Trener Stefano Pioli wypowiedział się dla Sky na temat swoich wspomnień związanych ze zmarłym kilka dni temu Sinisą Mihajloviciem.
- Wiele razy się widzieliśmy, ale nigdy nie miałem okazji poznać go bliżej. Stajemy naprzeciw siebie jako przeciwnicy i witamy się przed oraz żegnamy po meczach. Sinisa był przykładem odwagi i wytrwałości w stawianiu czoła tak trudnej sytuacji. Wszystkie te przejawy sympatii wobec niego, które widzimy i widzieliśmy, świadczą o tym, że był człowiekiem o dużej wartości. Pozostawił po sobie pamięć o swojej sile, był człowiekiem, który cieszył się wielkim szacunkiem.
Często myślę o Sinisy ostatnimi dniami...
Patrząc na zdjęcie, wygląda jakby nasz trenejro pouczał Sinisę jak jakiegoś ucznia... :)
Wyobraź sobie, co musiał czuć Sinisa, nękany bólem, ograniczeniami fizycznymi i cierpieniem, jednocześnie trenując i przebywając na codzień wśród młodych, pełnych wigoru byczków. Wśród ludzi o końskim zdrowiu. Nie wierzę, że taka sytuacja też musiała go boleć. Kurewsko przykre to wszystko:(
A ja myślę, że to kwestie już totalnie osobiste i taki widok piłkarzy mógł mu dawać silę do walki z chorobą i generować chęć do życia.
Przykro, że już odszedł z tego łez padołu. Był wielkim rywalem, piłkarzem, trenerem i zawsze go darzyłem szacunkiem i sympatią.
Niech spoczywa w pokoju.
Nie uważam, że śmierć na białaczkę w wieku 53 lat jest "sprawiedliwa". Pozdrawiam.