Trwa transferowy szał i przerzucanie się coraz to nowszymi nazwiskami, które mogą trafić do Milanu. To znakomita odmiana po tym, jak przez lata mogliśmy tylko pomarzyć o poważnych wzmocnieniach, a jeśli już polowaliśmy na konkretnych piłkarzy to na początku września, a nie pod koniec maja. Nie temu chciałem jednak poświęcić te parę akapitów. Mam zamiar odnieść się do kwestii… radości.
Milan wygrywa 3:0 z Bologną, na boisku mała euforia. Zawodnicy uśmiechnięci od ucha, kibice się cieszą, trener jest spontanicznie podrzucany w górę przez drużynę. Scudetto? Powrót do Ligi Mistrzów? Może chociaż awans do finału Pucharu Włoch?
Nie. Przepustka do III rundy kwalifikacji do Ligi Europy. Szczebla, który rozpocznie się już w lipcu. Kiedy większość wielkich klubów Starego Kontynentu będzie gdzieś pomiędzy całkowitym zebraniem się po urlopach, a wylotem na sparingowe tournée na drugi koniec świata.
No właśnie – wypada czy nie wypada tak fetować? Myślę, że jeśli chodzi o perspektywę kibica, każdy musi odpowiedzieć sobie na to pytanie samemu. Jak przeżył ten rok, jak podchodził do wyników, jak odbierał wszystko to, co działo się w sezonie bardzo skomplikowanym i dalekim wyłącznie od kwestii sportowych.
Ja osobiście nie biegałem po ulicach z butelką szampana do ósmej nad ranem, ale szczerze się uśmiechnąłem. Rozpromieniłem się, ucieszyłem, mając świadomość, że dostaję choć namiastkę czegoś, czego tak cholernie mi brakuje. To tak jakby ktoś przez lata regularnie jadł dobry tort, by potem drastycznie zabrano mu wszelkie słodycze, a następnie rzucono jakąś starą, małą krówkę, zeschniętą i po terminie ważności. Ale jednak wciąż słodką.
Co czułem, gdy zespół reagował tak spontanicznie? Ja się uśmiechałem. Bo ten sezon, który już za nami, bardzo doceniam z jednego, ogromnego powodu – nie było w nim miejsca na oszustwa. Oszukiwaliśmy się w końcówce kadencji Allegriego, oszukiwaliśmy się za Inzaghiego, oszukiwaliśmy się za Mihajlovicia. Były wymagania, nie było wyników. Były cele, nie było realizacji. Ciągle nie tak, jak chcieliśmy. Tkwiliśmy w tym samym punkcie.
Mogę mówić za siebie, ale sądzę, że wielu z was to odczucie podzieli. Mianowicie przed rokiem większość kibiców poczuła już taki przesyt fatalną sytuacją, że po prostu przestała się łudzić i może nawet wymagać. Tym razem nie było wysokich oczekiwań i marnej rzeczywistości, a odwrotnie. Myślę, że większość z nas spodziewała się, że będzie zdecydowanie gorzej.
Mamy bardzo młodą drużynę. Przed wieloma z tych chłopaków dopiero pierwsze starcia w europejskich pucharach, co na pewno ich cieszy. Sądzę, że zarówno trener, jak i piłkarze w końcu w pewien sposób uczynili to, co trzeba było zrobić dawno temu. Odcięli przeszłość, pełną glorii i chwały. Wygospodarowali sobie przestrzeń do uzewnętrznienia własnego „ja”, nawet jeśli w historii Milanu nie znaczy ono właściwie nic.
Śmieję się patrząc przykładowo na kibiców Interu, którzy mają ubaw po pachy z tej „fety” po awansie. No jest się z czego cieszyć będąc fanem utytułowanej ekipy, która w żenującym stylu przegrała nawet te eliminacje. Która skompromitowała się z Hapoelem Beer Szewa. I która… Tak, tu dochodzimy do kolejnego ważnego aspektu.
Która ma piłkarzy, od których się wymaga, ale nie dostaje. My wymagaliśmy niewiele, a dostaliśmy sporo, nawet jeśli to 6. miejsce koniec końców nie budzi szału. Dostaliśmy wiele fajnych, pojedynczych momentów jak rewanżowe derby, Superpuchar Włoch, mecz z Juventusem na San Siro, znakomita passa jesienią… Dla nas to były trochę jak hausty świeżego powietrza ponad jakąś czarną tonią.
O ileż przyjemniej tak przeżyć cały rok, a na koniec uśmiechnąć się z osiągnięcia nawet tak drobnego celu. O ileż przyjemniej mieć odczucia właśnie takie niż rok w rok odgrażać się walką o najwyższe cele, a potem na wiosnę akceptować porażkę na całej linii i… Znowu się odgrażać. Że transfery, że trener, że wielka drużyna, że zobaczycie. I tak rok w rok.
Niestety, w ostatnich latach Milan i Inter to dwaj znienawidzeni przez siebie wielcy prezesi, którzy wylądowali na bruku i żyją w pobliżu tej samej budki z piwem. Naśmiewanie polega na tym, który częściej dba o czystość. Teraz ten śmierdzący nabija się z tego, który walczy z sytuacją korzystając ze świeżej wody po deszczu.
