"Rossoneri zagrali jak drużyna z prowincji, nie jak wielki zespół" - nie zostawia suchej nitki na ekipie Il Diavolo po derbach Mediolanu portal MilanNews. Jak pisze redaktor naczelny tej strony, Antonio Vitiello, błędne było nastawienie, z jakim podopieczni trenera Gennaro Gattuso podeszli do spotkania. Pierwszy celny strzał oddali dopiero w 80. minucie, a wcześniej kilkukrotnie mogli zawdzięczać wyłącznie szczęściu, że nie musieli wyciągać piłki z siatki. Sami polegali wyłącznie na kontrach, ale i w tym elemencie pozostawało wiele do życzenia. Prowincjonalna mentalność zemściła się w doliczonym czasie gry, gdy Mauro Icardi wykorzystał błąd Gianluigiego Donnarummy i Mateo Musacchio zdobywając "złotego" gola.
Pierwsza połowa to kompletna dominacja Interu i zatrważająca bezradność Milanu. Oni wyszli mocnym pressingiem, zdecydowani na osiągnięcie przewagi, zjednoczeni w jednym celu: wygranie tych derbów. To było widać. Oni WYSZLI PO ZWYCIĘSTWO. A my? My nie chcieliśmy przegrać. Chcieliśmy przetrwać. A nuż coś się przyfarci i wpadnie? Taka to była postawa rossonerich w tym prestiżowym meczu. Nasi rywale (powtórzę się) nie zachwycali, szczególnie w drugiej połówce, kiedy już im sił zaczęło brakować (gra tak wysokim pressingiem kosztuje zawsze i każdego), ale mimo wszystko przeprowadzili kilka składnych, szybkich, opierających się o współpracę tak poszczególnych graczy jak i całych formacji boiskowych akcji. U nas tego nie było. Jakieś próby (przeważnie żałosnie nieskuteczne) indywidualnych czy – góra – dwójkowych szarpnięć, czyhanie na błąd przeciwnika czy jakiś stały fragment gry... To wszystko, co mieliśmy do zaproponowania w tych zawodach. A to bardzo mało.
Czasem, kiedy nie idzie, kiedy brak pomysłu, a rywal dominuje w posiadaniu piłki i w operowaniu nią, trzeba zjednoczyć się w monolit defensywny i próbować szczęścia w kontrach. Tymczasem Milan w obronie grał chaotycznie, elektrycznie, niechlujnie. A wyprowadzanie kontr! Boże, przecież to była jakaś okrutna parodia tego elementu gry; jakiś ponury żart – ślamazarne i bezmyślne wychodzenie dwoma, trzema graczami, którzy gubili i tak już jednostajnie niskie tempo i nierówny rytm poprzez złe dogranie piłki do kolegi lub zapętlenie się w kółeczkach kręconych przy pierwszym napotkanym rywalu. Tragedia.
Donanruma zawinił przy straconym golu. Bez dwóch zdań. Chłopak jest w słabej formie mentalnej, co widać. Nie mam zamiaru go bronić, bo wybrał sobie taką a nie inną pozycję boiskową. A jest to pozycja najbardziej niewdzięczna. Jednakże to nie on przegrał te derby. Przegrała je cała drużyna, z Gattuso na czele. Co zrobiła pozostała część zespołu przez te 90 wcześniejszych minut, żeby ewentualny błąd Gigio (który, niestety, okazał się być nie tylko ewentualnością, a faktem) nie zaważył o naszej przegranej w tych derbach? Śmiem twierdzić, że żenująco mało. Nasz bramkarz popełnił koszmarny błąd, ale stało się to przez to, że piłkarze przeciwnika kilka razy dali mu okazję do tego, by mu się takowy przytrafił. Ile razy nasi gracze z pola dali taką szansę Handanovićowi? Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie!
Donnaruma zawinił ewidentnie, ale nie przegrał tego meczu. Przegrał go KAŻDY z naszych piłkarzy, od naszego golkipera, przez Romka, Biglię, Suso, Higuaina a na Bakayoko kończąc. Najbardziej przegrał go ten, który uporczywie wystawia Donnarumę w pierwszym składzie, czyli sam Gattuso. Jednak nie ten zarzut wobec Rino ja uważam za główny. Problemów jest kilka.
Mówiłem już o tym na początku obecnego sezonu. Nasz szkoleniowiec jest nie tylko mentalnie przyspawany do pewnych nazwisk, ale też kurczowo trzyma się jednego jedynego ustawienia. Ustawienia, do którego nie mamy piłkarzy.
