Kiedy Milan zrezygnował z Mattii Caldary, pozwalając mu wrócić do Atalanty, nie brakowało rozczarowanych i niezadowolonych, przekonanych, że młody stoper wciąż miał coś do udowodnienia w barwach Rossonerich. Ta "frustracja" została wyładowana na barkach Simona Kjaera. Wielu przyjęło wiadomość o jego transferze z ogromnymi wątpliwościami, podsycanymi również trudnościami, jakie Duńczyk miał podczas gry u Gasperiniego. Karabiny krytyków były gotowe do wykonania wyroków po pierwszym błędzie byłego gracza Romy, ale broń, już wcześniej załadowana, została najpierw rozbrojona, a następnie umieszczona w piwnicy. Kjaer niemal natychmiast wskoczył do podstawowej jedenastki.
Za moment zwrotny zakończonego sezonu określa się dołączenie do drużyny Zlatana Ibrahimovicia. Ocena na pewno poprawna, ale nie do końca kompletna, bo wraz z powrotem Szweda należy również wspomnieć o zakupie Kjaera. Milan potrzebował pewności w obronie, potrzebował gracza, który wiedziałby jak uzupełniać się z Romagnolim. Gracza, który potrafiłby dobrze kryć i grać w powietrzu, a także w parterze. 31-latek grał tak, jakby nosił barwy Rossonerich od niepamiętnych czasów, świetnie radząc sobie nawet z przeciwnikami na najwyższym poziomie. Po przerwie związanej z pandemią jeszcze bardziej się poprawił, grając wszystkie mecze z wyjątkiem wyjazdu na SPAL.
Odkupienie Duńczyka, które miało miejsce w połowie lipca, było aktem koniecznym i logicznym. Kjaer nie jest zbyt młody, ale ze względu na rolę, jaką pełni, wciąż ma przed sobą wiele lat kariery. Pomimo filozofii grupy Elliott, mądrze postanowiono wydać jedyne 3,5 miliona euro. Ten transfer można porównać do zakupu Barzagliego przez Juventus w w styczniu 2011 roku. Mając trzydzieści lat, stał się mocnym punktem zespołu na dziewięć sezonów. Oczywiście nie można wyciągać pochopnych wniosków, ale po latach trudności i gorączkowych poszukiwań, obrona Rossonerich działała dobrze nawet po kontuzji Romagnolego.
Autorem tekstu jest Mateo Calcagni z portalu MilanNews
Jak na niego patrzę od razu przypomina się mecz z Juventusem w którym tyle razy dostał piłką w twarz, że po meczu wyglądał jak Rocky.
Jednakże absolutnie nie spodziewałbym się, że Simon stanie aż taką skałą, na której będzie można budować kolejna lata.
To co w powietrzu niszczył Lewego to aż smutno się robiło to raz, a dwa - długie, celne passy na Corneliusa, który wszystko zgrywał. Miałem wrazenie, że cała taktyka wówczas Dunczykow to Kjaer i Cornelius.
Przyznam, że jeśli Ibra by został to ja bym takiego Corneliusa z chęcią przyjął, bo na rezerwę idealny, a dla mnie to taki trochę słabsza wersja Duvana.
Forza Simon!