Generalnie nie będę pewnie wspominał tych obrazków za X lat i patrzył na nie rozmarzonym wzrokiem. Cieszę się jednak, że w końcu mamy cokolwiek więcej ponad niespełnione oczekiwania. Bo tym żywiliśmy się aż nadto.
Biegaliśmy maratony, dopadła nas ciężka choroba i właśnie uczymy się powoli chodzić. Miejmy przy tym uśmiech na ustach, a jeszcze przyjdzie czas na bicie dziesiątek kilometrów w szybkim tempie. To zawsze lepiej niż żyć nienawiścią i nadzieją, że nadejdzie coś, co jednak zawsze cię omija…
Co z wzmiance o sąsiadach zza miedzy, to ja po takiej kompromitacji Milanu, wstydził bym się napisać złe słowo na inne drużyny.
Tak Cinasku - zabijają.
No patrz i jednak został. A to że nie pochlebnie wypowiada się o Milanie to już wina klubu a nie zawodnika. Nie dziwi Cię to że Maldini jest na dystans od Milanu po zakończeniu kariery? Może te wszystkie gadki o rodzinie to tylko mit tworzony przez biuro prasowe ...
Maldini to bardziej złożony problem. Dostał szansę powrotu, nie chciał skorzystać, mimo zmiany władzy. Jego prawo. Czasami krytykował klub, ale nigdy nie podejrzewałam go o fałsz i chęć dokopania komukolwiek.
Co do tłumaczenia - to nie jest taka prosta sprawa, żeby ot tak sobie z marszu wziąć i przetłumaczyć książkę albo fragment. Do takiej pracy wydawnictwo zatrudnia zwykle profesjonalnego tłumacza. Taki tłumacz nie potrzebuje pomocy, ani nawet nie chce, żeby ktoś mu wchodził w paradę. A jeśli potrzebuje jakieś pomocy merytorycznej, to na pewno wie, do kogo się zwrócić. Jak dostajemy propozycję promocji, to się angażujemy - dzięki za troskę.
A co tu robię?? Półamatorski "ekspert" analizujący kontrowersyjne decyzje sędziowskie, obrońca ducha futbolu, prorok przepowiadający kariery piłkarzom i trenerom. I jeden z nielicznych głosów rozsądku na stronie pełnej "chorągiewek".
Pewnie niejaki Owiec wyzwie mnie od trolli i poprosi o ignorowanie moich wypowiedzi mimo że sam nie potrafi się powstrzymać i ciągle odpowiada pod większością moich wypowiedzi.
PS. Tylko mały komentarz co do tego, kto jest krótko na stronie: Ginevra - zarejestrowana jako użytkownik nr 1008. Chaos - 11465, Chaos85 - 11491, Chaos8585 - 14513... (Mogę zrzucić screena jak nie wierzysz).
Oczywiscie nic by to nie dalo poniewaz wrocilbys jako Chaos9582759503.
Jestem uzytkownikiem tej strony od wielu lat. Naprawde dlugo. Czasami jestem bardziej aktywny czasami 'znikam' na kilka miesiecy. Jednak niezmiennie zalezy mi na wysokim poziomie komentarzy, wysokiej kulturze slowa, oraz kierowania sie szacunkiem do drugiego czlowieka.
Ty Chaos zanizasz ten poziom.
Moja ocena tego sezonu (czyli Montelli) jest zdecydowanie bardziej surowa niż bardziej peotycki niz merytoryczny opis wyżej, jezeli spojrzymy na to co Milanowi zostało z tego sezonu na przyszłość, obawiam się że bardzo niewiele... (dla mnie to chyba tylko bramka Locatellogo strzelona Juve)
... a teraz wszystko zaczynamy od nowa, wymieniając 3/4 składu, zero automatyzmu, taktyka nie wiadomo jaka... to wszystko nie napawa mnie specjalnie optymizmem, z perspektywy zakończonego sezonu, na szczęscie jest forsa z chin. Wierze że Montella znów "zaskoczy" ale jakoś nie liczył by na nic więcej niż ćwierć-finał w LE (absolutne max, jezeli w ogóle do LE awansujemy)... a czy o to nam chodzi?
Edycja: oczywiście chodzi mi o tego najpóźniejszego Allegriego z 13/14 :)
Korzystając z tego, że komentuję, przewidywany jest jakiś zjazd użytkowników forum w celach rekreacyjnych? Nie chodzi mi nawet o pytanie administracji, żeby nie obarczać ich odpowiedzialnością, ale pytam tak z ciekawości, bo czytając na co dzień komentarze niektórych użytkowników, uważam, że przy kieliszku pewnej białej substancji, lub innego, dowolnego trunku z przyjemnością zamieniłbym kilka zdań.
Wielkopolskie z mojej strony, ale z przejazdem nie miałbym problemów. :p
Gratulacje za artykuł, zdecydowanie to najlepsza część w AcMilan.com.pl