Zvonimir Bonan udzielił wielu ciekawych wypowiedzi w rozmowie z Andrei Longonim na kanale YouTube (Milan Hello). Boban opowiedział m.in. o ciekawych wydarzeniach z czasów pracy dla Milanu (czerwiec 2019 – marzec 2020). Obecnie 56-latek jest prezesem Dinamo Zagrzeb. Poniżej przedstawiamy najciekawsze fragmenty z przeprowadzonego wywiadu.
Czy aktualnie różnica między Interem a Milanem jest bardzo duża? "Jeśli spojrzymy na wyniki, to oczywiście. Kiedy spojrzymy na klub – oczywiście. Kiedy spojrzymy na to, co Inter i Milan reprezentują dzisiaj – oczywiście. Łatwo to zrozumieć, to bardzo smutne, ale na poziomie technicznym nie sądzę, by byli aż tak daleko. Na poziomie tego, jak stworzyć drużynę, która dobrze funkcjonuje, tak – Milan jest daleko. Jeśli Milan dokona trzech, czterech właściwych wzmocnień, które nieco przywrócą równowagę i nadadzą logikę grze, której nie ma, ponieważ nie było jej przez cały obecny sezon. Wtedy można mieć nadzieję, że będziemy mieli prawdziwą drużynę. W tej chwili to nie jest prawdziwy zespół, a Inter nim jest. To konkurencyjna drużyna, która zawsze wie, czego chce, która ma jasną tożsamość. My nie mamy tożsamości. Można powiedzieć, że było 100 różnych tożsamości w tym sezonie i żadna ostatecznie nie była właściwa, ponieważ nie można, z tymi zawodnikami mieć jasnej tożsamości. I wielu z nas zrozumiało to już latem. To było jasne od lata, a potem niestety okazała się smutną prawdą".
Cofnijmy się do 2019 roku, kiedy zostałeś dyrektorem w Milanie. Jakie masz wspomnienia z tego okresu? "Opuściłem FIFA, Paolo zadzwonił do mnie, gdy Leonardo odszedł. Moja praca na rzecz FIFA była już prawie zakończona, trzeba było tylko nią odpowiednio zarządzać po tym, jak uporządkowaliśmy organizację w ciągu trzech lat. Paolo chciał odejść, powiedziałem mu: »Jesteś bardziej Milanem niż Milan, który istnieje dzisiaj, nie możesz odejść«. Więc dołączyłem do Milanu. Paolo nie był pewien czy zostać, czy nie, ja byłem szczęśliwy, że wróciłem do klubu, który bardzo kocham. Nie urodziłem się Milanistą, ale nim zostałem. Ten klub ma coś innego w porównaniu do wszystkich klubów, które znałem, i mówię to nie dlatego, że tam grałem, ale dlatego, że to prawda. Przybyłem, zdałem sobie sprawę, że drużyna musi zostać całkowicie zmieniona i faktycznie, w ciągu sześciu miesięcy wymieniliśmy 13 zawodników. Było jasne, że nie byliśmy kompletni, faktycznie po zakończeniu mercato powiedziałem w wywiadzie, że dzieciaki nie mogą grać same. I klub był o to wściekły. Ale musiałem to powiedzieć, ponieważ było to słuszne, nie mogli rozwijać się sami. Faktycznie w styczniu sprowadziliśmy Kjæra i Ibrahimovicia – dwa fundamentalne wzmocnienia na całą drogę do scudetto. Odszedłem dwa miesiące później z powodów, które znają kibice Milanu. Bez tych dwóch, zwłaszcza bez Ibrahimovicia, nic nie powstałoby z tego Milanu, który zmierzał po mistrzostwo, a także do tożsamości, którą Piolemu udało się zaszczepić, mimo że wiele rzeczy się do końca nie zgadzało".
