Utrzymując wiarę i nadzieję, że closing tym razem wypali, pojawia się pytanie: co dalej? Życie Milanu po dokonaniu tej długiej transakcji zmieni się na pewno dość znacznie, a podstawą wszystkiego są oczywiście pieniądze. Klub, nękany w poprzednich latach partyzantką i brakiem jakiegokolwiek ładu i składu, ma w końcu szansę (trzeba za to trzymać kciuki) na spokojne obranie kierunku. Kierunku pod wodzą Vincenzo Montelli.
Osoba szkoleniowca jest oczywiście kluczowa. Nie wyobrażam sobie i, mam nadzieję, nowa władza również, że można zacząć tworzyć projekt bez powołania jego lidera. A taką osobą od strony sportowej z pewnością jest szkoleniowiec.
Obecna umowa Montelli wygasa za rok, a więc jeśli chce się budować coś długoterminowego i mieć plany dalekosiężne, a nie tylko doraźne, to trzeba podjąć decyzję. Albo idziemy razem dalej, ale nie do następnego przystanku, a co najmniej do końca pewnej trasy, albo się żegnamy.
To przecież właśnie takie rzeczy w ostatnich latach sprawiały, że Milan dostarczał nam więcej bólu niż radości. Jednego dnia mówiło się o młodym, włoskim zespole, drugiego ściągało Essiena czy Torresa, a trzeciego zwalniało trenera na kilka kolejek przed końcem sezonu, „bo tak”. „Bo tak” królowało w klubie bardzo długo i wierzę, że wraz z nową władzą to się zmieni.
Trzeba podkreślić jedną rzecz: roszada na stanowisku właściciela po tych wszystkich przejściach wiąże się z ryzykiem, ale to jednocześnie jedyna szansa na dobre jutro. Mamy bowiem dwie opcje. Oprócz tej w sumie niepewnej z Yonghongiem Li, kolejną stanowi pozostanie w rękach Silvio Berlusconiego. A wszyscy wiemy, co to oznacza: balansowanie na granicy wymęczonego awansu do Ligi Europy, brak świeżych pomysłów, oczekiwania niesamowicie przewyższające możliwości i multum, multum rozczarowań. I oczywiście dziwnych, nerwowych ruchów.
Nie ukrywam, że cieszą mnie sygnały, które napływają z Włoch w sprawie przyszłości Montelli. Nikt z nas nie zna wybitnie Marco Fassone oraz Massimiliano Mirabellego od strony wykonawczej. Bo nawet jeśli śledziło się poczynania obu panów w poprzednich latach w innych klubach, to sądzę, że tylko praca w Milanie daje kibicom naszego klubu możliwość codziennego oceniania i przyglądania się ich poczynaniom. Na razie jednak wszelkie przesłanki dają nadzieję, że myślenie tego duetu jest znacznie mniej emocjonalne i dojrzalsze od tego Silvio Berlusconiego.
Osobną kwestię stanowi jeszcze postawa Yonghonga Li. Całkiem możliwe jednak, że Chińczyk w stu procentach zaufa w sprawach sportowych swoim podwładnym i sam skupi się na innych rzeczach obserwując, co dzieje się z Milanem budowanym pod jego rządami. A jeśli główny głos będą miały osoby spokojne, wyważone i kompetentne w kwestii kierowania sportową stroną klubu, to da to naprawdę spore nadzieje na lepszą przyszłość.
Wracając jednak do kwestii Montelli – to trener, który w tym sezonie największą pracę wykonał poza boiskiem. Tylko osoby, które nigdy nie miały nic wspólnego z piłką w wydaniu praktycznym mogą twierdzić, że to gra polegająca wyłącznie na kopaniu futbolówki i zdobywaniu bramek. Oczywiście, że nie. Ten sport przy najwyższym poziomie presji, jaki od lat panuje w Milanie, przeradza się w coś zupełnie innego.
