Tak to czasami bywa w różnych historiach, że z najważniejszej osoby w środowisku stajesz się niewiele wartym bankrutem, któremu pozostaje smutne życie na ulicy. My, jako Milan, wiemy jak to jest być prezesem zarządu i wystawiać huczne przyjęcia przy szampanie i kawiorze. Problem tkwi w tym, że teraz na salony możemy dostać się tylko jako kelnerzy, by za pierwsze drobniaki ponownie zacząć budować swoje imperium.
Wstęp był obrazowy. Do czego dążę? Oczywiście przeciętnemu fanowi 7-krotnego mistrza Europy i jednej z najbardziej utytułowanych drużyn świata ciężko jest zadowolić się walką o drobniejsze cele niż te najważniejsze. Realizm bywa jednak brutalny i celem odrestaurowania zgliszczy niestety trzeba porzucić utopię.
Ostatni miesiąc rozgrywek Serie A minie nam na walce Milanu o Ligę Europy. O rozgrywki, które w zasadzie już mielibyśmy zapewnione, gdyby nie pokpienie meczów z Empoli i Crotone lub Pescarą. 5 punktów więcej oznaczałoby już 8 przewagi nad Interem i niewykluczone, że za parę dni cieszylibyśmy się z powrotu do pucharów. Ale tak kolorowo nie ma i tabela może się jeszcze mocno tasować do samego końca – z nami na granicy przepaści.
Tak jak Marco Fassone mówi, że Liga Europy stanowi kluczowy krok w kierunku wyjścia z tego ogromnego, kilkuletniego kryzysu, tak i ja zgadzam się, że musimy wyszarpać to za wszelką cenę. Dzisiaj zamierzam podzielić się kilkoma argumentami, które przemawiają za tym, aby to 6. miejsce jakkolwiek wymęczyć, ale za wszelką cenę obronić je przed atakiem Interu.
KONTAKT Z BAZĄ. W pewnym sensie my jeńców nie bierzemy. Wszystko albo nic. Odkąd wypadliśmy z Ligi Mistrzów, nie rozegraliśmy ani jednego meczu w europejskich pucharach. Zero. Null. Myślicie, że to działa na naszą korzyść? Sądzę, że ambicje każdego piłkarza sięgają wysoko, a jeśli chcemy zatrudniać coraz to lepszych, nie mogą obok nas stać słowa „od lat bez gry w Europie”. To po prostu brzmi fatalnie.
Ile osób nie śledzi Serie A, ale namiętnie ogląda europejskie puchary? Sam należę do ludzi, którzy chłoną ligę włoską, Ligę Mistrzów i Ligę Europy, a przez to raczej rzadko lub w ogóle nie oglądają rozgrywki w Anglii, Hiszpanii czy Niemczech. Nie mogę więc powiedzieć niczego ciekawego o drużynach, które rok w rok tkwią gdzieś w środku tamtejszych tabel i nie wychodzą do szerszego zaprezentowania się światu.
Tak teraz jest niestety z Milanem. Sądzę, że dużo lepszy PR w świecie ma Inter, który choć w Lidze Europy na ogół się kompromituje, to jednak w niej uczestniczy. Pokazuje, że nie jest tym zespołem, co kiedyś, ale stara się jakoś utrzymać chociaż na pewien dystans od czołówki. A my niestety odpadliśmy od niej daleko i nie możemy nawet wychylić twarzy zza potężnych krzaków.
MŁODZIEŻ. Mamy w zespole sporo dobrych, młodych, utalentowanych chłopaków. Wszyscy ich znamy. Donnarumma, Romagnoli, Locatelli, Calabria, Suso… Jeden z nich kosztował nawet całkiem niemałą fortunę – 25 mln euro. O innego od miesięcy nakręca się medialna spirala, jeszcze kolejni pokazali swoją klasę i mają przed sobą ciekawą przyszłość.
