SS LAZIO – AC MILAN 2:2
Milan nadal bez zwycięstwa w Serie A...
Mecz z Juventusem wywołał we wszystkich ogromne emocje. Dawno już nie było takiego spotkania z naszym udziałem, które budziłoby aż tak ogromne kontrowersje i na temat którego opinie byłyby aż tak różnorodne. To wszystko dało także ciekawy obraz i pole do rozważań. Gdzie kibic powinien sięgać emocjami, a gdzie uciec się do zdrowego rozsądku?
Ale po kolei.
Nikt nie miał wątpliwości, że w Turynie będziemy się bronić i wywiezienie stamtąd jednego punktu trzeba byłoby uznać za świetny wynik. Tym bardziej serce pękło zapewne każdemu z nas, jak musiał oglądać to, co się działo od 95. minuty i później.
Kiedy sędzia podyktował karnego dla gospodarzy, chciałem go zamordować. Przez chwilę wierzyłem, że strzał Dybali obroni Gigio i radość z punktu będzie jeszcze większa, ale gdy piłka zatrzepotała w siatce nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wyłączyłem transmisję, założyłem słuchawki i uruchomiłem głośną muzykę. Trzeba mi było wszystkiego, tylko nie piłki.
Długo nie mogłem dojść do siebie, bo tak mi mówiło serce. Ze zdumieniem patrzę na argumenty w stylu: „Nie ma czego żałować. I tak byliśmy słabsi, dopisywał nam fart, a w pierwszej połowie Zapata faulował Dybalę na karnego”. Ja się z tym oczywiście muszę zgodzić. Pytanie brzmi: i co z tego?
Piłka nożna to gra błędów. Przez 94 minuty cudów w bramce dokonywał Donnarumma, a posiadanie kapitalnego bramkarza to chyba w futbolu plus, a nie powód do wstydu. Przez 94 minuty, przy mniejszym lub większym udziale szczęścia, potrafiliśmy się przeciwstawić mocnym gospodarzom, co w sytuacji naszej drużyny musiało budzić dumę w sercach Milanistów.
I nagle bum! Praktycznie już po meczu, a wszystko sypie się jak domek z kart. Z perspektywy prawie całego tygodnia chcę zaznaczyć, że współczuję sędziemu. On tak naprawdę w tym polu karnym miał tylko jedno prawo wyboru – czy chce być zgnieciony przez gospodarzy, czy pragnie być w ogniu gniewu gości. Wybrał tę drugą opcję.
Sam jestem sędzią w niższych klasach rozgrywkowych i choć to naturalnie nieporównywalne do prowadzenia włoskiego klasyku, to wiem na własnej skórze, jak wielką burzę może wywołać każda decyzja. Tutaj jest o tyle trudniej, że tak naprawdę nie ma jednoznacznych opinii. Dzielą się wszyscy – eksperci, trenerzy, piłkarze, ludzie patrzący chłodno i obiektywnie.
Ja, porzucając animozje klubowe, tej jedenastki bym nie podyktował. Odległość pomiędzy piłką a zawodnikiem, ułożenie ciała De Sciglio i obecność tuż za jego ręką Vangioniego gotowego do „skasowania” akcji sprawiają, że należałoby to podpiąć pod nieumyślne, niekarane zagranie, które nie daje wielkiej korzyści. Ale sędzia w tej ekstremalnie trudnej sytuacji wydał inny werdykt.
Pozostawiając już samą decyzję – gdzie sięgają emocje, a gdzie powinien wchodzić zdrowy rozsądek? Otóż każdemu Milaniście, który przyjął wskazanie na jedenasty metr ze spokojem i z miejsca stwierdził: „No fakt, miał prawo, słusznie”… szczerze współczuję.
Wszyscy pokochaliśmy piłkę za to, że niesie nieprawdopodobne emocje. Kibicowanie raz doprowadza do szaleństwa, innym razem do dzikiej radości, a jeszcze niekiedy trzeba wylewać łzy i zduszać żal (no, my coś o tym wiemy). I kiedy w to wszystko wkrada się nuta rutyny, wyrachowania, zimnego patrzenia na sytuację w każdej sekundzie – jest źle.
Jest źle pod kątem trzymania tej pasji. Na co dzień pracuję jako dziennikarz i w przeszłości „robiłem” mecze, podczas których cały stadion czy cała hala eksplodowały z emocji, kiedy wszystko rozstrzygało się w ostatniej sekundzie, a atmosfera wśród zgromadzonych ludzi była wręcz piekielna. Tylko kiedy oni wszyscy płakali z radości, że udaje się coś zmienić w ostatniej chwili, ja… pomstowałem.