Czy jest jakiś zawodnik z tamtego czasu, którego wspominasz z dumą? "Było porozumienie z Paolo: miał więcej do powiedzenia na temat obrońców. Zrobiliśmy to razem, odnieśliśmy sukces, ponieważ mieliśmy do siebie duży szacunek. Czasami lubiłem obrońcę, który dla Paolo był katastrofalny. Natomiast jeśli chodzi o ramy taktyczne, ja, grając jako pomocnik we wszystkich systemach, lepiej rozumiałem pewne rzeczy niż Paolo. Ostatecznie wybieraliśmy zawodników razem, nigdy nie było piłkarza zakontraktowanego bez zgody drugiego. Może umowa z Saelemaekersem była zabawna, zrobiłem to prawie wszystko sam: operacja za 6 mln euro, która potem stała się 8 i ktoś będzie musiał to kiedyś wyjaśnić... Muszę powiedzieć, żeby nie być nieeleganckim, że zrobiłem kilka dość dziwnych rzeczy z Furlanim w tym sensie, że musieliśmy przekonać Gordona Singera, żeby pozwolił nam wydać środki uzyskane ze sprzedaży Suso i Piątka".
Kiedy zdałeś sobie sprawę, że coś jest nie tak? "Od samego początku. Już wtedy, gdy Paolo był w domu, gdy opowiedzieli mi o pomyśle, jak to działa, powiedziałem sobie: »W takim razie musimy walczyć z naszymi właścicielami dla dobra Milanu«. A Paolo odpowiedział: »Mniej więcej«. Nie jest tak, że nie wiedziałem przed dołączeniem, że pewne rzeczy nie będą dla nas problemem w naszej pracy. Przyjąłem to jako bardzo duże wyzwanie, dla mnie skończyło się to przedwcześnie, ale zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, ponieważ to musiało zostać zrobione. Już w sierpniu odebrali mi prawo do podpisów, nie mówiąc mi o tym. Dziwne… Wszystkim, którzy chcą wiedzieć, jak poszło, mówię, przeczytajcie wywiad Paolo Maldiniego dla La Repubblica. Tam jest święta prawda. Jest wiele brzydkich szczegółów, ale nie obciążajmy ludzi tyloma małymi, bezużytecznymi historyjkami i śmieszną podłością. Umiejscowiono tam pewnego Endricka, który nie wie, co rozumie o piłce nożnej, który musiał zatwierdzić to, co robiliśmy. Chociaż byłem tam tylko kilka miesięcy, jestem dumny z tego, czego dokonaliśmy. Pokazała to nie moja praca, ale Paolo i Ricky'ego, którzy byli bardzo dobrzy pomimo trudności w stworzeniu świetnej ścieżki, a następnie wygraniu scudetto. Podpisałem trzyletni kontrakt i miał on upłynąć następująco: pierwszy rok na oczyszczenie, drugi na stabilizację, a trzeci na stworzenie konkurencyjnego zespołu. We wszystkich tego typu działaniach potrzeba trzech lat, a co dopiero w klubie takim jak Milan: to minimum. Ale po trzech miesiącach pozbawili nas legitymacji »zasadzką«, jak to nazwał Paolo. Ale tak to działa, fundusz działa w ten sposób: jeśli jutro kupią za 10, musi być warte 15, nie ma w tym logiki, oni nie są ludźmi świata piłki. To nie złośliwość, oni nie rozumieją piłki nożnej".
W wywiadzie z lutego 2020 roku pojawiają się trzy kluczowe pojęcia: ambicja, milanizm i włoskość… "Mówiłem o de-milaniźmie. Było jasne, że chcieli sprawić, by ta siła pragnienia przynależności zniknęła. To zbyt wielkie emocje dla kogoś, kto chce kontrolować rzeczy w inny sposób. "Always Milan" – co to, do cholery znaczy? Cały świat wie, czym jest Milan, nawet wrzucili hasło "Always Milan" na klubowy autokar. To irytujące, spłaszcza rzeczy, sprawia, że stajesz się prawie robotem. To jest idea, że kibice stają się klientami, a piłkarze aktywami. I tak dalej... To ich sposób działania".
