ZGODNIE Z PRZEWIDYWANIAMI...
MILAN – LIVERPOOL 1:3
Dyrektor generalny Milanu, Marco Fassone udzielił wywiadu dziennikowi Il Corriere della Sera. Wśród tematów poruszonych w trakcie rozmowy znalazł się naturalnie temat Donnarummy oraz operacji Milanu w trakcie letniego mercato. Oto co miał do powiedzenia dyrektor rossonerich:
Zacznijmy od Gigio. Nowy kontrakt tuż-tuż?
„Zapowiedziałem, że drzwi do Milanu będą otwarte, gdyby Gigio zechciał zmienić zdanie. Parę wątpliwości widać się pojawiło. Mam przeczucie, że jesteśmy blisko porozumienia z zawodnikiem i jego rodziną, ale obstajemy przy naszej decyzji, by nie iść na żadne inne kompromisy. Sądzę, że jeden-dwa dni dzielą nas od decyzji, która należy do piłkarza”.
Do czego się pan odnosi mówiąc o kompromisach?
„Takie decyzje nie są nigdy podejmowane tylko przez samego zawodnika. Są jeszcze agenci - w tej sytuacji nawet jeden bardzo dobry, który ma swoje wizje i przekonania, dość dalekie od naszych, więc nie wiem, jaka będzie ostateczna decyzja”.
Ale odniósł pan wrażenie, że rodzina i Raiola mają inny punkt widzenia?
„Nie. Dopóki ktoś nie zdecyduje inaczej, moim rozmówcą jest Mino, z którym rozmawiam kilka razy dziennie. Powtarzam: sądzę, że ze strony gracza i rodziny jesteśmy blisko porozumienia, druga strona jest bardziej skomplikowana”.
Ale ta druga strona czego dotyczy? Przeszkodą jest klauzula odejścia?
„To szeroki pakiet. Zawiera wynagrodzenie, dodatki, klauzule, prowizję, warunki możliwej odsprzedaży gracza w przyszłości”.
Mówi pan o kilku dniach. Potem Milan poszuka innego bramkarza?
„To tylko moje przypuszczenia. Nie stawiam już niczego na ostrzu noża”.
Nie miał pan nigdy ochoty zerwać negocjacje?
„Sądzę, że nauczyłem się rozwiązywać tego typu sytuacje nie idąc za głosem serca, ale za głosem rozumu. Są dwie myśli przewodnie, które mnie poprowadziły: Gigio to jeden z najlepszych bramkarzy świata i jeśli pozwolimy mu odejść za rok, to stracimy spory majątek. Dlatego postanowiłem kontynuować, co nie zmienia faktu, że w pewnym momencie trzeba sobie postawić granicę. Nie można przekroczyć zdrowego kompromisu”.
Poprzedni zarząd mógł zdziałać więcej?
„Nie mam pojęcia. Zastałem dwóch istotnych graczy z kontraktem wygasającym w 2018 roku [Donnarumma i De Sciglio – red]. Zakładam, że przed naszym przybyciem podjęto wszelkie próby, aby przedłużyć z nimi umowy”.
Rozmawiał pan z Gigio o rezygnacji z egzaminów maturalnych?
„Szczerze mówiąc, byłem pewien, że do nich przystąpi”.
Agenci mają zbyt dużą władzę?
„Część odpowiedzialności spada na kluby. Jeśli klub nie jest zorganizowany, dobry agent potrafi wpłynąć na jego kampanię transferową. Jeśli jednak klub ma jasną politykę, agent pełni pożyteczną rolę i - jeśli prowizja nie jest ogromna - to wszystko jest w porządku. Problem pojawia się wtedy, kiedy procenty stają się zbyt wysokie. Ale tutaj znowu wina leży po stronie klubu, który nie jest zmuszony, by się na to godzić”.
Jakim prezesem jest Yonghong Li?
„Bardzo się różni od tych, do których przywykliśmy. Jest o wiele mniej widoczny. To nie jest przedsiębiorca, który ma jedną firmę. To inwestor, który ma wiele istotnych i zróżnicowanych zasobów, dużo podróżuje i ma swoje bazy w wielu chińskich miastach. Ma do pomocy cały sztab pracowników, który mu towarzyszy. Jego prawą ręką jest Li Han, z którym rozmawiam codziennie. Z panem Li natomiast kontaktujemy się raz w miesiącu. Jest przekonany, ze Milan może mu pomóc rozwijać interesy w swoim kraju – jest bowiem ulubioną drużyna Chińczyków”.
Co panu powiedział przy pierwszym spotkaniu?
