MILAN W PÓŁFINALE PUCHARU WŁOCH!
Trudno jest być kibicem Milanu. W przeszłości dla wielu oznaczało to łatwiznę, rozkoszowanie się piwem przy oglądaniu mistrzów i odhaczanie kolejnych zdobytych trofeów. A teraz? Nie powiem nawet, że sytuacja, w której nasz klub popadł w totalne przeciętniactwo, jest frustrująca. Inaczej – boję się, żebyśmy w przyszłości nie mówili: „Kurde, ale wtedy to było fajnie”.
Wszystkie wieści w sprawie closingu, którymi media strzelają do nas jak z karabinu, każdy z nas na pewno już przyswoił. Ścieżka ostatnich dni:
- wszystko gotowe, by w piątek Milan przejęli Chińczycy,
- dwóch członków konsorcjum wycofuje się w ostatniej chwili z interesu,
- pozostali zostają na lodzie i nie są w stanie zapłacić 100% kwoty, na jaką umówili się z Fininvestem.
Śmierdzi. Nie można zaprzeczyć. Cały czas apeluję przede wszystkim o spokój, bo tak jak sytuacja niespodziewanie zmienia się na gorsze, tak całkowicie „z czapy” może przybrać korzystny obrót. Ale ten obecny kształt sprawy kompromituje wszystko, a przede wszystkim AC Milan.
Ze wspólnych dyskusji na pewno dobrze wiecie, że daleko mi do wygłaszania lekką ręką komentarzy w stylu: „Nie mają pieniędzy”, „Co to za biedacy”, „Ile jeszcze muszą wyżebrać?”. Nie – to brzmi bardzo łatwo, ale mając na uwadze skomplikowany świat ekonomii i transakcje warte miliard euro, po prostu nie można wygłosić takich słów bez odpowiedniej wiedzy.
Po ostatnich wydarzeniach należy sobie jednak postawić inne pytania. Bo tym razem pomijamy kwestię transferu pieniędzy z Azji do Europy, a skupiamy się na czym innym. Więc dlaczego inwestorzy, przygotowując tak olbrzymią transakcję, muszą mierzyć się teraz z problemem wycofania się części wspólników? Może to naiwne, ale stchórzyć i uciec to można w gimnazjum gdy się pali papierosa i widzi nauczycielkę, ale nie w przededniu dobijania biznesu wartego miliard euro.
Najtrudniejsze jest jednak kolejne pytanie – czy ci inwestorzy naprawdę istnieją? A może wszystko stanowi jedną, wielką maskaradę, przygotowaną przez Silvio Berlusconiego i jego ludzi z ogromnym rozmachem? W przeszłości były premier Włoch nie raz pokazał, że nie robi wszystkiego zgodnie z literą prawa. A fakty są następujące:
- opinia publiczna nie wie o inwestorach nic albo prawie nic,
- closing to neverending story przekładany przy użyciu coraz bardziej dziwnych argumentów,
- Silvio Berlusconi, a raczej jego holding, już teraz zarobił na tym 200 mln euro. A wkrótce pewnie 300 mln.
No właśnie. A jeśli taka gruba ryba, jak nasz włoski magnat medialny, potrzebowała stworzyć potężną szopkę, by, mówiąc wprost, wyprać kolosalne pieniądze, których nie mogła pozyskać w miarę spokojnie w żaden inny sposób? To wszystko brzmi jak serial kryminalno-obyczajowy, ale znużenie i smutek powodują snucie w głowie przeróżnych scenariuszy.
Co do zdania postawionego we wstępie – wyobraźcie sobie, że stoimy teraz między młotem a kowadłem. Przejmują nas Chińczycy, za którymi ciągnie się spory smród, albo zostajemy pod wodzą Berlusconiego i przeżywamy dalej to, co w poprzednich latach – czyli dla klubu naszego kalibru jedno, wielkie, przeogromne bagno zapaści.
Ja wierzę, że jeśli closing w końcu doszedłby do skutku, to ta potężna finansowa inwestycja nie służyłaby spaleniu bądź spuszczeniu klubu w odmęty. Ale czy po tym wszystkim możemy wykluczyć nawet tak dramatyczne scenariusze? Czy możemy być pewni, że na pewno nic złego się nie stanie?
Znaków zapytania jest mnóstwo, a najcudowniejszą odpowiedzią byłoby dopięcie transakcji i udowodnienie przez nowych właścicieli, że to faktycznie złe miłego początki. Bo świeża krew i pieniądze to jedyna szansa, abyśmy przestali się na wszystko irytować i ze smutkiem podchodzić do sytuacji klubu.
Dziwię się tym, którzy z pewną radością i satysfakcją ogłaszają w komentarzach, że od początku nie wierzyli w Chińczyków i w ogóle „patrzcie teraz”. Myślę, że każdy kibic Milanu musi sobie uświadomić jedno – jeśli ta sprawa okaże się trupem i nie zakończy się pomyślnie, to my, jako klub, praktycznie nie będziemy znaczyli już nic.
Nie będzie pieniędzy. Nie będzie perspektyw. Nie będzie dobrych piłkarzy. Nie będzie Ligi Mistrzów. Nie będzie nawet marzeń o powrocie na szczyt. Bo chyba nikt nie wierzy, że nagle z powietrza wyskoczy ktoś inny, bajecznie bogaty, gotowy inwestować miliony czy miliardy.
Gra toczy się o przyszłość wielkiego AC Milan. I ja radzę po prostu trzymać kciuki. Bo jak to nie wypali… Nie, nie chcę nawet o tym myśleć. Trwajmy we względnym spokoju.
Przeciez za wycofanie sie, rzekome, dwóch udziałowców, rozumiem ze było uregulowane prawnie, podpisane w ichnim gronie- poniesli by oni ogromne kary finansowe. Po drugie, jesli pozostali mieli by ogrome fundusze, to nic by nie stało im na przeszkodzie, zeby ta sume i procenty udziałow rozbili na pozostałą koalicje. Dla mnie oni przypominaja Mr. Bee, ktory kupował nie majac grosza przy dupie. Czarno to wszystko wyglada , z Berlusconim czy z tymi chinskimi żebrakami.
To kibice Interu po prostu. Wielokrotnie można było przeczytać lamenty w stylu "Ci Chińczycy(SES) to dno, w Interze to są fajni, bo 400mln na transfery dają".
Brawo cinassek, kolejny dobry tekst. Ja najbardziej obawiam się tego, że skoro teraz dalej nie mają kasy to skąd ją wezmą ewentualnie nie długo na transfery za dziesiątki milionów euro na piłkarzy? ...
Ależ można! Wystarczy być ignorantem i baranem! Taka postawa jest wyjątkowo wygodna i bardzo ułatwia wiele aspektów życia. Denerwują się wszyscy dookoła, tylko nie sam twórca kontrowersyjnej tezy, bo albo nie zdaje sobie sprawy z jej kontrowersji, albo ma to gdzieś!
To jak granie w szachy z gołębiem! Najpierw poprzewraca wszystkie figury, potem nasra na szachownicę i na koniec odleci przekonany o swoim niepodważalnym zwycięstwie.
Sam byłem zdania, że lepsze nie pewne jutro z Chińczykami niż pewna przeciętnośc z Silvio jednak teraz dochodze do wniosku, że co by się nie zdarzyło to pozostanie jedna wielka zagadka. Totalny znak zapytania i przyszłośc klubu w złym albo bardzo złym świetle ....
Z drugiej strony rozumiem, że głupio trochę w felietonie k.....ami rzucać.