SCUDETTO


Suso w wywiadzie dla Sport Week: "Bycie przeciętnym piłkarzem mnie nie zadowala. Chcę więcej"

29 stycznia 2017, 00:52, Ginevra Wywiady
Suso w wywiadzie dla Sport Week:

W wieku 16 lat wyruszył, aby szukać piłkarskiego szczęścia w Liverpoolu. Nie udało się i jeszcze w zeszłym roku uważano go za niespełniony talent. Potem wszystko się zmieniło i dziś nikt inny nie jest dla Montelli równie niezastąpiony, co Hiszpan. To zasługa żelaznej dyscypliny, magicznej lewej stopy i silnego charakteru, który potrafi powiedzieć "nie". Gdyby jednak nie wyszło? "Chętnie zostałbym fryzjerem" – pisze o Suso Sport Week, weekendowy dodatek do La Gazzetta dello Sport.

 

Kto powiedział, że mamy w życiu tylko jedną szansę, aby wsiąść do właściwego pociągu? Jesus Joaquin Fernandez Saez de la Torre, pseudonim artystyczny Suso ("To zdrobnienie od Jesus, od dziecka tak mnie nazywano. Jestem z tego dumny, tak samo mówili na mojego ojca. Alis, moja narzeczona, używa jednak mojego pełnego imienia Jesus") przesiadał się trzy razy, zanim trafił na ten właściwy. Do pierwszego wsiadł jako zaledwie 16-latek, kierunek: Liverpool. Został tam 4 lata - od młodzieżówki do pierwszej drużyny - zanim zrozumiał, że nigdzie nie dojedzie. W 2015 roku wyruszył więc do Mediolanu - tego czerwono-czarnego. 12 miesięcy później inny skład wiózł go już do Genui, bo poprzednia podróż również wydawała się zmierzać donikąd. I w Ligurii młodzieniec w końcu zastał człowieka, który nadał sens jego pielgrzymkom: Gian Piero Gasperini, ówczesny trener Genoi. Kiedy w czerwcu przepakowywał bagaż, aby wrócić do Mediolanu i do Milanu, właściciela jego karty, Suso był innym piłkarzem i człowiekiem. Lepszym. I fakty przemawiają za nim. Dziś jest najczęściej grającym u Montelli zawodnikiem z pola, był obecny w każdym z 21 spotkań ligowych, które uświetnił 5 golami i 4 asystami. Styl rossonerich oznaczony jest znakiem firmowym Suso, na który składają się przyspieszenia, dryblingi, intuicja - wszystkie, albo prawie wszystkie to dzieło lewej stopy, którą można przyrównać do tych największych. Tak radykalna transformacja - z brzydkiego kaczątka, którym wydawał się Hiszpan, w łabędzia - zasługuje na to, by opowiedzieć ją od początku.

Na Instagramie zamieściłeś zdjęcia ze swoich 23. urodzin. Salka jak wiele innych, wiszące baloniki, tort z napisem Happy Birthday. Tryumf prostoty. Mają zatem rację ci, którzy twierdzą, że twoja siła tkwi w byciu normalnym chłopakiem, który czaruje na boisku?

"Prowadzę bardzo regularny tryb życia - to prawda. Zwracam uwagę na to, co jem i piję. Rzadko wychodzę wieczorem, najczęściej po to, by wyprowadzić na spacer moje trzy yorki. Teraz zamierzam się przeprowadzić do Mediolanu, do dzielnicy San Siro, aby uszczęśliwić Alis, która tutaj w Vergiate obok Varese - gdzie mieszkamy w tej chwili, bo blisko stąd do Milanello - nie miała zbyt wielu szans na rozrywkę. Lubię piłkę nożną, lecz kariera piłkarska trwa krótko. Aby coś osiągnąć, musisz dać z siebie wszystko. Nie zadowala mnie bycie przeciętnym piłkarzem. Chcę być ważnym graczem. Kiedyś, gdy to się skończy, zrobię sobie długie wakacje. Na trzy albo cztery lata, powiedzmy".