Suso to co prawda skrzydłowy, ale skrzydłowy nietypowy. Nie ma jakiejś oszałamiającej szybkości, więc nie gra twarzą do bramki przeciwnika. Ma jednak świetną technikę, bardzo dużo widzi i ma mega szybką nogę, więc bazuje na dryblingu, niekonwencjonalnych podaniach, strzałach. Taki skrzydłowy może być skarbem dla drużyny, pod warunkiem, że po drugiej stronie ma się skrajnego napastnika o dokładnie odmiennej charakterystyce. Czyli – szybkość, przebojowość, sprinty plecami do własnej bramki. My mamy JEDNEGO JEDYNEGO takiego gracza. Samu Castillejo. No ale on nie gra. Gra ogony lub w ogóle nie podnosi się z ławki, podczas gdy na lewym skrzydle gra Hakan, który skrzydłowym nie jest wcale. I nigdy nie będzie. Wczoraj zmienił go Cutrone. Myślałem, że oznacza to przejście na formację z dwoma napastnikami. Gdzież tam! Nasz młody Patryczek, chłopak urodzony do tego, żeby gnębić przeciwnika w jego własnym polu karnym, musiał decyzją trenera miotać sie przy linii i próbować ( z żałosnym skutkiem) dośrodkowań w pole karne! Przecież to zabijało wszystkie atuty, jakie ma ten chłopak – klasyczna boiskowa ‘’dziewiątka’’! Od momentu tej zmiany nasza drużyna juz w ogóle umarła w ofensywie, choc wcześniej też leżała i zdychała.
Chwieje się też w posadach mit Gattuso jako wielkiego motywatora. Bo jeśli szczytem motywacji piłkarzy AC MILAN w spotkaniu DERBOWYM ma być jedynie kopanie po kościach rywali, to ja wysiadam. Co to, my jesteśmy Chievo Werona? Walka fizyczna w derbach – jak najbardziej, ale przede wszystkim walka sportowa i pokazanie dominacji pod tym względem! Tymczasem dominował Inter. Od pierwszej do ostatniej minuty. Nasi piłkarze w siebie najzwyczajniej w świecie nie wierzyli. Jakby przyjęli taką optykę, że są sportowo gorsi i się z nią pogodzili. Nie było widać pewności siebie.
No ale żeby nie tylko trenera obwiniać. W meczach takich jak z Napoli czy Interem (oba oczywiście zupełnie od siebie różne w przebiegu, ale z identycznym efektem finalnym) boleśnie widać też to, o czym pisałem dość mocno obsesyjnie na poczatku obecnego sezonu. Tej grupie brak na boisku lidera! Gracza doświadczonego, mentalnie żelbetonowego,nauczonego wygrywać trofea - takiego, który swoimi umiejętnościami, swoją wiedzą, swoim charakterem oraz żadzą zwycięstw byłby dla tej grupy wzorem, przykładem, sterem. O to nie zadbano podczas letniego okienka transferowego. Nie jest takim piłkarzem Higuain i nigdy już nie będzie. Swoją drogą, pamiętam, jak wielu z nas miało nieustanne pretensje do Carlosa Bakki, że ten nie jest w stanie strzelić ponad 20 goli w lidze. Kolumbijczyk grał w Milanie sporo słabszym kadrowo od dzisiejszego ACM, a jednak często się na nim wyżywano i często robiono zeń kozła ofiarnego niepowodzeń Milanu. Coż, ciekaw jestem, czy podobny hejt spadnie na kupionego za ogromne pieniadze i zgarniającego tak kosmiczną pensję Pipitę, jeśli jemu ta sztuka się nie uda. Na razie ma na końcie 4 trafienia ligowe, więc te 20 bramek wcale nie bedzie dlań takie łatwe. Może skończy sie w końcu bajdurzenie o napastnikach, którzy są ‘’gwarancją 20+ goli w sezonie’’. Bo nie ma takich napastników. Po pierwsze dlatego, że futbol to gra zespołowa, i jak zespół nie funkcjonuje, to największy czarodziej w ataku też zawodzi. Po drugie – bo jest to sport. I gwarancji nie ma nigdy.
Derby już za nami. Przegrane. W fatalnym stylu. Na razie na pewno nie jesteśmy zespołem na miarę Ligi Mistrzów. Nie ma się co oszukiwać – to nie nasz poziom. Przed nami jeszcze długa droga. Ale właśnie dlatego, że taka ona długa, Milan musi rozwijać się jak najszybciej! Nie ma wyjścia! Już i tak tyle czasu straconego! Ja na razie jakiegoś wielkiego skoku jakości po prostu nie widzę. Może się nie znam, ale kiedy obejrzę byle jaki mecz fazy grupowej Champions League, a potem mecz Milanu, to widzę różnicę. Dużą. Tak rok temu, jak i dziś...