Co ich łączy? 0 występów w europejskich pucharach. I jak to mówić o sporym rozwoju? Romagnoli, oprócz dużo większej presji, może liczyć u nas od dwóch lat na dokładnie to samo, co miał w Sampdorii. Gra w Serie A i Pucharze Włoch. A nie, przepraszam, jakby w 2015 został dalej w Genui to rozegrałby chociaż eliminacje do Ligi Europy…
Nikt nie będzie chciał u nas być (oprócz piłkarzy wątpliwego pokroju, których przez ostatnie kilka lat przewinęło się w Milanello na pęczki), jeżeli nie zaoferujemy mu konkretnych profitów. I nie są to bynajmniej profity finansowe. Przecież Donnarumma, Romagnoli czy Suso mogą zarabiać te same albo i pewnie dużo lepsze pieniądze w klubach, które dodatkowo oferują im znacznie korzystniejsze warunki sportowe.
Milan latem odrzucił potężną ofertę Chelsea za Romagnoliego. Londyńczycy maszerują teraz po mistrzostwo Anglii i są pewni awansu do Ligi Mistrzów, a Alessio wraz z kolegami znowu może wypaść nawet z baraży o Ligę Europy. Myślicie, że zawodnika w jego wieku, jego pokroju i przy takich ofertach, taka kwestia nie drażni?
Piszę tu o Romagnolim, ale to dotyczy tak naprawdę każdego. Jeśli nie będziemy grali w europejskich pucharach, nie będziemy mogli przekonywać do transferów piłkarzy o umiejętnościach na europejskie puchary. Chyba że zaoferujemy kontrakty dłuższe i dużo bardziej sowite niż konkurencja, ale wiemy, że to niezbyt przyjemna perspektywa.
SYGNAŁ. A jeśli już ma być trochę pieniędzy na mercato i wszystko powinno pójść w dobrą stronę, to przecież warto pokazać światu, że AC Milan to nie jest relikt przyszłości. Że istniejemy, że żyjemy, że jakoś ruszamy. A może przydarzy się taki mecz jak rok temu Liverpoolu z Borussią, o którym nagle zacznie mówić cały świat?
Dla nas to sprawa równie istotna jak samo budowanie drużyny. Na świecie muszą sobie w końcu przypomnieć, że Milan wciąż istnieje. Że ten klub to nie tylko piękna historia, szacunek za osiągnięcia, Maldini, Ancelotti, Gattuso… Że to kryzys, a nie stały marazm.
Z zazdrością patrzę na tegoroczną drogę Manchesteru United. Może nie jest to przykład do końca idealny, bo jednak Czerwone Diabły żyją w zupełnie innej rzeczywistości finansowo-organizacyjnej, ale przy wszystkich ich problemach i ogromnym kryzysie mogą wygrać Ligę Europy. Odebrać złote medale, trofeum, potem powalczyć o Superpuchar Europy. I pokazać, że choć to nie to United co parę lat temu, to jednak w klubie dzieje się coś pozytywnego.
RANKING. To już prosta matematyka. Pierwszy koszyk Ligi Mistrzów należy do zwycięzców siedmiu najlepszych lig europejskich i obrońcy trofeum. Pozostałe przyznawane są na podstawie klubowego rankingu, który z kolei wylicza się za osiągnięcia w Europie w ostatnich pięciu sezonach.
Będzie brutalnie.
2016/17: brak europejskich pucharów
2015/16: brak europejskich pucharów
2014/15: brak europejskich pucharów
2013/2014: wymęczony awans z grupy i odpadnięcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów
2012/2013: 1/8 finału Ligi Mistrzów
Za rok w cień usunie się 12/13. Czy ktoś by chciał, żeby „1/8 finału Ligi Mistrzów” zamieniła się w czwarty z rzędu „brak europejskich pucharów”? Przecież już teraz sytuacja jest bardzo smutna. Jeśli nie zdobędziemy scudetto, a załapiemy się do Ligi Mistrzów (oj, chciałbym mieć już takie zmartwienia w porównaniu do tych obecnych), to możemy liczyć w najlepszym wypadku na ogony w trzecim koszyku.