Bo musiałem zaczynać pracę od początku, kasować coś przygotowanego, zmieniać zamysł, reagować. Wtedy zawsze żałowałem, że nie mogę po prostu być na miejscu tych ludzi i niezmącony żadną troską zwyczajnie przeżywać emocje. I właśnie to daje mi Milan.
Szanuję wszelkie opinie na temat tego karnego i wszystkich innych wydarzeń wokół tego meczu. Przy tym ogromnie cieszę się jednak, że nie mam zdolności do racjonalnego myślenia pod wpływem emocji, jakie dostarcza mi mój ukochany klub. Bo po prostu wiem, jak wygląda to z perspektywy rutyny i zapewniam was – jeśli w nią nigdy nie wpadliście, to w nią wpaść nie chcecie.
Naprawdę, w tamtej chwili nie liczyło się, czy Juventus oddał milion strzałów na naszą bramkę przy naszym jednym i czy powinni wygrać ten mecz 15:0 a remisowali 1:1. Liczyło się to, że cierpiała nasza drużyna, instytucja, dla której wszyscy chcemy jak najlepiej.
O komentarzach przepełnionych nadzieją na liczne zawieszenie i potężną karę dla Carlosa Bakki nawet się zbytnio nie wypowiadam. Dopóki istnieje domniemanie niewinności, zawsze chcę bronić piłkarza drużyny, którą żyję 24 godziny na dobę i której kibicuje. A to domniemanie istniało tutaj od początku do końca. Nikt nie pokazał żadnych zdjęć, nie udowodnił niczego.
A jeśli media o czymś spekulują, to totalnie przykre wydaje mi się branie strony przeciwnika. Czy naprawdę łatwiej uwierzyć jest w winę swoich, mimo że jest ona równie możliwa co niewinność? Nie na tym polega kibicowanie. Przynajmniej moim zdaniem.
Na koniec już – cieszę się, że zespół pokazał charakter. Nie jest kolorowo, ale w wielu względach na pewno przyjemniej oglądać tych chłopaków niż chociażby te kilka przypadkowych band z ostatnich lat. Takie sytuacje, jak te po końcowym gwizdku, pokazują, jak bardzo im zależy. Tylko tyle i aż tyle. Mamy młody zespół, który nie traktuje występów w Milanie jako 90-minutowej roboty, po której można się rozejść. A tego brakowało choćby w tym piekle sezonu 2014/2015.
Te rozważania każdemu zostawiam pod rozwagę. Jednego jestem pewien. Dopóki Milan będzie mi przesłaniał oczy na tyle, że racjonalnie o nim będę mógł myśleć dopiero po upływie jakiegoś czasu od danego wydarzenia, dopóty będę szczęśliwy. Bo będę kibicem czującym pasję w sercu. Realnego życia wystarczy mi na co dzień.
„Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Tak, Adam Mickiewicz może pisał właśnie o kibicowaniu…
PS. Zawieszenie dla Bakki zawieszeniem dla Bakki, ale brak nawet jednej kolejki pauzy dla Bonucciego po sprzedaniu kopniaka Ocamposowi… Dobra, nieważne. Zapomnijmy o tym wieczorze.
Piszę późno, bo miałem problem z rejestracją tutaj, nie mogłem doczekać się maila z rejestracją, a zrobiłem to specjalnie żeby napisać ten komentarz;)
Piszę, bo też jestem sędzią i proszę Cię: w podobnej sytuacji dyktuj rzuty karne!;) Nie chcę tutaj zabrzmieć przemądrzale, ale zgodnie z nowymi wytycznymi takie zagranie zdecydowanie karane jest rzutem karnym. Dlaczego? Obrońca musi się w takiej sytuacji spodziewać dośrodkowania, jest to piłka oczekiwana a obrońca poszerza obrys ciała (jako sędzia na pewno czujesz, że rzucam terminami wziętymi z przepisów). Obrońca tylko w bezpośredniej walce o piłkę (np. bark w bark) nie ma obowiązku chowania rąk i jak najbardziej może układać je naturalnie i ułatwiać sobie nimi walkę z przeciwnikiem. Osobiście dodam, że obecne zalecenia do przepisów są bardzo dobre, bo jest bardzo mało miejsca na interpretacje. Sytuacje są dużo bardziej klarowne. Pozdrawiam!