I z tym znakomicie poradził sobie szkoleniowiec. Od pierwszego dnia nie narzekał, że closing ciągle nie nadchodzi, że nie może sobie pozwolić praktycznie na żadne wzmocnienia, że musi szyć wyłącznie na zastanym materiale. Wziął sprawy w swoje ręce i w wielkiej cieszy skupił się na swojej pracy.
Nie chcę się powtarzać, bo kto czyta moje teksty, ten z pewnością pamięta jeden z zimowych o kwestii walki o europejskie puchary. W 2014 roku Torino, rok temu Sassuolo, teraz Atalanta… Nie chodzi o to, że mamy od tych ekip słabszą kadrę czy gorszego trenera. Po prostu herb Milanu obecnie potrafi wyłącznie ciążyć, a nie uskrzydlać.
W pierwszej rundzie pokonaliśmy Pescarę, Palermo, Crotone, Empoli, Bolognę, Sassuolo, Cagliari czy Chievo. Zdecydowaną większość zespołów, które sezon spędzają w drugiej połowie tabeli. Teraz potknęliśmy się w głupi sposób w meczu z praktycznie zdegradowanym już beniaminkiem. To oczywiście bardzo droga i trudna do przełknięcia strata punktów, ale… i to można zrozumieć.
Odstawiając na bok pełne patosu słowa o tym, że jesteśmy 18-krotnym mistrzem Włoch, 7-krotnych mistrzem Europy i jednym z najbardziej utytułowanych klubów na świecie, to stanowimy też drużynę, której od trzech lat bliżej do środka tabeli niż jakichkolwiek trofeów. Mamy piłkarzy, którzy są w stanie walczyć na pewnym poziomie, ale każde ich potknięcie, zwłaszcza przy większych jeszcze większych oczekiwaniach z powodu wcześniejszych dobrych wyników, będzie się liczyło podwójnie.
I to jest tak naprawdę główna zasługa Montelli – rozprzestrzenienie nad drużyną pewnej bańki, której nie można przebić. Bańki, za którą znajdują się presja, oczekiwania, płacz, lament i żądania wielu milionów kibiców z całego świata. Nie każdy to potrafi, zwłaszcza mając ekipę złożoną w dużej mierze z młodych chłopaków, którzy dopiero pukają do bram większych karier.
Ten trener sam jak na swój zawód jest dopiero na początku przygody, więc może się jeszcze bardzo rozwinąć. Na początku sezonu obrał taktykę 4-3-3, od której oczywiście są odstępstwa, ale nie na papierze. Atakując często przechodzimy w 3-4-3, ostatni mecz kończyliśmy w 4-4-2, a gdyby oglądać spotkania pod kątem analitycznym i szkoleniowym, na pewno co kolejkę dałoby się wyciągnąć takie przykłady.
Dlaczego nie możemy od początku używać chociażby 4-3-1-2 czy klasycznego 4-4-2? Pewnie dlatego, że w istocie mamy dwóch napastników – Baccę i Lapadulę. Szaleństwem byłoby pozbawianie się jakiejkolwiek zmiany, dodatkowo wobec kontuzji Bonaventury czy dobrej dyspozycji na skrzydle Deulofeu. Dlaczego nie 4-2-3-1? Być może przy wszystkich naszych ograniczeniach w wielu aspektach, wtedy środek pola byłby przegrany już na starcie.
Poza tym prawdziwy sport to nie jest gra komputerowa, w której – gdy coś nie idzie – to po prostu można pozamieniać plansze z nazwiskami i zaskoczy. Przeciwnie: to mechanizmy, codzienne treningi, praca, zamysły, idee i, co najważniejsze, wszystko skupione po prostu w zwykłych, najprawdziwszych ludziach. To oni muszą załapać pewne pomysły i się w nich odnaleźć, by wszystko mogło funkcjonować.
Montella też chętnie by wystawił kogoś lepszego w miejsce Pasalicia czy posłał do boju na lewe skrzydło innego piłkarza niż Ocampos. Ale za bardzo nie może. On widzi piłkarzy w ośrodku treningowym prawie codziennie i wie najlepiej, kiedy ktoś potrzebuje przerwy, kiedy ktoś może dać coś ekstra, a kiedy trzeba dać komuś kompletnie odpocząć.
