Wiecie co... Po golu Taarabta, pierwszy raz w tym sezonie po strzeleniu bramki przez nas nie potrafiłem pohamować okrzyku (cichego bo cichego, ale jednak) radości. Wcześniej po prostu gol ok, fajnie, teraz jednak było coś więcej. Nie wiem czemu. Szybko jednak pech zadbał żebym nie miał się z czego cieszyć...