W sobotnim spotkaniu z Bologną Milan zmarnował aż dwa rzuty karne. Najpierw uderzenie Oliviera Giroud wybronił Łukasz Skorupski, a w drugiej połowie Theo Hernández trafił w słupek. Poprzednio Rossoneri nie wykorzystali dwóch rzutów karnych w spotkaniu Serie A 12 czerwca 1955 roku. Tamten mecz wygrali aż 6:0, ale jedenastki zmarnowali Schiaffino i Nordahl.
Majk, to przede wszystkim dał ciała przy pierwszym golu.
Sęk w tym, że przy strzale niemal z zerowego kąta, bramkarz nie powinien się rozkraczać jak stara lampucera, tylko opuścić jedno kolano w dół. Wiedzą o tym nawet dzieci grające na podwórku na trzepaku.
Jest to kolejna szmata puszczona przez Majka i nawet nie ma o czym tu dyskutować.
Brakuje słów na to, co wczoraj się działo. I to nie jest pierwszy raz, ale to już nie powinno dziwić. Dopóki Stefano jest trenerem Milanu, to takie sytuacje będą mieć miejsce notorycznie. Chociaż wczoraj za bardzo nie zawinił - poza klasycznym obsraniu się w majtki, kiedy RLC strzelił na 2:1. Z drugiej strony nikt nie kazał fatalnie strzelać Giroud i Theo jedenastek, ten mecz to jakieś apogeum żenady i frajestwa w wykonaniu Milanu.
Pytanie tylko czy nawet przy wykorzystanym karnym już przy 2-1 nie zaczęła by się murarka, a jak Milan szybko zaczyna murować to przeważnie kończy się porażką...
Chłop już kompletnie nie domaga.
Dodatkowo trzeba coś zrobić z gwiazdeczkami Theo i Leao, bo patrzeć na ich brak gry obronnej, cofania, straty, to zęby bolą.
Przy obecnej taktyce brakuje kogoś defensywnego.
Mike też obniżył loty, wczoraj puścił farfocla.
Reszta panowie, zgadzam się z wami.