Czytałem ostatnio świetny tekst poświęcony Piotrowi Zielińskiemu na blogu calcio.ovh (zainteresowanych odsyłam TUTAJ, znakomita lektura). I tam pojawił się cytat z Gianniego Brery: „Piłka nożna to najpiękniejsza gra na świecie. Niestety, lub stety, nie wszyscy, którzy kochają calcio, są w stanie ją zrozumieć”.
Pójdę dalej – zdecydowana większość kibiców piłki nożnej nie rozumie. Mi jest dobrze ze stanem obecnej wiedzy. Nie uważam się za ignoranta, ale mam też świadomość, że gdybym wnikliwiej porozmawiał na pewne tematy ze szkoleniowcem pokroju Montelli, groziłoby to wyśmianiem mnie po kilku minutach.
Dlatego nigdy lub prawie nigdy nie będę się dziwił dlaczego gra ten piłkarz, dlaczego w odstawce jest inny. A już na pewno nie odważę się na wyśmiewanie człowieka podejmującego decyzję – bardziej zrobię wszystko, by to zrozumieć. Oglądam mecz jako kibic, chcę, żeby Milan strzelał gole i cieszył moje oczy fajną grą. Ale nie mam pojęcia, iloma dodatkowymi zadaniami obarczeni są poszczególni piłkarze, za co odpowiadają, co konkretnie mają robić.
To pole dla ekspertów, których z chęcią i ciekawością zawsze można posłuchać. Ale siedzenie po tej nieznanej stronie monitora i wykpiwanie kogoś tylko dlatego, że się przed nim nie stoi i prawdopodobnie nigdy nie pozna, to zachowanie godne totalnego frajera. Czym innym jest natomiast dyskusja bez żałosnych inwektyw i poddawanie różnego rodzaju argumentów, bo przecież oczywiście nie jest też tak, że nawet mimo uboższej wiedzy racji się nie ma nigdy.
Tak jak w kwietniu 2016 roku byłem zdecydowanym przeciwnikiem zwolnienia Sinsy Mihajlovicia, tak teraz jestem zdecydowanym przeciwnikiem kolejnego majstrowaniu przy ławce trenerskiej. Nie popełniajmy enty raz tego samego błędu. Montella udowadnia, że choć nie jest w stanie osiągnąć w tym roku czegoś niebywale ponad stan, to warto się przekonać, jak poradzi sobie w klubie z wizją i – przede wszystkim – zapleczem finansowym.
Tu jednak wracamy do początku dyskusji. Nie wiemy, jak wszystko potoczy się w kwestii nowego właściciela, dlatego tylko możemy trzymać kciuki za dobry scenariusz, bo to podstawa wszystkiego. Tak jak pozostaje nam wiara w awans do europejskich pucharów.
Cholera, po co tracić soboty i niedziele na oglądanie meczów, jeśli się nie wierzy? Kibicowanie to wręcz synonim wiary. Mam nadzieję, że nam jej nie zabraknie w końcówce tego sezonu, nawet jeśli będzie trzeba przełknąć kolejne pigułki, co, mam nadzieję, się nie wydarzy.
A następne rozgrywki z Montellą u steru, znającym już drużynę, a nie dopiero ją stwarzającym, mogą być naprawdę ciekawe. Bo nawet przy dużej kasie może się zmienić personalnie dużo, ale nie wszystko.
Gracz aktualnie jedynie pokazujący umiejętności przeciwko słabym albo bardzo słabym rywalom. Z pewnością byłby niesamowitym wzmocnieniem dla Milanu, w którym co oczywiste, przeciętniaków rzeczywiście brakuje, a w linii pomocy to już w ogóle.
Udało się Conte w Chelsea, ale to drużyna z zawodniakami grającymi ze sobą nie od wczoraj i drużyna jednak budowana nie od wczoraj.
