Były dyrektor Milanu, Paolo Maldini był gościem podcastu 'PoretCast' Giacomo Porettiego, gdzie opowiedział liczne anegdoty z przeszłości i teraźniejszości. Nie stronił również od żartów. Jest to pierwsza publiczna wypowiedź Maldiniego po zakończeniu przygody menedżerskiej w Milanie.
Dlaczego zawsze w Milanie? "Trudno jest piłkarzowi zaczynać i kończyć karierę w tym samym zespole. W moich czasach nie było mody na wyjazdy za granicę. Miałem szczęście, że znalazłem drużynę i prezydenta Berlusconiego, którzy mieli takie same cele jak ja".
"Zaczynałem na południu Mediolanu, poszedłem do szkoły Leonardo Da Vinci, a następnie do szkoły Pio X. W tamtym czasie nie można było wydawać kart przed ukończeniem 10 roku życia, więc czekałem do tego wieku, aby udać się na przesłuchanie do Milanu. Zapytali mnie, na jakiej pozycji gram, a ja odpowiedziałem: jaka pozycja jest wolna? W rzeczywistości zaczynałem na prawym skrzydle, a następnie w wieku 14 lat jako obrońca. Trener Braga kazał mi podpisać dokument, a w raporcie napisano, że nigdy nie siedzę spokojnie".
Dzisiejsza piłka nożna? "Zaczynałem od Baresiego i Bergomiego, a skończyłem na Pato i Pirlo. Poznałem kilka pokoleń piłkarzy. Pokolenia się nie zmieniły, ale presja się zmieniła - na gorsze. Media społecznościowe stawiają przed nimi wiele oczekiwań. Rodziny często również mają duże oczekiwania. W rodzinie postrzegają cię jako nieoszlifowany diament i wiele od ciebie oczekują. A może czasami chłopak nie jest w stanie wytrzymać presji w 100%. Piłka nożna to sport zespołowy, są w niej chłopcy różnych narodowości, nie trzeba myśleć tylko o sobie, ale o dobru drużyny. Czasami musisz pracować tylko dla swojego kolegi z zespołu, bo to nie jest dla niego dobry dzień. Chłopcy nie zawsze są świadomi władzy, jaką mają nad fanami".
Derby? "Zacząłem grać dość młodo, kiedy wchodzisz do szatni, zdajesz sobie sprawę, w jakim jesteś stanie, czy jest dobrze, czy nie, wszystko jest kwestią napięcia. W Lidze Mistrzów też mieliśmy derby, pamiętasz? (śmiech) W tym przypadku napięcie było najwyższe. Potem, kiedy osiągniesz pewien wiek, po prostu poczekasz na ten mecz. Kiedy pytają mnie, za czym tęsknię, odpowiadam: za atmosferą w szatni, tą mieszkanką strachu i emocji przed meczem, kontaktem i adrenaliną między ludźmi. 80 tysięcy kibiców to dużo. To ja rozegrałem najwięcej derbów ze wszystkich".
Różnice między piłkarzem a menadżerem? "Jest ogromna różnica. W jednym przypadku "cierpisz" z powodu wyniku, a w drugim "decydujesz". Bardzo cierpiałem i byłem wzburzony. Z kolei Ricky Massara cierpiał, ale w ciszy. Nigdy nie będę trenerem. Kiedyś widziałem tatę, który zawsze miał przygotowaną walizkę. Być może spotyka się takich prezydentów... ja nie miałem na to ochoty. Kiedy odszedłem, wiedziałem, czego nie chcę robić".
O Leão: "Rafa to wielki talent, niezależnie od tego, czy jest piłkarzem, modelem czy piosenkarzem, ma w sobie coś ważnego. Dwa dni przed meczem poprosił mnie o wypuszczenie krążka, powiedziałem, że to nie problem, ale w sobotę powinien był strzelić dwa gole, nie strzelił, ale zaliczył asystę (śmiech). Najlepszą rzeczą w obecnych latach są właśnie relacje osobiste. Przyjechał z Lille, był wielkim talentem, ale wciąż musiał się wykazać. Relacja, którą z nim tworzysz, jest najlepszą rzeczą, jaka ci została, ważniejszą niż trofea i wygrane mecze. To zawsze są relacje osobiste, więc możesz poświęcić się na rzecz szkolenia tych chłopaków".
Najważniejsze zwycięstwo? "Kiedy wygrywasz po raz pierwszy, zdajesz sobie sprawę, że możesz wygrać. Pierwsze scudetto z Sacchim uświadomiło mi, że mogę wygrać i to utkwiło mi w pamięci".
Najtrudniejsza porażka? "Kiedy przegrywa się finał lub półfinał Mistrzostw Świata z Maradoną, nie jest to łatwo. Nawet w finale w Stambule strzeliłem gola po 40 sekundach. Po golu pomyślałem: dziwny wieczór, zdobyć bramkę w finale Ligi Mistrzów po 40 sekundach..."
O Messim: "Kogo chciałbym kupić? Myślę, że taki zawodnik jak Messi byłby spektakularny dla każdego, nawet jeśli jest już późno. Kiedy przeczytałem, że może dołączyć do Interu, zasmuciło mnie to. Przez 10 dni próbowałem go sprowadzić do Milanu, ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że to niemożliwe".
Intensywnie o tym myslalem. Ale przestalem.
Mozna to wpisac w CV?
Paolo trzeba było brać przykład z Adriano i transferu Ibry. Umówić się u Messiego w domu i zakomunikować mu, że będziesz siedział u niego w salonie tak długo, aż podpisze kontrakt. Po tych 10 dniach by pękł :)
Ciekawe, na ile to była złośliwość wobec nowego Zarządu, a na ile ironiczne już przedwczesne spekulacje wobec dziennikarzy włoskich, którzy dzielą Mistrzostwo już dzisiaj pomiędzy Juve A Inter.
A później korpo się obraziło i jak go nie sprowadził, to go wytentegowali ;)