Szósta porażka z rzędu w derbach Mediolanu...
Leonardo Bonucci udzielił wywiadu dziennikowi La Gazzetta dello Sport, w którym opowiedział nieco o kulisach odejścia z Juventusu oraz o nadziejach, które wiąże z rozpoczęciem nowego rozdziału w swojej karierze w barwach Milanu:
Potwierdzamy wrażenie z pierwszego treningu: to dziwne widzieć cię w tych barwach.
"Dla mnie to też trochę dziwne widzieć siebie z tym herbem i w tych barwach, ale jestem człowiekiem, który daje z siebie wszystko, a nawet więcej dla barw, które zakłada. Jestem jednym z tych, którzy, jeśli trzeba, wychodzą na boisko nawet wtedy, gdy nie czują się dobrze. Robiłem to dla Bari, dla Juve i dla reprezentacji. Teraz zrobię to dla Milanu".
Co oznacza gra dla tej drużyny?
"Pierwszy kontakt z Milanem od razu był intensywny. Juventus sprawił, że stałem się bardzo ważnym graczem, ale teraz otwieram nowy rozdział z takimi samymi ambicjami: chcę razem z kolegami przywrócić wielkość tej drużynie. Milan zasługuje, by zakładać bardziej prestiżowe szaty zarówno we Włoszech, jak i w Europie. Krótko mówiąc: zasługuje na powrót na szczyt. Klub dokonał wielkich inwestycji na rynku transferowym dzięki dalekowzroczności Fassone i Mirabellego. Teraz do nas należy zadanie, aby podtrzymać entuzjazm kibiców poprzez zwycięstwa".
Przejście z Juventusu do Milanu to nie jest jednak typowy kierunek.
"Ja żyję wyzwaniami i to jest bardzo fascynujące wyzwanie, to trochę podjęcie ryzyka na własnej osobie. Znów mam coś do udowodnienia, nie wiem ilu 30-letnich piłkarzy zdecydowałoby się na coś takiego. Dla mnie głód zwycięstwa jest kluczowy, pomaga ci najbardziej wtedy, gdy zaczyna brakować sił. Związałem się z bardzo ambitnym projektem, któremu teraz ofiaruję moje doświadczenie".
W swoim poście w mediach społecznościowych nawiązałeś do historii Milanu.
"Oczywiście, bo gdy byłem mały, byłem zafascynowany legendą rossonerich. Piłkarzami jak Nesta, Maldini... Potem Nesta stał się moim idolem, kiedy sam zostałem piłkarzem".
Ty i Romagnoli jako nowi Nesta i Thiago Silva: brzmi dobrze?
"Brzmieć, brzmi dobrze. Miejmy nadzieję, ja będę do dyspozycji tych, którzy już są w drużynie, a oni mi wyjaśnią jak funkcjonuje świat Milanu, który różni się bardzo od świata Juve. Sześć lat zwycięstw z Juve sprawiło, że stałem się liderem, ale tutaj wchodzę po cichu na palcach. Po prostu drużyna wie, że będzie mogła liczyć na moje doświadczenie, a moim kolegom mówię, że nie ma rzeczy niemożliwych".
Masz jakiś sekret, wynikający z doświadczenia, którym chciałbyś się podzielić z kolegami?
"Widzę, że w Milanie jest dużo entuzjazmu i gotowości do poświęceń. I w tym właśnie tkwi sekret: jest nim głód zwycięstwa tej grupy. Klub musi zatrzeć wspomnienie niezbyt chlubnych chwil z ostatnich lat, rozgrywając sezon na najwyższym poziomie. Zostałem przyjęty bardzo dobrze, teraz trzeba znaleźć odpowiedni klucz, by poukładać drużynę. Tutaj zaczynam od eliminacji do Ligi Europy - dokładnie tak, jak to miało miejsce w Juve. Mam nadzieję, że to dobry prognostyk na przyszłość".
Do tej pory obchodziliśmy na około to pytanie, które nasuwa się spontanicznie: dlaczego opuściłeś Juventus?