Milan od kilku lat to zlepek piłkarzy, pierwsze jedenastka co zeson wygląda w połowie inaczej z powodu piłkarzy, których często wypożyczamy. Według mnie obecny Milan i tak osiąga dobre wyniki patrząc na obecną kadrę.
Dobrym przykładem jest również Liverpool. Kloopp również potrzebował roku aby wyniki były na miarę podium w Anglii.
Otóż wlasnie w Chelsea zaszły większe zmiany niż w MU.Chodzi zarówno o wiekszą liczbę nowych piłkarzy w podstawowej jedenastce a zwłaszcza o system gry.
Zabawne jest również inne sformułowanie - powrót do poziomu jaki Milan prezentował za Ancolettiego? Każdy, dosłownie każdy, który oglądał tamten Milan wie jedno - Ancelotti jak na kadrę, którą dysponował, osiągnął naprawdę mało. Powtarzam - jak na kadrę, którą dysponował. Jeden Puchar Włoch, jedno Scudetto i 2 LM. Moim zdaniem niewiele, szczególnie na podwórku krajowym. Nie chcę już nawet wspominać o stylu w jakim Milan grał - jedna bramka i murowanie, jedna bramka i od razu zmiana zawodnika ofensywnego na Ambrosiniego. Kto tego nie pamięta? Kogo to nie denerwowało? Jaką kaszanę Milan grał w większości meczów ligowych? Jeżeli Milan ma wracać do takiego stylu gry jaki prezentował wtedy, to ja dziękuję bardzo.
Montella to na ten moment najlepszy włoski trener na którego klub mógł sobie pozwolić. Nie mam co do tego wątpliwości. Sarri również byłby niezłym wyborem, natomiast nie jest on żadnym cudotwórcą (Napoli jakoś nie zajmuje ani 1 ani 2 miejsca w lidze i nie bez powodu, często potykają się z teoretycznie słabszymi rywalami) ani tym bardziej geniuszem transferowym - prawie wszystkie wynalazki, które zostały ściągnięte do klubu na jego prośbę albo grzeją ławkę, albo grają po prostu słabo (przykład - Pavoletti), abstrahując od tego, że i tak nie było szans na jego zatrudnienie, powód jest prozaiczny, Berlusconi go nie znał i to niestety nie jest żart.
Pozostaje zatem trzymać za naszego trenera kciuki i mieć nadzieję, że nie zostanie zastąpiony przez jakiegoś Donadoniego czy innego Brocchiego.
Serio nie widzę podstaw żeby tak twierdzić.Na początku przygody to jest Nagelsmann.W dzisiejszym swiecie nie ma miejsca na przygody trenerskie trwające do 65 roku zycia jak Ranieri czy Van Gaal.Naprawdę wielcy trenerzy w wieku Montelli mogli się pochwalić zupełnie przyzwoitym dorobkiem.Czy myslisz,że Simeone obejmujący Atleti w 20011 miał lepsze warunki niż dzisiaj panują w Milanie?Otóż nie,wkroczył do klubu w ktorym panował permanentny bałagan.A Conte?Przejął przeciętny kadrowo(Matri i Vucinic w ataku) zespół w okresie "wielkiej smuty" .Tymczasem my chcemy roztaczac parasol ochronny nad gościem który oglada w lidze plecy Atalanty Bergamo,nie potrafi narzucić swojego stylu gry ostatniej drużyny w tabeli i którego jedyny sposób na grę to podanie piłki do skrzydła i próba strzału bądź dośrodkowania w pole karne przez bocznych pomocników....To samo od 9 miesięcy...Rozumiem,że można komuś udzielic kredytu zaufania.Ale musi to być zaufanie zbudowane na solidnych fundamentach.W mojej opinii nasz trener nie odbuduje marki Milanu
Nigdzie w tekście nie jest napisane, że nie mamy prawa krytykować klubu i drużyny. Tylko kluczowa jest ta druga cześć Twojej wypowiedzi. A wrażenie czasem jest takie, że ludzie tutaj czasami przychodzą dawać upust jakimś swoim osobistym frustracjom.