Matteo Gabbia wypowiedział się po sparingu z Zalaegerszegi: "To był ważny test, przykro nam, że wynik nie był pozytywny. Nie przechodzimy nad nim do porządku dziennego i jesteśmy rozczarowani. Chcieliśmy wygrać, bo taka jest nasza mentalność. Ciężko pracowaliśmy, aby być w tym miejscu, w którym jesteśmy i teraz każda porażka nas boli. Będziemy pracować dalej, aby się poprawić, wrócić do optymalnej formy, nabrać błysku i do kolejnego meczu - jak również do debiutu ligowego - przystąpić w najwyższej dyspozycji. Forma? Czuję się dobrze, kondycja jeszcze nie jest najlepsza, ale jestem zadowolony z postępów, z tego jak reaguje organizm po tych pierwszych 20 dniach pracy i że trener pozwala mi się ogrywać. Mam nadzieję, że dostanę kolejne szanse w następnych sparingach. Zgrupowanie? Będziemy razem 4 dni, skoncentrowani na treningach, poprawie gry, integracji. To bez wątpienia potrzebne. Jesteśmy grupą, która lubi się nawzajem, dobrze razem trenuje i jest zaangażowana. Postaramy się stworzyć coś wyjątkowego także w nowym sezonie".
Nawet nie chodzi o brak umiejętności, bo spokojnie z Gabbii byłby stoper numer 4, a może nawet numer 3, bo nie jest złym piłkarzem. Jest jednak strasznie elektryczny, a to cecha obrońcy, z której nie da się wyleczyć, i zawodnicy mają ją nawet do końca kariery. Gabbia może rozegrać całe dobre spotkanie, ale za każdym razem, kiedy będzie interweniował, to kibice będą drżeli o wynik tej interwencji.
I to nie jest efekt braku ogrania i siedzenia na ławce. Spójrz na Kalulu, który wchodzi z rezerwy do pierwszego składu i gra na pewniaka. Spójrz na Bennacera, który wraca po kontuzji i czyści w środku pola (Algierczyk nawet będąc w kiepskiej dyspozycji w odbiorze piłki jest na poziomie światowym). Spójrz na Tomoriego, który nie gra z powodu kontuzji, wraca po jakimś czasie i goli napastników równo. To się albo ma, albo nie. Gabbia tego nie ma. Żeby to nadrobić, musiałby mieć wybitne predyspozycje do grania, a on takich nie ma. To typowy średniak, który nigdy poza pozycję numeru 3-4 nie wyskoczy, chyba że w jakimś klubie z drugiej dziesiątki tabeli.
W przeciwieństwie do Maldiniego czy w minionym sezonie Lazeticia (pół sezonu w klubie, a kilka minut na koncie), Gabbia grał naprawdę dużo jak na rezerwowego. Nie pokazał nic. Chętnie bym sprawdził, jak się spisze na wypożyczeniu, ale podejrzewam, że rozwinie się niewiele i będzie drugim Ruganim - wieczny numer cztery w swoim klubie.