Musimy zdać sobie sprawę, że nawet jak wrócimy do Ligi Mistrzów, ale nie w roli zdobywcy scudetto, to skończy się w niej granie w kształcie znanym z lat ubiegłych. W grupie nie będzie raczej Celticu, Malagi, Auxerre bądź Viktorii Pilzno. Będą Real Madryt, Manchester City, Borussia Dortmund, Tottenham…
Generalnie – już obecnie nie jest za wesoło. A kolejny rok w plecy teraz, to zmaganie się z koszmarami o rok dłużej jeszcze w nowej dekadzie.
NIE OD RAZU KRAKÓW ZBUDOWANO. No nie od razu. Najpierw ktoś rzucił pierwszy kamień pod pierwszą budowlę i jakoś poszło. Wracam do metafory z początku tekstu. Żyją w nas wspomnienia o tym, jak to my wystawialiśmy ekskluzywne przyjęcia w pałacu dla śmietanki towarzyskiej. Ale totalnie splajtowaliśmy, nie mamy niczego - materialnie.
Pytanie, czy mamy ambicję. Ja wierzę, że tak. A ona nie polega na: „Nie mogę zmywać naczyń, bo byłem szanowanym prezesem w drogim garniturze. Jak to się w ogóle robi? Pobrudzę sobie ręce. Nie, mam to gdzieś”. Ona polega na: „Będę szorował toalety, obsługiwał gości i dzielnie znosił wszystkie szpileczki, ale każdy grosz odłożę na powrót na szczyt. Będę miał satysfakcję, zrobię to jak chcę, a wam pozostanie barani śmiech”.
Tak to widzę. Liga Europy i mecze z drużynami, o których teraz być może nawet nie mamy pojęcia, to nie jest Liga Mistrzów i wszystkie profity z nią związane. Ale jeśli chcemy budować Milan na nowo, musimy postawić krok pierwszy, drugi, trzeci… Zainteresować ludzi, tych postronnych, którzy chętnie pewnie obejrzą „ten Milan” nawet w starciu z kimś z Węgier czy Austrii.
Musimy pokazać, że wciąż żyjemy. Że coś się rusza. A my od 2014 roku stoimy w miejscu i zaraz się okaże, czy przez ten wielki kawał błota w końcu posuniemy się choć o centymetr, czy dalej w nim będziemy tkwić.
Czy to żałosne, że nie tak dawno byliśmy najlepszą drużyną na świecie, a teraz dyskutujemy o awansie do III rundy kwalifikacji do Ligi Europy? Być może. Ale najbardziej żałosny pozostaje ten, kto w tym bagnie chce grząźć cały czas i nie ma na tyle zaparcia, by je w końcu przekroczyć.
Też nie sądziłem, że kiedykolwiek wypowiem te słowa, ale życie – jak widać – to nie bajka. Dzisiaj jako kibic Milanu pragnę eliminacji do Ligi Europy. A przy tym w głębi duszy wierzę, że z pozycji kelnera znowu staniemy się poważnym prezesem w drogim garniturze i zaśmiejemy się w twarz tym wszystkim karierowiczom, którzy w naszej agonii nie zbliżyli się nawet odrobinę do naszych osiągnięć.
Ale najpierw to my podawajmy kieliszki, żeby potem móc z nich pić drogie wino.
" Ankieta włoska gotowa. Prawdę powiedziawszy wyleciała mi z głowy, jednak ostatnio ktoś z Was o niej przypomniał, więc pora było przemielić dane. Wyniki w sumie nie zaskakują - powszechnie wiadomo, że liczbowo fanów Milanu i Juventusu jest najwięcej, a oba kluby zgarnęły prawie 60% wszystkich głosów (Milan 29,5%, Juventus 25,2%). Na trzecim miejscu Inter z 14,2%. Poza podium kolejno Roma z 12,3%, Napoli 10,1% oraz zamykające stawkę Lazio z 6,5%. Na inne zespoły głos oddało tylko 2,1% wszystkich głosujących.
