Nie tak to miało wyglądać...
Porażka Milanu z Napoli na San Siro
Jak wiatr zawieje, jak będzie humor, jak spadnie deszcz, jak… Milan zagra. Czasami mam wrażenie, że zdecydowana większość z nas wyobraża sobie, że co tydzień stajemy na krawędzi życia i śmierci. Że jesteśmy świadkami walki o wszystko, być albo nie być, przetrwać albo zginąć. A to wcale nie jest w ten sposób.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, przeglądając komentarze na przestrzeni ostatnich tygodni, że wiele osób co tydzień widzi Milan w innym miejscu. Raz jesteśmy pewniakiem do zdystansowania Interu i zgarnięcia 4. miejsca, innym razem to już na pewno mamy pograne i sezon stracony. Wszyscy won! A całą sytuację napędza… jeden mecz.
Ustalmy dwie zależności. Nie spadniemy z Serie A z powodu remisu 1:1 z Pescarą i nie wygramy tej ligi dzięki zwycięstwu 4:0 z Palermo. A wielu kibiców zachowuje się właśnie w ten sposób – jakby to właśnie te jedne 90 minut miało zadecydować o kształcie wszystkiego.
Całą jesień znakomicie punktowaliśmy z szeroko pojętym „dołem”, dzięki czemu długo liczyliśmy się w grze nawet o Champions League. Długo, jak na ostatnie lata i kryzys, który wciąż nas trawi, bo realne szanse na podium przekreśliły dopiero problemy na przełomie stycznia i lutego.
Teraz, po remisie w Pescarze na początku kwietnia, nie brakowało głosów w myśl: „To koniec, po nas. Mamy co prawda przystępny kalendarz, ale nie umiemy grać z drużynami z dołu. Typowy Milan. Przez to nie ma szans na puchary”. I były to opinie wyciągnięte właśnie na podstawie tej Pescary. No bo jak inaczej? Jesienią wygraliśmy z: Pescarą, Palermo, Crotone, Empoli, Sassuolo, Bologną, Cagliari, Chievo i Sampdorią. A więc ta druga połówka tabeli, jak na poziom drużyny walczącej o miejsca 4-6, została wypunktowana wręcz optymalnie.
Po remisie w Pescarze – rozjechanie Palermo. I trochę znowu ze skrajności w skrajność. 4:0, trzeba tak zawsze, właśnie w ten sposób, dewastacja, pewnym krokiem do Europy. Tylko tu dochodzi szereg innych czynników.
W Palermo od dawna dzieją się takie cyrki, że oni sami nie wierzyli w utrzymanie chyba od października. Empoli, zauważając śmiały pościg Crotone, zrobiło sześć punktów na Fiorentinie i Milanie. Śmierć zagląda w oczy, walka o życie zobowiązuje. Zobaczycie w niedzielę – jestem przekonany, że czeka nas w Kalabrii niesamowita męka z rywalami w stylu wygłodniałych psów. Będę niesamowicie szczęśliwy, jeśli z tym typem nie trafię i będzie to przyjemna majówka.
Wracając jednak do meritum – nie zapominajmy, że każdy mecz to tylko jeden z 38 elementów, które składają się na cały sezon. A każdy z tych 38 elementów można rozłożyć na czynniki pierwsze wysuwając wiele wniosków.
Przeraża mnie narracja rozpaczy i wyrzucania wszystkich, kiedy notujemy jakąś wtopę. Cieszę się, że trzymam się od tego z daleka, bo – według mnie – wtedy kibicowanie nie miałoby sensu. Jednocześnie przy całej radości spowodowanej każdym dobrym wynikiem i miłym akcentem przestrzegam, że warto choćby na końcu swych uczuć zostawić te drobne pole do spokoju, nawet jeśli ma to nadejść dopiero po kilku dniach.
Kiedyś pisałem, że niesamowicie mnie cieszy, iż na racjonalizm zawsze muszę poczekać. Że emocje, radość i pasja w moim życiu kibica obejmują prowadzenie. I oczywiście to potwierdzam, ale jednocześnie zaznaczam rolę tego, co nadchodzi po poczekaniu. To zdrowe, by nie zwariować.
