto z góry go tak ocenia, może się tego obawiać”.
Z Leo może pan postawić na trójkę w defensywie...
„To intrygujący pomysł, podoba mi się, ale muszę zaznaczyć, że z obecnymi zawodnikami możemy użyć wielu różnych ustawień. Mam kłopot bogactwa”.
Mówi się, że pan dołożył też swoją cegiełkę do przedłużenia umowy Donnarummy.
„Nie, ja nie mam z tym nic wspólnego. To Mirabelli potrafił pociągnąć za właściwą strunę. Ja tylko rozmawiałem z rodziną, bo oni poczuli taką potrzebę. Ale ja nie rozmawiałem z nimi jako trener, opowiedziałem im tylko o własnych doświadczeniach”.
Powiedzieć, że Gigio dokonał właściwego wyboru, to banał, prawda?
„Bardziej, niż ze względu na projekt klubu, zrobił to dla siebie. On jest fantastyczny, bo potrafi łączyć pokolenia. Kiedy przedłużył kontrakt, moja bratanica Martina, która ma 7 lat, wzruszyła się i zaczęła płakać, a jestem pewien, że tak samo zareagowała gdzieś jakaś 70-letnia babcia. Gigio trafił do serc wszystkich, także nie-milanistów, i jestem pewien, że nadal będzie kochany przez kibiców”.
W poprzednich miesiącach miał pan trochę na pieńku z Raiolą.
„Cios, odpowiedź, było, minęło. Ja nie mam z nim problemu i nie sądzę, aby on miał problem ze mną”.
A propos problemów: po tym mercato jesteście gotowi na to, że was zmasakrują po pierwszej dotkliwej porażce?
„Musimy być przygotowani również i na taką ewentualność. Na pewno będziemy przechodzić od euforii do rozpaczy, ale nie możemy pozwolić, by to na nas wpłynęło. Może dotknie nas też przesadna krytyka, ale to też część naszej drogi”.
Czego się pan spodziewa po pierwszych stu i po pierwszym tysiącu dni?
„Za sto dni oczekuję, że Milan będzie zgraną drużyną i że będzie widać moją pracę. Za tysiąc dni chciałbym, aby scudetto nie było już tylko ułudą, ale konkretnym celem”.
Wierze w niego i oby mnie przekonał
Akcja na 3-0, bez pomysłu? Po co był Biglia kupowany? Właśnie po to. Podobny gracz do Montolivo? taaa
dzięki
Przede wszystkim w poprzednim klubie pokazał niezły styl gry, a w Milanie ze słabym składem osiągnął więcej niż można było oczekiwać. Myślę, że to trener na lata, może nawet lepszy niż Allegri.
Dokładnie tak , jak prowadził Viole to marzyłem żeby był w Milanie , gość ma wizję a teraz dostał wykonawców.
Jak dostanie odpowiednio dużo czasu to będzie dobrze.
Napoli dobry wzór do naśladowania na obecny moment, bo Sarri zrobił u śmieciarzy ;] świetną robotę
Montella już raz miał go dość.