„To było 5 sierpnia, on wracał z Villa Certosa. Wybrał mnie już wcześniej nie widząc mnie nawet na oczy. W 10 minut przedstawił mi swoją wizję, powiedział, że mało zna się na piłce, ale jest świetny w interesach. Zapytał, czy mogę mu zagwarantować, że w krótkim czasie Milan wróci do gry w Lidze Mistrzów i obiecał, że będzie mnie wspierać”.
A co jeśli Milan nie awansuje do Ligi Mistrzów i nie osiągnie założonego celu? Wszystko padnie?
„Na pewno nie. Moje zadanie polega też na tym, aby inwestycja nie upadł pod ciężarem wyników sportowych, w razie gdyby ich zabrakło. Nasz plan jest ostrożny. Przewiduje także opcję, że będziemy potrzebowali więcej czasu. Gdyby nie udało się awansować do Ligi Mistrzów przez dwa lata z rzędu, wtedy zacząłbym się martwić”.
Sześć transferów wywołało duży entuzjazm. Milan będzie głównym rywalem Juve?
„Nie ośmielę się policzyć, ile punktów traciliśmy do Juve w ostatnich latach. Chciałbym, aby dało się zmniejszyć dystans w ciągu dwóch miesięcy, ale wiemy, że pierwszy rok zwykle bywa trudny”.
Kto więc będzie rywalizował z Juve?
„Napoli, bo się nie osłabiło, jest zgrane, prezentuje ładny styl, który dobrze się ogląda”.
Niektórzy twierdzą, że pożyczka zaciągnięta na zakup Milan, jest zbyt duża i klub może upaść.
„Milan, który zastałem, miał 75 mln długów, które z banków przenieśliśmy do funduszu Elliot, trochę droższego, z odsetkami na poziomie 7,7%. Poza tym wyemitowaliśmy obligacje o wartości 50 mln, aby stawić czoła wyzwaniom rynku transferowego. Razem 120 mln długów na ponad 200 mln przychodu. To jest absolutnie do zaakceptowania porównując z innymi klubami. A to nie koniec, bo w sezonie 2017-18, zważywszy na pokaźne inwestycje, Milan będzie nadal notował znaczne straty i pan Li będzie musiał stawić in czoła podnosząc kapitał zakładowy”.
Wątpliwości, prawdę mówiąc, dotyczą bardziej wiarygodności właścicieli.
„Zakup Milanu kosztował ponad miliard. Myślenie, że można się za to zabrać nie mając gwarancji finansowych, wydaje mi się dziwne. Do tego pan Li musiał zmieniać plany w związku z ograniczeniami rządowymi”.
Zawsze byliście przekonani, że chcecie zatrzymać Vincenzo Montellę?
„Tak, według nas jest bardzo dobry. Mirabelli wskazywał mi jego wpływ na grę zespołu, ja natomiast widziałem, jak trzymał wysoko zawieszoną poprzeczkę w fazie przejściowej, kiedy zabrakło w Milanie punktów odniesienia z 30-letnim stażem w klubie”.
Ile dotąd wydaliście na mercato? I ile jeszcze możecie wydać?
„Powiedziałbym, że wydaliśmy około 100 mln. Teraz mam nadzieję sprowadzić jeszcze jednego zawodnika [Conti – red.], potem podliczymy wszystko i pomyślimy o odejściach. Przerośnięta kadra nie pomaga trenerowi. Zobaczymy, jaki budżet nam zostanie”.
Kibice chcą registę i drugiego napastnika. Mówi się o Biglii, Kaliniciu, a marzeniem jest Belotti.
„Chcielibyśmy jeszcze dokonać transferów, ale nic na siłę. Biglia w tej chwili czeka. Co do Kalinicia, to na razie zostawmy Fiorentinę w spokoju. Poza tym mamy już wielu napastników”.
Czy rozmawia pan z Silvio Berlusconim?
„Często, bardzo chętnie udziela rad”.
Reasumując, jaki Milan pan zastał?
„W ostatnich latach miał problemy, ale posiada DNA wielkiego klubu, podobnego do wspaniałego samochodu, który długo kurzył się w garażu i teraz chciałby wrócić do wyścigów”.
„Szczerze mówiąc, byłem pewien, że do nich przystąpi”.
Agenci mają zbyt dużą władzę?
„Część odpowiedzialności spada na kluby. Jeśli klub nie jest zorganizowany, dobry agent potrafi wpłynąć na jego kampanię transferową. Jeśli jednak klub ma jasną politykę, agent pełni pożyteczną rolę i - jeśli prowizja nie jest ogromna - to wszystko jest w porządku. Problem pojawia się wtedy, kiedy procenty stają się zbyt wysokie. Ale tutaj znowu wina leży po stronie klubu, który nie jest zmuszony, by się na to godzić”.
Amen.
(to serio Milin?!?!? :-O :-)
I jeszcze tak publicznie o tym się mówi..