Nie dajcie ulec iluzji, że wszyscy są do wyrzucenia z klubu po 1:1 z Pescarą czy 1:2 z Empoli. Ale też nie twierdźcie, że warto ferować pozytywne wyroki po 4:0 z Palermo czy 3:1 z Chievo. Kibicowanie to gra emocji, ale oceniając cały sezon nie możemy sugerować się tymi kilkoma doznaniami. Musimy spojrzeć szerzej.
Pasalić nie jest beznadziejny po bezbarwnym występie z Empoli i nie jest mistrzem świata, kiedy się odnajdzie w polu karnym i strzeli bramkę. Bakki też nie trzeba wyrzucać z klubu, kiedy nie radzi sobie w kolejnej okazji, ale jednocześnie nie przeceniać go, kiedy zdobywa kolejnego gola.
Nie wiem, gdzie ostatecznie doprowadzi nas ten sezon, ale mam nadzieję, że w końcu do europejskich pucharów. A na to złoży się tak smutna porażka z Empoli, jak i regularne wygrane z innymi. Kto chce widzieć świat tylko w jednej perspektywie – będzie uaktywniał się tylko w konkretnym momencie. A wszystkim kibicom kochającym Milan i ceniących uczciwe podejście do sprawy życzę w maju dużo radości po wygranych, ale też spokoju i siły oczekiwania, kiedy nadejdzie taka potrzeba.
...takim spotkaniem najprawdopodobniej będzie mecz w Bergamo, bo powiedzmy to sobie szczrze.. ostatnia kolejka biorąc pod uwagę pozostałe spotkania to ułożyła się mega po mysli Milanu... i uratowała Montelli tyłek, gdyby nie strata trzech punktów po ostatnim bardzo słabym występie, Milan teraz mógłby już być punktowo na równi z Lazio na czwartym miejscu, a tak to jeszcze bardziej wszystko się okaże własnie po jednym napewno emocojnującym, na śmierc i życie... spotkaniu. Oczywiscie lepiej by było nie grać każdego meczu o wszystko, i stąd tez złośc na ten żałosny wynik ze słabo grającym Empoli.
Zgadzam się, że przesadnie nie ma co bronić zespół, bo jeżeli w ostatnich meczach wypuszczą puchary to nie będzie żadnego wytłumaczenia na to bo nie może być - to będzie tylko i wyłącznie wina zespołu, ale przy tym wszystkim nie zapominajmy jaka jest siła i miejsce w szeregu Milanu w tym sezonie, czyli to co na początku napisałem miejsce 4-8. I obudźcie się w końcu z tego snu wielkiego Milanu - tego Milanu już dawno nie ma i trzeba budować nowy Milan powoli od początku.
Milan gra dno a gra razi po oczach i zwycięstwo czy porażka tego nie zmieniają. Graja jak na średniaka przystało nie wiem na cholerę się o tym rozwodzić.
Tylko chciałem zaznaczyć, że ostatnie, co bym chciał, to komuś coś narzucać. Ale mam nadzieję, że to jasne z tytułu - "Moim zdaniem"
Brawo! Ocenić innych, często wyciągając sprzeczne wnioski, często krytykując postawy, które w innym miejscu samemu się prezentuje, zaś wszystkich polemizujących wrzucić do jednego wora: "tłumaczy się lub innych czyli jest WINNY!" W sumie taka "retoryka" działa na najwyższych szczeblach, dając nawet takie kraje jak USA we władanie, więc czemu tu miałby się nie udać? Po co rozmawić na jednym poziomie, traktując wszystkich równo (poza ewidentnymi chorągiewkami czy wyrzucającymi całe składy nerwicowcami) skoro można patrzeć z góry. (najłagodniej jak umiem ;-).