Ktoś w okolicach Mediolanu, kiedy dyskutowano o zakupach, miał tendencję do przypisywania pewnych operacji Moncadzie, aby zdyskredytować cię i Maldiniego. Jakie były twoje relacje z Geoffreyem? "To świetny skaut, świetny główny skaut. Ale wszystkie biura skautingu na całym świecie znają tych samych zawodników. Może się zdarzyć, że ktoś dotrze do tego czy tamtego, ale w przypadku Rafaela Leão – widział to cały świat. Ważne było, aby zrozumieć, czy Leão może zmienić pewne postawy, aby grać w Milanie. A Moncada jest świetnym skautem, ale to my wybieraliśmy piłkarzy. On ci ich przedstawia i nigdy nie wchodzi w merytorykę, z elegancją. Bo to nie jest jego rola. Co on może wiedzieć o tym, co oznacza gra na San Siro? Uważam, że pokazaliśmy, że rozumiemy, kto może, a kto nie jest tego godzien. W końcu nie jest tak, że popełniono błędy przy podpisywaniu zawodników, ale są to rzeczy, które oczerniają moc pracy Paolo, którą wykonywał, podczas gdy ja pracowałem siedem miesięcy. Ale to właśnie w tych miesiącach dokonała się rewolucja, w której położono podwaliny pod drużynę, która wygrała później scudetto".
Czy był jakiś piłkarz, którego ty i Paolo chcieliście pozyskać, ale wam to nie wyszło? "Osobiście udałem się na zamknięcie umowy z Danim Olmo. To był styczeń 2020 roku. Wszystko było uzgodnione, może trzeba było trochę podnieść ofertę, ale to była umowa na 18 + 2 mln euro. Chłopak nawet nie żądał zbyt dużej pensji, ale później trzeba było zapłacić coś więcej i ostatecznie nie dostałem żadnej odpowiedzi, więc było jasne, że to się nie uda. Potem mieliśmy też możliwość zakontraktowania Dominika Szoboszlaia, wszystko było ustalone. Klauzula na 20 mln euro z Salzburgiem. Ponownie odrzucono ofertę i powiedziałem sobie: »Co jest?« Potem próbowałem się z nimi spotkać, ale oni nie chcieli nas widzieć przez dwa miesiące i musiałem zrobić to, co zrobiłem. Dla niektórych wydawało się to nagłe, ale nie było to nagłe. Uzgodniliśmy, że wszystkie środki pozyskane ze sprzedaży, zostaną reinwestowane. Więc mieliśmy do dyspozycji prawie 50 mln euro ze sprzedaży Suso i Piątka. Właśnie ta dwójka (Olmo i Szoboszlaia) miała zostać kupiona za środki ze sprzedaży. Co do Olmo, nie byłem na początku pewien, ponieważ miał dość dziwną pozycję na boisku, grał tuż za napastnikiem, a nasza taktyka opierała się na 4-3-3, a także 4-2-3-1".
Zwolnienie Paolo Maldiniego? "Wstydliwa sprawa, zrobiona w haniebny sposób. Nieprzyzwoita, niedopuszczalna i mógłbym powiedzieć tysiąc innych złych rzeczy. Przede wszystkim, niewytłumaczalna! Dla nich Paolo stanowił ostatnią przeszkodę w robieniu tego, co chcieli. A sprawa Tonaliego wiele ważyła. Paolo nigdy by nie pozwolił na jego sprzedaż. Mówimy o 70 mln euro, nie wiem dokładnie ile. Dużo pieniędzy, ale pieniędzy, które nigdy nie powinny trafić do Milanu, ponieważ Tonali nigdy nie powinien był opuszczać Milanu. Chłopak jest Milanistą. Kiedy się z nim skontaktowaliśmy, powiedział mi, że nigdy nie zgodzi się na transfer do Juventusu ani Interu. Paolo i Ricky uważali go za super postać. W pierwszym sezonie był zafascynowany miłością do Milanu, szacunkiem do stadionu i zasypywał nas wieloma pytaniami. Mój ojciec powiedział mi kiedyś: »Spójrz, on boi się grać«. To była prawda, ale biorąc pod uwagę jego potencjał, potrzebował jednego sezonu na dostosowanie się i swobodne oddychanie powietrzem w Mediolanie. Musiał stać się wolny, był na początku zbyt wielkim Milanistą”.
niestety mamy tego pecha, że dostalismy się w ręce funduszu - i to bardzo nieudolnego. nam potrzebny jest ktoś w stulu Romana Abramowicza, zrobił w Chelsea sporo odpałów, ale dobro klubu było zawsze na pierwszym miejscu