Zgodzisz się pewnie, że jeszcze bardziej przykro jest wtedy, gdy prezes-kibic zostawia klub z taką historią na pastwę losu. To ja już wolę pana Li...
Ginevra
Jak to " prezes-kibic zostawia klub z taką historią na pastwę losu." ?!?!
Przecież teraz udziela rad, chętnie! ;-)
Podoba mi się brak owijania w bawełnę, zdanie o Donnarumie strzałem w 10, chcemy na nim po prostu zarobić, dobrze, że skończyło się pierdu pierdu o symbolu "Nowego Milanu", bo gówniarz na to nie zasługuje. 6mln i przymus opłacania jakiegoś żółtodzioba - dalej mi to siedzi w głowie :O
A jednak, to DNA zapożyczył od Gallianiego
Nie rozumiem. Jeszcze niedawno mówili, że nie ma czasu na zwłokę i chcą wiedzieć na czym stoją, a teraz wydają się zgadzać na wszystkie żądania młokosa i jego agenta. Nie podoba mi się ta zmiana postawy...
Dać mu od razu 10 mln i nazwać stadion jego imieniem, bo ma potencjał! Co się będziemy ograniczać...
Nie popadajmy ze skrajności w skrajność...
Teraz Fassone wyciąga rękę niczym dobry wujaszek, pokazując dobrą wolę i wysyłając sygnał - ciągle możemy się dogadać. I Dollaruma nagle chce się dogadać, podobnie jego rodzice (Raiola jest jednak dużo twardszy i wytrzymalszy na takie gry, ale tutaj nie o jego karierę chodzi). Przy czym nie trzeba być geniuszem, żeby zrozumieć jedno - zarząd po prostu nie chce stracić pieniędzy, co miałoby miejsce gdyby sprzedali go w tym oknie. Przedłużenie kontraktu, wpisanie do niego w miarę wysokiej klauzuli odstępnego i następnie sprzedaż Dollarumy za sezon, maksymalnie dwa. Milan przez ten czas będzie miał możliwość sondowania rynku, szukania zastępcy, nie będzie presji jaka jest teraz. No i jednocześnie zainkasuje sporo sumkę, czy to do PSG, czy Realu Madryt, kiedy wreszcie zdecydują się zapłacić za "gwiazdę" żądaną sumę.
To chyba na razie bardziej optymalne rozwiązanie. Milan nie straci na tym finansowo i jednocześnie zdobędzie czas na szukanie dobrej alternatywy. Oraz co też jest równie ważne - nie będzie trzeba przeprowadzać operacji kupna bramkarza w tym oknie, bo aktualnie priorytety są po prostu inne, dziur na innych pozycjach jest zwyczajnie zbyt dużo. Pomęczymy się zatem z tym Dollarumę sezon czy dwa, trzeba będzie zacisnąć zęby i zrozumieć, iż decyzja zarządu jest chyba najsensowniejszą w tym momencie.
Moim zdaniem nic nie osiągnęli tą taktyką. Na początku zarząd oferował pensję w wysokości 5 mln, a teraz proponują 6 mln dodatkowy milion dla braciszka, który jest nam potrzebny jak dziura w moście. Wychodzi na to, że narobili "smrodu" wokół zawodnika, a i tak przystali na żądania jego agenta.
Klauzula w przypadku braku awansu do LM (50 mln) to stosunkowo niewielka kwota, biorąc pod uwagę spakulację, że w czasie bieżącego okienka PSG oferowało 40 mln za usługi młodego Włocha. Jak wspominałem w innym komentarzu nie mamy zdolności profetycznych, więc ciężko gdybać za ile opylimy Donnarummę w przyszłości, bo równie dobrze może mu się trafić obniżka formy (a po tym całym zamieszaniu skończy się taryfa ulgowa u kibiców) lub kontuzja.
Na razie moim zdaniem ich taktyka jest racjonalna. A co do oferowanej kwoty przez PSG w tym oknie - tego też nie wiemy. Zarząd wie więcej od nas, w tym wie o możliwych ofertach i jeżeli prą do przedłużenia kontraktu, to widać ich zdaniem to najlepsza opcja na ten moment. Całą tą sytuację (tj. posunięcia zarządu) ciężko będzie ocenić na podstawie tego okna transferowego - wszystko się wyjaśni najpewniej dopiero w perspektywie kolejnego roku albo dwóch lat. Jeżeli powiedzmy za dwa lata uda się go wytransferować za 70 milionów lub więcej, to decyzja zarządu okaże się przemyślana (cena astronomiczna za bramkarza, ale widzimy jak aktualnie ten rynek wygląda, czysta patologia).
Nie owija w bawełnę i wydaje się wiarygodny.
Na rozliczenie jeszcze przyjdzie czas a narazie wygląda to dobrze.