ZGODNIE Z PRZEWIDYWANIAMI...
MILAN – LIVERPOOL 1:3
Gerard Deulofeu przybył do Milanu teoretycznie tylko na kilka miesięcy, ale prędko zaskarbił sobie sympatię kibiców rossonerich, szukających pocieszenia i nadziei po stracie Jacka Bonaventury, którego kontuzja wykluczyła z gry do końca sezonu. Geri był jednym z tych, którzy natchnęli Milan do heroicznej walki w Bolonii, a po jego akcji i podaniu gola na wagę zwycięstwa zdobył Mario Pasalić. Hiszpan był gościem La Gazzetta dello Sport, której udzielił obszernego wywiadu opowiadając o intensywnym początku w mediolańskim klubie, w którym szybko poczuł się jak w domu.
Gerard, jest takie włoskie przysłowie, które mówi, że dobry dzień poznać już po poranku…
„Faktycznie, to był dla mnie bardzo obiecujący początek, ukoronowany potyczką w Bolonii. To był szalony mecz, dziwny, wciąż jeszcze siedzą we mnie emocje z końcówki. Magiczna noc. Wygrana w dziewiątkę wzmacnia nas w kontekście przyszłości. Czekamy na mecz z Lazio bardzo uradowani”.
Wiesz, że Milan jeszcze nigdy w historii nie wygrał meczu osłabiony wykluczeniem dwóch gracz?
„To coś niesamowitego i istotnie po golu Pasalicia cieszyłem się łapiąc się za głowę, bo nie wierzyłem w to, co się stało”.
Widzieliśmy jak wychodziłeś ze stadionu Dall’Ara z trudem stawiając kroki, a teraz też, prawdę mówiąc, nie wyglądasz kwitnąco… Dasz radę?
„[śmiech] No jasne! Fizycznie czuję się bardzo dobrze i mam dość czasu na regenerację. W Rzymie wszyscy będziemy w formie. Mamy nasze schematy, nasz styl. Z Lazio powalczymy o zwycięstwo”.
Mówi się, że mecz z Bologną może się okazać przełomowy.
„Może tak będzie, a może nie. Aby tak się stało, trzeba pokazać takie samo nastawienie, jak w poprzednich spotkaniach”.
Po zakończeniu poprzedniego meczu powiedziałeś, że lubisz robić trudne rzeczy. Opowiesz nam jeszcze raz, jak zrodziła się ta zwycięska akcja?
„Narodziła się dzięki temu, jak interpretuję grę w piłkę nożną. Jestem graczem bardzo agresywnym, lubię utrzymywać się przy piłce, lubię smak zwycięstwa, a w tamtej chwili poczułem, że mam okazję do wykorzystania”.
Jakieś inne zalety?
„Oprócz agresywności dodałbym jeszcze drybling i zryw. To moja najważniejsza broń. I chciałbym jeszcze sprecyzować, że poza boiskiem jestem bardzo spokojnym chłopakiem – także dlatego, że piłka nożna jest moim życiem. Przybyłem do Milanu tylko po to, aby pracować. Co najwyżej wyjdę gdzieś wieczorem na kolację z przyjaciółmi, choć trzeba przyznać, że Mediolan jest nieco bardziej ekscytującym miastem, niż Liverpool… [śmiech]”.
Przejdźmy do wad.
„Zaznaczam z góry, że wiem, iż mogę się poprawić w każdym elemencie. Szczególnie jeśli chodzi o fazę defensywną, trzeba więcej biegać w sukurs kolegom. Wiem, że dam sobie radę dzięki ciężkiej pracy”.
Co odpowiesz tym, którzy zarzucają ci brak stabilnej formy?
„Wiem, gdzie tkwią moje braki i wiem też, że mogę sprawić, aby moja forma była bardziej regularna. Ale to jasne, że jeśli gra się niewiele, trudno o stabilizację formy”.
Montella tymczasem od początku na ciebie stawia.
„Zgadza się, czuję jego zaufanie i jest to dla mnie kluczowy czynnik. To trener, który ma jasną wizję, a to wielka zaleta”.
Też uważasz go za trenera w hiszpańskim stylu, jak powtarza Suso?
„Tak, bo kocha posiadanie piłki i prowadzenie gry. Mówiąc krótko, lubi grać w piłkę, a to dla mnie maksimum”.
W Bolonii kończyłeś mecz jako fałszywa dziewiątka. Pasuje ci to?
„Raczej tak – lubię tak grać, bo jestem szybki. W Bolonii poszło dobrze, to może być jedna z opcji, ale zagram tam, gdzie wstawi mnie trener. Fałszywa dziewiątka czy skrzydłowy – dla mnie to bez znaczenia. Gdy gram na lewej stronie, to być może istnieje większa szansa, że zdobędę gola, bo łatwiej mi przełożyć piłkę na lepszą nogę. Istotnie, chciałbym strzelać trochę więcej”.