Do komentujących niżej kolegów:
Rozumiem głód pucharów, rozumiem chęć odcięcia się od upokorzeń sportowych i pozasportowych jakich doświadczyliśmy od ostatniego Scudetto, rozumiem też chęć zobaczenia Milanu grającego ponownie ładną piłkę. Ale nie mogę zrozumieć tej huśtawki nastrojów, po jednym meczu noszenia kogoś na rękach by dwa czy trzy tygodnie później niemiłosiernie go tyrać i mieszać z błotem. Tak jak Wy jestem głodny wielkiego Milanu, ale, jak pisze autor, musimy zrozumieć że sezon to kilkadziesiąt małych kroków a nie jeden duży. Jedno spektakularne zwycięstwo nie zapewni nam LE tak jak jedna porażka jej nam nie zabierze. Rozumiem frustrację, ale apeluję o wstrzemięźliwość. Po sezonie będziemy mogli ocenić każdego z graczy jak i trenera.
...
"Śmierć zagląda w oczy, walka o życie zobowiązuje. Zobaczycie w niedzielę –jestem przekonany, że czeka nas w Kalabrii niesamowita męka z rywalami w stylu wygłodniałych psów."
...
"Nie mogę oprzeć się wrażeniu, przeglądając komentarze na przestrzeni ostatnich tygodni, że wiele osób co tydzień widzi Milan w innym miejscu."
...
"Kto chce widzieć świat tylko w jednej perspektywie– będzie uaktywniał się tylko w konkretnym momencie."
...
"I były to opinie wyciągnięte właśnie na podstawie tej Pescary. No bo jak inaczej? Jesienią wygraliśmy z: Pescarą, Palermo, Crotone, Empoli, Sassuolo, Bologną, Cagliari, Chievo i Sampdorią."
...
"....realne szanse na podium przekreśliły dopiero problemy na przełomie stycznia i lutego."
(te problemy to:
-16 stycznia 2:2 u siebie z Torino,
-21.01- 1:2 w plecy z Napoli (u siebie), ale pomijamy top
-29.01- 2:1 w plecy z Udinese (wyjazd)
-5.02 - 0:1 z Sampdrorią
i są podstawy
("1:1 z Pescarą czy 1:2 z Empoli", a pomiędzy 4:0 z Palermo - "W Palermo od dawna dzieją się takie cyrki, że oni sami nie wierzyli w utrzymanie chyba od października.")
bać się, że powtarzają się na finiszu sezonu i jak wtedy "przekreśliły realne szanse na podium", tak teraz przekreślą puchary. Tym bardziej, że dochodzi mącący dodatkowo intencje wątek kolizji azjatyckiego tourne z kwalifikacjami.
A samo "realne szanse na podium" po 19 kolejkach...znów...kłóci się dość mocno z "meritum":
"meritum – nie zapominajmy, że każdy mecz to tylko jeden z 38 elementów, które składają się na cały sezon. A każdy z tych 38 elementów można rozłożyć na czynniki pierwsze wysuwając wiele wniosków",
Zdecydowanie! I zdecydowanie:
"kibicowanie to gra emocji, ale oceniając cały sezon nie możemy sugerować się tymi kilkoma doznaniami",
więc doceniając, że:
"Całą jesień znakomicie punktowaliśmy z szeroko pojętym „dołem”,
martwię się o pozostałe PÓŁ SEZONU, a szczególnie:
"regularne wygrane z innymi"
do jego końca.
Nie papadałem i nie popadam ze skrajności w skrajnośc, a nowego Maldiniego wyrzucić (przenośnia, czyt. sprzedać, najlepiej za granicę) chciałem już latem i chcę nadal. Tylko że teraz "na zbity pysk" (również przenosnia choć dużo mniejsza).
Cieszę się więc, że nie zawładnęła mną:
"narracja rozpaczy i wyrzucania wszystkich, kiedy notujemy jakąś wtopę",
czy też, że nie uległem
"iluzji, że wszyscy są do wyrzucenia z klubu po 1:1 z Pescarą czy 1:2 z Empoli.",
oraz że nie twierdzę:
"że warto ferować pozytywne wyroki po 4:0 z Palermo czy 3:1 z Chievo."
