Milan zagra w sobotę z Empoli. Przy okazju pojedynku rossonerich z tym toskańskim rywalem na świeczniku pojawia się ciekawa przypadłość, która w ostatnich latach dotykała snajperów Il Diavolo. Wszystko zaczęło się wraz z powrotem Empoli do Serie A - miało to miejsce na sezon 2014/2015. Jesienią tamtych rozgrywek gola Toskańczykom strzelił oznaczony numerem 9 napastnik Milanu, Fernando Torres. Już w styczniu Hiszpan pożegnał się natomiast z San Siro, a mediolańczycy zatrudnili Mattię Destro, który przejął numer po obecnym graczu Atletico Madryt. Włoch strzelił gola Empoli w rewanżu, a po sezonie pożegnał się z Milanem. Latem zeszłego roku rossoneri sprowadzili Luiza Adriano - Brazylijczyk wziął koszulkę z numerem 9. On również zdobyl gola z Toskańczykami i w pewien sposób przełamał tę dziwną serię, choć nie do końca. Piłkarz z Ameryki Południowej w styczniu był już przecież właściwie jedną nogą poza klubem, ale ostatecznie jego transfer do Chin nie wypalił na ostatniej prostej. W rewanżu bramki Empoli wbili Carlos Bacca i Giacomo Bonaventura, a więc gracze, którzy nie mieli akurat na plecach numeru 9. Teraz rossoneri ponownie zmierzą się z zespołem z Toskanii, a od początku wybiegnie najprawdopodobniej kolejna "dziewiątka" - Gianluca Lapadula...
Można byłoby spekulować gdyby Luiz Adriano faktycznie opuścił Milan, a (niestety) został, tak więc "klątwa klątwa i po klątwie" :)
Mi to nawet ta historia z Destro wydawała się naciągana bo od początku jego wypożyczenia wiadomo było że w Milanie nie zostanie na kolejny sezon, bo z tego co pamiętam to klauzula wykupu wynosiła 20 mln euro, tak więc jedynym "przeklętym" w tym wypadku byłby Fernado Torres, a to był stary urok rzucony na niego jeszcze za czasów gry w Anglii, więc nie ma czego się obawiać ;)