Liczę na to, że to przeczytasz, ustosunkujesz i mimo wszystko dotrze to do jak największego grona, abyśmy się nie buntowali przeciwko sędziom, którzy na to nie zasługują;)
Może i powinieneś mi współczuć itd. ale mi ciężej zrozumieć zachowanie naszych obrońców niż decyzję sędziego. Sędzia musiał wskazać na wapno, obrońcy musieli chować ręce przy takim zagraniu. Kto zrobił to co powinien? Mimo to dalej będę kibicował i Vangioniemu i De Sciglio bo są nasi, czerwono-czarni;)
Chińczycy wiele obiecywali,
Ale pieniędzy jużci nie zebrali...
W tym czasie Milan radził sobie w kratkę,
wygrał z Weroną, w Turynie wdał się w słowną jatkę.
Stara Dama strzałów oddała co niemiara,
Lecz dzielnie bronił zamku Donnarumma.
Próbował Higuain, Pjanić i Dybala,
W końcu gwizdkiem zwycięstwo dał Massa...
Na nic krzyki, tłuczone puchary, obelgi,
Walczymy fino alla fine, skwitował jenerał Allegri...
MISTRZ PIÓRA W ACMILAN.COM.PL
Ja napiszę od siebie taką sytuację. Oglądaliśmy mecz w gronie znajomych. Jedni bardziej zainteresowani, inni mniej. Ja oczywiście za ACM, jeden z kolegów za Juve. Oglądamy sobie, imprezka mała się rozkręciła. Jedna na dole w pokoju druga przed monitorem. Mecz jak mecz. Do przerwy 1:1. Kolega w końcu nie wytrzymuje około 55 min i wychodzi. Na podsumowanie rzucił "i tak będzie 2:1 bo Juve karnego dostanie"... na początku się śmiałem bo nie chciało mi się w to wierzyć ale po końcowym gwizdku zasłużył sobie na czteropak browara (tak na marginesie nie był to kibic Serie A a Premier League). Jak widać na powyższym obrazku, przepraszam że tak w skrócie opisałem, każdy ktokolwiek się zna i ogląda Serie A nawet raz na pół roku wie co i jak się tu dzieje. Smutne to ale prawdziwe.
W każdej lidze zawsze obwinia się arbitrów o sprzyjanie czołowym ekipom, Bayern w Niemczech, Barca i Real w Hiszpanii itp. To wcale nie jest trudne do zrozumienia zjawisko - ta drużyna ma najwięcej karnych i wokół niej jest najwięcej kontrowersji około pola karnego, która najczęściej przebywa w polu karnym przeciwnika i która najwięcej atakuje... zwykle czołowe kluby najwięcej atakują, statystyka.
Jeżeli chodzi o wynik to przegraliśmy zasłużenie bo obecnie nie mamy nawet co do Starej Damy podskakiwać piłkarsko, co do tego nie ma wątpliwości. Przy złych decyzjach arbitrów na naszą korzyść nigdy nie jestem zadowolony bo wiem, że po pierwsze to się zemści i to podwójnie na nas, po drugie nie mam z tego żadnej satysfakcji bo już rzygam mnogością błędów ostatnimi laty, a po trzecie nie na tym powinna polegać piłka nożna żeby co drugi mecz arbiter ustalał wynik spotkania. Cały czas mam nadzieję, że dożyję czasów kiedy to o wynikach nie będzie decydował chłopyszek z gwizdkiem, który wszystkiego nie widzi bo nie jest jakimś bóstwem tylko człowiekiem, a będzie to sprawiedliwość. Powtórki, powtórki i jeszcze raz replaye.
Czy mógł gwizdnąć karnego? Zawsze może, nawet jakby piłka trafiła w udo.
Czy powinien? W żadnym wypadku i argumentacja jest dokładnie opisana w powyższym tekście cinasska.
Pisze On później też o tym, że współczuje arbitrowi bo miał trudny wybór. Ja mam w ostatnich latach wrażenie, że sędziowie ogólnie mają jakieś "odgórne zarządzenie", że w wybitnie trudnej sytuacji mają gwizdać przeciwko Milanowi, bo tego klubu nikt nie będzie bronił. W ostatnich latach nawet kibice nie stali murem za swoimi. To trochę tak jak "albo oburzysz jednych, albo drudzy mogą coś pomruczeć po kątach". Jeśli Milan na koniec sezonu będzie poza szóstką to dlatego, że chaos w klubie, a nie dlatego, że to sędzia coś popsuł...