Ale najważniejsze z pewnością to grać regularnie. Przedstawiając się kibicom, powiedziałeś, że właśnie po to przyszedłeś do Milanu.
„To jasne, mój cel to przebywać na boisku przez 90 minut. To się dla mnie liczy, chyba nic w tym dziwnego”.
Czy przygodę w Milanie traktujesz jako przepustkę na przyszłość do wielkiej kariery? W lecie będziesz musiał wrócić do Evertonu.
„W tej chwili nie myślę o przyszłości, ale o teraźniejszości, a teraźniejszość ma na imię Milan. Cała moja uwaga w tej chwili jest zwrócona na Milan”.
Dobra, to porozmawiajmy o Milanie. Czemu właśnie Milan?
„Bo wykazał duże zainteresowanie moją osobą i jest jednym z najbardziej znanych klubów świata. W Barcelonie, jako mały chłopiec, śledziłem w telewizji potyczki z Milanem w Lidze Mistrzów. Czar tego klubu cały czas na mnie działał”.
Milan i Europa to dwa słowa, które od pewnego czasu już nie idą w parze. A gdyby tak rossonerim udało się wrócić do Europy dzięki tobie?
„Wizja gry w Lidze Mistrzów – czy w ogóle gry w europejskich pucharach z Milanem – jest bardzo kusząca, ale, jak już powiedziałem, nie zapędzajmy się zbytnio w przyszłość. Wszystko po kolei”.
Teraźniejszość co ci podpowiada?
„Że jest jeszcze jedna wizja bardzo satysfakcjonująca, o której można pomyśleć: przyszedłem tutaj w momencie, kiedy ta drużyna i ten klub startują na nowo. Myśl, że mogę być częścią tego zespołu w takim kontekście, jest bardzo motywująca. I chciałbym podkreślić jeszcze jedną kluczową rzecz: nie przyszedłbym tutaj, gdyby nie było jasnego i ambitnego projektu, w którym chciałbym uczestniczyć”.
Wszystko jasne, ale fakty są takie, że jesteś na wypożyczeniu bez prawa wykupu.
„To prawda, przyszedłem tylko na wypożyczenie, ale czuję już, że ten klub jest też mój. Chcę grać jak najwięcej i włożyć swój wkład. Jestem tutaj, aby pomóc”.
Otoczenie powinno ci się spodobać. Prawie połowa drużyny mówi po hiszpańsku…
„Zgadza się, to mnie cieszy. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze, nie tylko gracze hiszpańskojęzyczni. Odnalazłem się doskonale w nowym otoczeniu”.
Z Suso jednak łączą cię szczególne relacje, jako że graliście razem w reprezentacjach młodzieżowych.
„On jest bardzo utalentowany, mam nadzieję, że razem zaprowadzimy tę drużynę jak najwyżej. Od dawna nie miałem okazji grać razem z nim. Jesus i Bonaventura to dwaj gracze, którzy zrobili na mnie największe wrażenie, kiedy zjawiłem się w Milanello”.
Bacca to też twój znajomy z czasów Sewilli. Jesteś zaskoczony problemami, z którymi się boryka?
„Nie ma sensu nawet powtarzać, że szybko wróci do strzelania goli. Musi tylko być cierpliwy, a znów zacznie trafiać”.
Wspominaliśmy już o Barcelonie. Byłeś kiedyś uważany za jeden z największych talentów wśród tamtejszej młodzieży. Dlaczego wszystko potoczyło się inaczej?
„Szczerze mówiąc to nie wiem. W pierwszej drużynie prawie nie grałem, ale, jak już wspominałem, nie lubię też wracać do przeszłości”.
Barca ma jednak prawo odkupu twojej karty od Evertonu. Co z tym zrobimy?
„Jestem dumny z tego, że wywodzę się ze szkółki blaugrany i wiem dobrze, że istnieje ta klauzula odkupu. Ale nie mogę żyć myśląc ciągle o tym, że jestem związany z Barceloną”.
Zakładamy, że twoim wzorem jest Messi.
„Messi, Neymar i Cristiano Ronaldo są fantastyczni, ale ja mówię Ronaldinho. Nim się inspiruję ze względu na fantazję i radość, którą zarażał. Oglądanie jego gry to było szczęście w czystej postaci”.
Menez też szalał na początku.
Ale priorytetem powinno być wzmocnienie pomocy (i mam tu na myśli wymianę całej podstawowej trójki - Kuco jako zmiennik), niech Chińczycy nie powielają błędów Gallianiego, że wzmocnią atak i obrone a pomoc tylko częściowo. Bo to formacja, na której powinno się skupić co najmniej 3/4 środków na mercato, nawet kosztem odpuszczenia Deulofeu.
Co do Kuco, bardzo go cenię, po prostu chciałbym aby w Milanie było 3 pomocników od niego lepszych, bo to dałoby nam puchary ;)