Carlo Ancelotti udzielił wywiadu dla Correre delo Sport, w którym wspominał m.in. przegrany przez Milan finał Ligi Mistrzów z 2005 roku.
- W Stambule byliśmy lepsi od Liverpoolu. Do przerwy mogliśmy prowadzić 4:0 cz 5:0. Ostatecznie skończyło się na trzech bramkach. Potem stało się co się stało... Kiedy doszliśmy do rzutów karnych, wiedziałem już, że przegramy. I pomyśleć, że miałem najlepszą kadrę specjalistów od rzutów karnych: Pirlo, Sheva, Kaka, Tomasson, Serginho. W przeciwieństwie do finału który odbył się dwa lata wcześniej (2003 r. z Juventusem, przyp.red), kiedy musiałem wystawić do strzelania jedenastek trzech obrońców - Kaladze i Nestę oraz Serginho. Kiedy udało nam się przetrawić tę Stambuł? Dwa lata później pokonując Liverpool w Atenach. Pamiętam, że w ich półfinale z Chelsea wszyscy kibicowaliśmy Liverpoolowi. Wydawało się to znakiem przeznaczenia. Ten sam przeciwnik, ten sam trener, kolejny finał, szansa na uleczenie ran.
Nie u mnie stary.
Ten wieczór zostanie ze mną już na zawsze.
Kurwa jak takie rzeczy kształtują charakter.
FORZA MILAN
Ten wyraz twarzy i kiwanie głową do kolegów z drużyny, tak
jak by już wiedzieli że mogą wszystko.
Japie.... jakie to było meczycho
FORZA MILAN