"Życie składa się z cykli, które otwierają się i zamykają. Kiedy przez siedem lat jesteś częścią jakiejś grupy, masz nadzieję, że zostawiasz po sobie coś dobrego. Przyjmijmy, że w ostatnim sezonie więź trochę się rozluźniła z obu stron i razem doszliśmy do wniosku, że czas się rozstać".
Więź się rozluźniła?
"W ostatnich miesiącach coś pękło. A zmiana była tego naturalną konsekwencją. Aby dawać z siebie 100%, ja muszę czuć się ważny - to ostatnio zdarzało się już tylko czasami. I to mi się nie podobało. Nawet najlepsze małżeństwa czasami się rozstają".
Nie było żadnych szans na pojednanie?
"Trzeba powiedzieć, że dałem Juventusowi wiele i wiele od Juventusu otrzymałem. Dla mnie to nie była łatwa decyzja, bo trudno zamknąć i zapomnieć siedem lat w jednym klubie. Ale nasz związek dobiegł końca, z żadnej ze stron nie było już chęci, by go kontynuować. Muszę jednak powiedzieć, że na tym zakończeniu wszyscy wyszliśmy dobrze: ja, Juve i Milan".
Co teraz będzie z BBC: Barzagli-Bonucci-Chiellini?
"Były takie chwile, że z kolegami rozmawialiśmy i mierzyliśmy się z problemami. Każdy ma swój charakter, ale z nimi zawsze miałem świetne relacje. W szatni nie wydarzyło się nic z tego, o czym pisze prasa".
To samo dotyczy Allegriego? Niektórzy twierdzą, że zostałbyś w klubie, gdyby z Turynu odszedł trener.
"Gdybanie nie ma teraz sensu. Wszyscy widzieli, jakie były nasze relacje. Grałem dużo i jeśli tak było, to znaczy, że byłym uważany za ważny element drużyny. To, że w przeciągu tylu lat dojdzie do jakiejś dyskusji, jest rzeczą normalną. A ja jestem bardzo bezpośredni i zawsze mówię prawdę. Nie miałem z nim żadnego problemu. To jasne, że niektóre sytuacje prowadzą do pewnych konsekwencji i każdy musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny".
Można powiedzieć, że "stołek w Porto" był końcem wszystkiego?
"Wydaje się, że to najbardziej jaskrawy przykład, ale w rzeczywistości była to tylko kropla, która przelała czarę goryczy. Już wcześniej dochodziło do różnych sytuacji. Później jednak znów panowała zgoda".
Pytanie za sto milionów: jakiego przyjęcia spodziewasz się od kibiców bianconerich?
"Przez to, co dałem Juve, nie czuję się ani zdrajcą, ani sprzedawczykiem. Jeśli zechcą mnie wygwizdać, muszą wiedzieć, że tak jak wcześniej obelgi - które otrzymywałem grając w barwach bianconerich - tylko mnie nakręcały, tak samo będzie, jeśli usłyszę gwizdy na Stadium".
Może lepiej zakończyć jakimś lżejszym pytaniem: twoi synowie kibicują Toro i Juve, jak to to będzie teraz, gdy jesteś milanistą?
"Będzie tak, jak wcześniej, każdy z nich ma wolny wybór... Starszy jest kibicem Toro z przekonania, nie możesz mu zabrać ani jednej rzeczy dotyczącej Il Granata z pokoju, ale może po przeprowadzce do Mediolanu zmieni zdanie..."
Szczerze nie mogę się doczekać początku sezonu, oficjalnych meczów.. pierwszego gwizdka sędziego. Czekam jak małe dziecko na prezent pod choinkę *.*
Ale ten Bernadeschi to jest kozak. Szkoda że my się nim nie interesowalismy...
To Ty nie masz pojęcia po co istnieją kluby...
Liczy się to ile masz trofeów w gablocie. Gra się o cele bieżące ale to ilość pucharów pokazuje ile klub jest wart.
Widzę ten ból pupska w Piemoncie :D