Leonardo22
O tym samym pomyślałem i to miałem napisać :)
Niestety w tym momencie każdy z zespołów Serie A może z nami wygrać i jest dla nas równorzędnym przeciwnikiem. Dawniej przed meczem z takim zespołem człowiek był spokojny o wynik, a ewentualny remis lub porażka były jedynie wpadką. Teraz mówimy o walce z Empoli o trzy punty. Niestety tak to na ten moment wygląda.
Galliani jak zwykle powie po meczu (jeżeli nie wygramy, ale o tym nawet myśleć nie chcę), że wszystko idzie w dobrym kierunku. Niestety, ale niedługo będzie musiał się ubezpieczać przed każdym meczem Milanu w Serie A. Smutna, ale prawda.
Niemniej jednak liczę w końcu w ten Milan Inzaghiego, że odblokują się Panowie. Niestety ciężej jest z meczu na mecz, bo nie dość, że kontuzji przybywa, to jeszcze i kwestia pucharów coraz bardziej się oddala.
Pozostaje tylko Forza Milan! :)
Maximilanistaostatnio aktywny: Więcej niż rok temu, 2024-05-25
12 lutego 2015, 11:42
Galliani przechodzi samego siebie ;-) Jest to i irytujące, i zbawne, ale ? ponieważ podszyte prawdziwą desperacją ? jest też w tym i pewien tragizm. W marnym stylu będzie schodził ze sceny głównej Adriano. Szkoda, że nie zszedł z niej 2, 3 lata temu, byłby na zawsze symbolem tylko wielkiego Milanu. I on, i jego szef to ludzie z innej epoki ? dziś już nie wystarcza być cwanym i bezwzględnym; dziś nie wystarczają same zakulisowe machinacje i szemrane interesy. Świat się zmienia, Włochy się zmieniają, futbol się zmienia, biznes się zmienia. Natury nie da sie oszukać. B&G są dziś dla futbolu tym, czym jest dla muzyki Rolling Stones: karykaturą samych siebie; nie mają już energii, nie mają witalności, nie mają nic do zaoferowania. Ale wciąż są (stetryczałymi i niedołężnymi) narcyzami, żyjącymi dawnymi sukcesami i udającymi, że czas nie płynie; odcinającymi kupony.
PS. A propos kolegi poniżej, który użył sformułowania ??frajerzy do golenia??. Widzę, że hasło to pada coraz częściej (kilka/kilkanście dni temu ktoś nawet dosłownie pisał na tej stronie o ??kiełbasach w górę i goleniu??), co oznacza niechybnie, że książka Janusza Wójcika robi furrorę. ;-)
Nabyłem ją i ja, przeczytałem, i... posmutniałem. Naprawdę spodziewałem się kawałka mięsistej literatury faktu. Dostałem tylko lekko przynudnawe wynurzenia zakochanego do bólu w samym sobie grafomana, megalomana i kabotyna. Faceta, który potrafi uderzyć się tylko w nie swoje piersi. Ten człek naprawdę uważa się za geniusza, za wybitnego trenera i mega wartościowego człowieka. Wójt z uwielbieniem rozpisuje się o swojej drużynie olimpijskiej, o tym, jakie stworzył cudne cacko miażdżące rywali, ale po swojej przygodzie jako trener pierwszej reprezentacji ślizga się szybko i tak, by ani słowa samokrytyki nie wyartykułować. Zresztą, ten bufon i karierowicz pojęcia samokrytyki nie zna chyba w ogóle. Żenada (zwiekszają ją te ciągłe przechwałki, jakimi może popisywać się nastolatek, a nie facet w wielku Wójcika ? ja wszystkich znam, ja każdego mogę załatwić, ja mam najleszy łeb i piją wódę wiadrami a potem kaca nie mam,ja dmucham takie towary, że głowa mała i jestem w tym dobry, etc. Zgroza.).
No i największy zawód ? korupcja. Cóż o niej napisał Wójcik? A, coś tam robiłem, coś tam kupilem, ale to małe piwo. Inni 100 razy więcej kombinowali, 1000 razy więcej handlowali, etc. No oczywiście ? wszyscy winni bardziej, ja winny mniej, biedny miś.
A sprawa jazdy po pijaku? Co to za różnica, czy po torach tramwajowych czy nie? Wójcik ślizga się po temacie zastępczym, by gładziutko zamalować niezaprzeczalny fakt, że kierował w stanie upojenia alkoholowego. W kraju, gdzie współczynnik wypadków pod wpływem alkoholu jest jednym z największych w Europie, gdzie naprute barany zabijają ludzi, ten człowiek robi z siebie męczennika i ofiarę prowokacji. Winni ci, co go podkablowali, winni policjanci, co go złapali, a nie on, że nadźgany (pewnie po raz enty w życiu, tyle że ździwiony, że tym razem się nie upiekło tak znanej i lubianej w Warszawie ??osobistości??). No,myślę sobie, że bardzo to wychowawcze, bo zapewne wielu młodych ludzi przeczyta książkę o panu Wójciku i będą się jarać, że taki kozak z niego.
Książka ta, według hasła reklamowego, miała ??wstrząsnąć polską piłką??. Nie żartujmy. To tylko podszyta chęcią wybielenia się próba szpanu i lansu podstarzałego grafomana.