 

O twojej rodzinie wiadomo niewiele. Tylko tyle, że w praktyce twój ojciec jest twoim agentem.

"Tak, ale nie tylko i nie sam. To bardzo spokojny człowiek, a to uspokaja mnie, bo ja natomiast jestem impulsywny, jak moja matka. Dawniej tato był inżynierem lotniczym i jego pensja wystarczała, aby spokojnie utrzymać rodzinę, tak że mama, która była pomocą pielęgniarską, pracowała niewiele albo wcale. Mam siostrę, która ma 18 lat i studiuje psychologię".

 

Zgadniemy, jeśli powiemy, że ty jesteś dumą twego ojca, a twoja siostra - dumą twojej mamy?

"[śmiech] Mówiłem do ojca: Nie chcę chodzić do szkoły. Odpowiadał: No to idź do pracy. Ja zacząłem pracować w wieku 16 lat, ty możesz zrobić tak samo. Na szczęście właśnie w tym wieku wyjechałem do Liverpoolu, a on ustąpił".

 

W książce "Il tassista di Maradona'' [Taksówkarz Maradony] Marco Marsullo tak opisuje pewne miasto: "...afrykańskie elementy, prawie jak w Maroko, arabskie wybrzeże i uliczki pełne muzyki, która dobiega z daleka..." O jakie miasto chodzi?

"Neapol?"

 

Nie. O miasto, w którym się urodziłeś: Kadyks.

"To prawda! Zwiodło mnie nazwisko Maradony w tytule książki... Kadyks to nie tylko wybrzeże i muzyka, ale także słońce, światło, ciepło..."

 

No właśnie: jak ciężko było przyzwyczaić się najpierw do Liverpoolu, a potem do Mediolanu?

"Trudniej było w Anglii, niż tutaj. Nie było aż tak zimno, jak czasem w Mediolanie, ale to trwało cały rok, nie było widać słońca, byłem sam i byłem młodszy. A poza tym życie we Włoszech jest lepsze, siłą rzeczy ludzie są bardziej podobni do Hiszpanów".

 

Ale dlaczego wybrałeś Liverpool zamiast Realu Madryt, który też cię chciał?

"Bo dla mnie Premier League to było maksimum. A Liverpool trenował Hiszpan, Rafa Benitez, który był gwarancją. Odszedł miesiąc albo dwa po moim przybyciu i zastąpił go Roy Hodgson. Dla mnie zmieniło się niewiele, byłem jeszcze zbyt młody, by stawiać żądania. W 2012 roku trenerem został Brendan Rodgers. Byłem z drużyną na letnim zgrupowaniu w Stanach Zjednoczonych, po powrocie powiedział mi: Zostajesz z nami i walczysz o miejsce w składzie. Zadebiutowałem w piątej kolejce ligowej z Manchesterem United. Wszedłem na początku drugiej połowy, przegraliśmy 1-2, ale po tym jak prawie cały mecz graliśmy w dziesiątkę. Pod koniec sezonu miałem na koncie 14 występów".

 

Co się stało później?

"Stało się to, że w kolejnym sezonie było nas 6-7 w ataku i ten najmłodszy zawsze zostawał na ławce. Powiedziałem klubowi, że mam 19 lat, nie mogę siedzieć i oglądać innych. Wróciłem do Hiszpanii, na wypożyczenie do Almerii i dobrze mi szło. 33 mecze, 26 w pierwszym składzie. Liverpool ściągnął mnie z powrotem, ale musiałem od razu zoperować sobie mięsień przywodziciel. Byłem wyłączony z gry przez 3 miesiące i kiedy wróciłem, nie było dla mnie miejsca. W styczniu Galliani zapytał mnie, czy chcę od razu dołączyć do Milanu. Odpowiedziałem: No pewnie. Tutaj już nic mnie nie czeka".

 

11 stycznia 2015 roku przyleciałeś na Malpensę, gdzie czekały na ciebie dwie kamery i zero kibiców. Co sobie pomyślałeś w tamtej chwili?

