Odkąd w Serie A za zwycięstwo przyznawane są trzy punkty, Zlatan Ibrahimović jest pierwszym piłkarzem, który zdobył dla rossonerich co najmniej jedną ligową bramkę w siedmiu spotkaniach z rzędu. Do tej pory rekord należał do Andrija Szewczenki i... samego Ibry z czasów pierwszego podejścia Szweda do gry w czerwono-czarnych barwach. Obaj snajperzy trafili wówczas w sześciu starciach z rzędu.
Teraz Ibrahimović może celować w rekord całej ligi. A ten dzierżą Gabriel Batistuta, Ronaldo oraz Fabio Quagliarella - trafiali do siatki w jedenastu kolejnych potyczkach.
Zgadzam się z tym co piszesz i mam podobne obawy. Zlatan to wielki Pan Piłkarz! Jednak miałem ambiwalentne podejście do jego powrotu, natomiast patrząc z perspektywy ostatnich mięsięcy dał tej drużynie tak dużo że aż głupio jest cokolwiek złego o nim napisać. Jednak każdy kolejny mecz oglądam z coraz większą obawą patrząc na jego gesty w stronę kolegów i mam wrażenie że zaraz coś wybuchnie i cała atmosfera posypie się jak domek z kart. Wczoraj zobaczyłem pierwszy raz jak już niektórzy gryźli się w język żeby impulsywnie nie odpyskować Zlatanowi. Tak samo po strzeleniu gola miałem wrażenie że średnio chętnie większość leciała z gratulacjami i naprawdę mam duże obawy co do przyszłości.
;)
Sam gram w piłkę od wielu lat - fakt, że na zupełnie innym poziomie, ale jednak. Wiem doskonale jak to działa, natomiast wiem też, że niezależnie co koledzy z drużyny będą mówić, oni w pewnym sensie cierpią z powodu wielu boiskowych wyborów i zachowań Szweda. Nie gra się dobrze, kiedy ktoś jest wiecznie niezadowolony z twoich boiskowych decyzji, zwłaszcza, kiedy ten "maruda" psuje najwięcej zagrań ze wszystkich. Nie gra się dobrze, kiedy zaliczasz mnóstwo pustych przebiegów, zniweczonych przez notoryczne, naiwne straty tego samego kolegi... Gra ze Zlatanem u boku kosztuje ten zespół więcej sił i fizycznych i psychicznych niż jest to niezbędne. Trochę taki syndrom o którym się mówiło, że występuje w zespołach bodajże Mourinho - gdzie intensywność pracy jest tak duża, ze gracze po pewnym czasie tego nie wytrzymują. Zmierzam do tego, że w przypadku takiego Cristiano Ronaldo czy Lewandowskiego ich krzyki i ewentualne marudzenia będą bronione przez jakość którą dają na boisku i przez fakt, że rażące błędy popełniają rzadziej niż częściej. U Szweda jest inaczej - nogi nie nadążają za mentalnością, przez co robi się irytujący. Doceniam fakt, że świetnie gra w powietrzu i dobrze zastawia piłkę. Pod tym względem jest taktycznym punktem odniesienia w wielu spotkaniach i dlatego jest ważnym ogniwem Milanu. Natomiast drażni mnie to, że niemal w każdym meczu zastanawiam się czy nasz największy as w sposób czysto piłkarski (nie mieszam tu mentalności) bardziej tej drużynie pomaga czy przeszkadza.