Franck Kessie wypowiedział się dla Milan TV: "Kiedy jesteś dzieckiem, nie widzisz żadnych problemów. Stela Adjamé to była drużyna z mojego miasta. Trener wziął mnie na próbę, grałem też na bramce, w obronie i w ataku. Kiedy przybyłem do Włoch w styczniu, było bardzo zimno, na lotnisku powiedziałem mojemu agentowi, ze nie dam rady i chcę wracać. Trenowałem w dwóch parach rękawiczek, ciasnych butach i było ciężko. Pierwsze kroki we Włoszech? Trener Drago był dla mnie wielką pomocą, wiele mu zawdzięczam. Włączył mnie do pierwszej drużyny Ceseny i już tam zostałem, będę mu zawsze wdzięczny. Wystawił mnie w pomocy, po dwóch tygodniach przesunął do środka, bo tak grałem w kadrze narodowej i na tej pozycji mnie widział. Desailly idolem? To był wspaniały piłkarz, nie jestem nawet blisko jego poziomu, ale chciałbym się kiedyś na ten poziom wspiąć. Presja na boisku? Piłka nożna to gra i nie czuję presji. Trzeba wychodzić na boisko z pozytywnym nastawieniem, przy pełnym stadionie i w ten sposób się motywować. Staram się asystować napastnikom, ale jeśli mogę strzelać, to to robię. Dwa mecze w jeden dzień? Tak, zagrałem kiedyś dwa mecze w jeden dzień jeszcze w Afryce. Rano wystąpiłem z drużyną U-17, a po paru godzinach ze starszym rocznikiem. Trudności Ligi Europy? Taka specyfika tych rozgrywek, trudno się gra na wyjazdach, jak widzieliśmy z Dudelange. Zdobyliśmy trzy punkty i tylko to się liczy. Po meczu z Cagliari chcieliśmy od razu wrócić do wygrywania. Caldara? To dobry chłopak, znam go od lat, jeszcze zanim zostaliśmy kolegami w Atalancie. Z biegiem czasu będzie coraz lepszy. Relacje z Bakayoko? Znam go od dawna, bo z pochodzenia jest Iworyjczykiem. Kiedy przybył do klubu, to trochę porozmawialiśmy. Po grze w Monaco i Chelsea, teraz trafił do Milanu i wkrótce pokaże swoje możliwości".