"W tamtej chwili ostatnia rzecz, na którą zwracałem uwagę, była liczba oczekujących na mnie ludzi. Miałem za sobą wiele miesięcy bez gry z powodu kontuzji i braku miejsca w składzie. Dla mnie liczyło się tylko zdrowie i trenowanie na maksimum".

 

W pierwszym sezonie grałeś niewiele. Dlaczego?

"U Inzaghiego ostatecznie dostałem szansę i sądzę, że gdyby został, dostałbym jeszcze większą. Ale przyszedł Mihajlović. Ustawił drużynę z trequartistą i sądziłem, że to może być dla mnie dobra rzecz. Dziś gram na skrzydle, ale zaczynałem jako trequartista. Ale nie grałem praktycznie 6 miesięcy, dlatego w pierwszych dniach zgrupowania mówię do trenera: Jeśli myśli pan, że tutaj nie będę miał okazji do gry, pójdę na wypożyczenie, bo muszę grać, aby odzyskać formę".

 

A on?

"Mówi do mnie: Nie, spokojnie, będziemy grać z trequartistą i mam tylko ciebie w tej roli. Wystawił mnie w drugim meczu ligowym u siebie przeciwko Empoli. Ja byłem wykończony. Nie czułem się dobrze. Nogi nie chciały ze mną współpracować. Czułem się, jakbym zardzewiał. Po godzinie mnie zdjął. Od tamtej chwili więcej nie zagrałem. Trenowałem porządnie, może nawet lepiej niż teraz, ale nie grałem i nie wiedziałem dlaczego. Nie oczekiwałem miejsca w każdym meczu, ale on nawet nie wyznaczał mnie do rozgrzewki. To było wszystko dziwne. Kiedyś jeden ze speców od przygotowania fizycznego powiedział do mnie: Jak ktoś taki, jak ty, może nie grać w tej drużynie? Odpowiedziałem mu: Mnie o to pytasz?"

 

Nie wyjaśniliście sobie tego z trenerem?

"Nie. Nie było żadnej konfrontacji. Ewidentnie mnie nie lubił, kropka. I nawet teraz, kiedy graliśmy z Torino w pucharze i w lidze dwa razy w przeciągu kilku dni, przywitałem się z wszystkimi osobami z jego sztabu, które pracowały tutaj w Milanie, ale Mihajlovicia nie widziałem".

 

Montella natomiast coś ci powiedział po pierwszym letnim sparingu z Bordeaux, który okrasiłeś doppiettą?

"Coś wam wyznam. Do dzisiejszego dnia nie przeprowadziłem z nim ani jednej dłuższej rozmowy. Nigdy nie powiedział do mnie, że wymaga tego czy owego. Wyjaśnił drużynie swoją wizję gry: posiadanie piłki i odważne atakowanie. Chce, aby akcja zaczynała się od bramkarza. Potem ustawia nas na boisku i obserwuje trening. Zawsze pracujemy z piłką, a Montelli nie umyka żaden szczegół. Na końcu podejmuje decyzje. Ja go lubię, bo jego styl gry to także mój styl. Nie chce dalekich podań, ale byśmy rozgrywali piłkę. I nie boi się stawiać na młodych".

 

Bonaventura porównuje cię do Davida Silvy, ale twoja umiejętność schodzenia z prawej strony do środka, by uwolnić strzał z lewej nogi, bardziej przypomina Robbena.

"To prawda. Ale Robben i Silva są u mnie na równi, bo obaj to wielcy piłkarze".

 

To przejście z prawej na lewą to twój silny punkt, ale potrafisz też zróżnicować swoją grę. Coraz częściej używasz prawej nogi, aby wyjść do przodu i dośrodkować w pole karne, a w derbach nawet strzeliłeś gola prawą nogą.

