Siedemnaście miesięcy temu, 22 grudnia 2019 roku, Milan poniósł najwyższą porażkę w XXI - uległ na wyjeździe Atalancie Bergamo 0:5. Kilka godzin później Zlatan Ibrahimović wykonał telefon do ówczesnego dyrektora klubu, Zvonimira Bobana, mówiąc: "Gratulacje, pozyskaliście Ibrahimovicia". Anegdotę zdradził sam Chorwat. I gdy wtedy doszło do tąpnięcia po kompromitacji tak wielkiej, że trudno było ją sobie wyobrazić, to dziś dół ten okazuje się trampoliną. Rossoneri z miesiąca na miesiąc rozkręcali się, grali coraz lepiej, niekiedy jak z nut, a wszystko podsumowali ponownie w Bergamo. Pokonując Atalantę 2:0 wrócili do Ligi Mistrzów po siedmiu latach przerwy i zgarnęli wicemistrzostwo Włoch. Misja zaliczona, historia spięta klamrą!
Pięknie, że tak się stało, życie piszę jednak niesamowite scenariusze, kto po 5:0 się spodziewał, że jesteśmy już bliżej LM niż dalej, że za chwile Milan zacznie z miejsca grać jak z nut i wygrywać spotkanie za spotkaniem.
Forza Milan