Ale najbardziej cieszy mnie, że kocham Milan, ponieważ inaczej życzenia:
"życzę w maju dużo radości po wygranych, ale też spokoju i siły oczekiwania, kiedy nadejdzie taka potrzeba."
nie byłyby dla mnie, gdyż co prawda bardzo cenię:
"uczciwe podejście do sprawy",
ale, jak starałem się zaprezentować powyżej, widzę i czuję je inaczej niż autor.
Także pozwólmy sobie się różnić. Merytorycznie i emocjonalnie, ale różnijmy się koniecznie! Inaczej:
"kibicowanie nie miałoby sensu."
Walczymy z każdym i do końca!
Forza Milan!
Ale to były inne czasy. Chcemy walczyć o puchary i nie mamy komfortu by sobie móc pozwolić na gubienie punktów na Empolich świata tego. Walczą jak lwy o utrzymanie? Super. Ale to ciągle jedna z 4 najsłabszych drużyn w lidze. A my też powinniśmy walczyć jak lwy. Sam już w tym sezonie widziałem nas w raju po wygranych z Juve a tydzień później w piekle jak nas Genoa gwałciła. Te huśtawki nastrojów to nie wina tego, że jesteśmy niedorozwinięci albo mamy nawalone w głowach, ale tego, że po latach kibicowania wielkiemu klubowi z żadnym od kilku lat potencjałem wszyscy mamy dość upokorzeń. Sportowych i pozasportowych (kolesiowskie transfery, czy obsadzanie trenera, karuzela trenerska, zamieszanie ze stadionem, closing trwający lata). Chcemy znowu widzieć Milan wielkim - stąd łatwe wpadanie w euforię. Ale wiemy w głębi serca, że bliżej mu dziś do Sassuolo niż Juventusu, stąd łatwe popadanie w rozpacz po kolejnych upokarzających wynikach (bo minimalne porażki z rywalami z wyższej półki nie szokują i mniej przynajmniej mnie bolą).
Co do Bacci - ja pisałem o tym na początku sezonu kiedy po uratowaniu nam tyłka w prawie każdym z pierwszych meczy złapał kryzys i wszyscy chcieli go wywalić. Bacca nie jest anonimowym wyrobnikiem. Był bardzo ceniony w Hiszpanii. A przypominam, że udało nam się go sprowadzić w czasach kiedy każdy lepszy piłkarz nawet już dogadany z nami uciekał do innej drużyny jak tylko składała mu ofertę. Bacca został i dał nam dużo w pierwszym sezonie. Mimo to Berlu chciał go sprzedać by "odblokować mercato" (sprzedamy gwiazdę zespołu za 30 baniek i będzie na 3 wyrobników z Genoi za 10 baniek każdy). Bacca nie dał się wypchnąć ani do mocniejszej ligi angielskiej ani za większą kasę sprzedać się w Chinach jak wielu utalentowanych graczy już zrobiło stawiając forsę ponad prestiż sportowy. Bacca dobrze się u nas czuje i chce u nas grać. Nie znajdziemy wielu tak oddanych piłkarzy na takim poziomie. Pamiętajcie o tym. Ma słabszy okres? drużyna gra piach to się dostosował do poziomu. Ale to wciąż wielki talent i trzeba pomóc przypomnieć mu o tym. Bacca w formie to gwarancja naszych bramek. Wypchnięcie go za 20-30 baniek to nie jest gwarancja czegokolwiek dobrego. Wszyscy wiemy jak łatwo utopić górę kasy bo od paru lat pokazywał to Inter
PS.Stulej Muntari>>>>Pasalic
Nie zapominajmy też czym był Milan kiedyś, a czym jest teraz. O tym się nie da zapomnieć, a marzenia o powrocie do tych czasów są tak silne, że każde potknięcie boli podwójnie. Taka już jest dola kibica czerwono-czarnych. I przy tych wszystkich przeciwnościach nie zamieniłbym Milanu na żaden inny klub na świecie. Nigdy, przenigdy. Między innymi dlatego, że kiedy wrócimy do europejskiego topu, każde zwycięstwo będzie smakować 3 razy bardziej niż kiedyś :) Forza Milan!
FORZA MILAN
Forza Milan!
Być może właśnie podjęcie bezsensownej dyskusji.