"Na początku wszystko było dla mnie łatwiejsze. Miałem na głowie tylko jednego obrońcę, który nie potrafił nigdy mnie wyprzedzić, kiedy decydowałem się zmienić kierunek i przełożyć piłkę na moją lepszą nogę. Teraz podwajają krycie i zamykają mi drogę do środka. Więc próbuję zwieść obrońcę prawą stroną, aby wrzucić albo strzelić, tak jak to miało miejsce z Mirandą przy drugim golu w derbach".

 

Jako dziecko miałeś idola?

"Zidane. Oglądałem jego wszystkie mecze i starałem się naśladować jego zagrania. I Ronaldinho, który był prawdziwym fenomenem z piłką przy nodze".

 

Twoją wadą jest to, że pojawiasz się i znikasz w trakcie meczu.

"Możliwe. To prawda, że czasami jestem daleko od gry, ale nie mogę oczekiwać, że ciągle będę miał piłkę przy nodze. Jest wiele aspektów, które mogę poprawić".

 

Na przykład?

"Chciałbym strzelić gola głową. Ale przez dwa lata w Milanie chyba nie udało mi się nawet raz dojść do główki".

 

Kolega, który cię zaskoczył?

"Paletta. Jego doświadczenie to wartość dodana dla Romagnoliego".

 

Czy zdarza ci się gdzieś wyjść z kolegami z drużyny?

"Z tymi z Ameryki Południowej. Kilka tygodni temu były urodziny córki Sosy i wszyscy byliśmy u niego w domu na przyjęciu".

 

Gdybyś został w Hiszpanii, byłbyś innym piłkarzem i człowiekiem?

"Myślę, że tak. I sądzę, że najlepsze, co w życiu zrobiłem, to wyjazd do Anglii w wieku 16 lat. Tam nauczyłem się radzić sobie w świecie. Anglicy mają więcej szacunku dla innych niż Hiszpanie".

 

Suso, gdybyś miał się opisać w trzech słowach, to jakie słowa by to były?

"Spokojny. Profesjonalista. Rodzinny".

 

To znaczy?

"Przywiązany do rodzinny".

 

Twoja towarzyszka życia jest Hiszpanką tak, jak ty. Gdzie ją poznałeś?

"W Almerii. Pracowała jako sprzedawczyni w jednym z butików. Zobaczyłem ją i byłem pod wrażeniem, ale nie podszedłem. Potem trafiłem na nią na Twitterze przez przypadek i wysłałem jej wiadomość. Tak to się zaczęło".

 

Czy czujesz się gotowy, aby związać swoją karierę z Milanem?

"Tak. Ja od początku powtarzałem, że moim pragnieniem są występy w Milanie. Odszedłem do Genoi rok temu właśnie po to, by pokazać, że jestem godny gry w lidze włoskiej i godny reprezentowania tych barwy. A teraz dalej pracuję, aby potwierdzić, że zasługuję na miejsce w tej drużynie".

 

A gdybyś nie został piłkarzem?

"Byłoby ciężko, bo w Kadyksie nie ma pracy. Ale mógłbym zostać fryzjerem”.



5 komentarzy
Musisz być zalogowany, aby komentować
PanX
PanX
29 stycznia 2017, 12:04
"Anglicy mają więcej szacunku dla innych niż Hiszpanie."

Waaaaat :D

Hiszpan ma silny charakter. Nadawałby się na lidera zespołu.
0
zbychoski
zbychoski
29 stycznia 2017, 11:29
ja tu wariata nie widzę. Normalny młody chłopak, twardo stąpający po ziemi. Właśnie tacy ludzie odnoszą w życiu sukces. Oby tak dalej :)
1
Milan8778
Milan8778
29 stycznia 2017, 11:25
Suso wariat :D
0
29 stycznia 2017, 10:52
Dzięki za przetłumaczenie tego ciekawego wywiadu. Oby Suso pozostał naszą gwiazdą na lata!
0
Kuziu
Kuziu
29 stycznia 2017, 02:53
Super robota, bardzo miło się czytało. Oby więcej takich frykasów na portalu! Suso swój chłop, po raz kolejny to udowadnia.
2

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się