Juventus dzieli Polskę na dwie części. Mimo wszystko szkoda, że w przeciwieństwie do ligi angielskiej, gdzie wyniki rozkładały się procentowo podobnie zdarzyły się województwa w których wygrał ktoś spoza pierwszej dwójki." źródło: Świetlan Maps
Ale poszedłbym krok w przód, albo nawet dwa kroki...
Co dalej, jeżeli nie zakwalifikujemy się do LE? Czy będziemy w stanie skusić jakiegokolwiek poważnego grajka chińskimi pieniędzmi?
A co, jeżeli nie? Nie wzmocnimy kadry, bądź wzmocnimy ją niewystarczająco i w następnym sezonie znów będziemy do końca musieli się bić o miejsce w LE?
Myślę, że błędem byłoby założenie, że ściągniemy ze dwie gwiazdy tego lata, a w następnym sezonie będziemy mieć gwarantowane miejsce w LM. Wychodzę z założenia, że lepiej być pozytywnie zaskoczonym własnym wynikiem, niż głęboko rozczarowanym tym, że nie udało się osiągnąć zamierzonego celu. Nie możemy wywołać zbyt wielkiej presji na obecnych zawodnikach Milanu, bo większość z nich jest pucharowo totalnie "nieopierzona" i jeszcze nieprzyzwyczajona do jakichkolwiek sukcesów.
Natomiast jedno jest pewne - młodzi chłopcy pokroju Gigio czy Romagnoliego bardzo liczą na sukces w Milanie. Może nawet nie spektakularny, ale chociażby drobny. Muszą poczuć smak zwycięstwa, choćby niewielkiego. Da im to poczucie, że wybrali dobrą ścieżkę, że idą do przodu, rozwijają się i mają perspektywy w Mediolanie. Klub dał im poczuć, że są ważni, może nawet niezastąpieni, więc obecnie mają jak najbardziej prawo oczekiwać czegoś w zamian. Bo najgorsze jest poczucie, że się starasz, a nic z tego nie ma. A jedyne światełko w tunelu... to nadjeżdżający pociąg.
Druga sprawa to to, że w Milanie obecnie o pokorze trzeba mówić na dwóch płaszczyznach - klubowej i kibicowskiej. No właśnie - co z kibicami? Jak długo oni powinni pozostać pokorni i cierpliwi? Czy mają w ogóle obecnie prawo być rozgoryczeni i odwracać się plecami?
Klub otrzymał już kredyt zaufania i wszyscy liczą, że zostanie spłacony bardzo niedługo, dzięki chińskim wpływom.
A co, jeżeli projekt zawiedzie? Jak w Anży Machaczkała albo West Hamie? Nie możemy powiedzieć, że u nas jest inaczej, bo obecnie również i w czerwono-czarnej części Mediolanu panuje niejako nicość i nastrój oczekiwania. Stoimy nago na deszczu i cieszymy się z chińskiej parasolki, którą otrzymaliśmy. Ale nie wiemy jak długo wytrzyma, nie wiemy, jakiej jest jakości.
Czy powinniśmy sceptykom przytaczać sentencję wymyśloną kilka sezonów temu, kiedy zaczęło dziać się źle, że jeżeli nie są w stanie dopingować rosso-nerich w trudnych momentach, to niech nie wspierają ich również i w tych lepszych?
Z chęcią poznałbym zdanie autora i na ten temat :)
Większość użytkowników w związku z przejęciem klubu przez innych inwestorów oczekuje transferów na poziomie Realu czy Bayernu. Jak wspomniał autor tekstu nie gramy w pucharach od kilku lat, czym mamy skusić gwiazdy obiecankami? Zgadzam się z Tobą, że brak awansu do LE
zmniejszy nasze szanse na rynku transferowym. Moim zdaniem Milan potrzebuje około 2 lat aby awansować do LM.Przyszły sezon przy dobrych lotach to awans do LE bez problemu może LM ( w sumie 4 zespoły będą miały prawo tam wystąpić 4 chyba w eliminacjach).Czekam już tyle lat nie pogniewam się 2 dłużej. Jak ja bym chciał się mylić FORZA MILAN
Cieszę się, że zarząd uważa awans do LE za poważny krok w odbudowie klubu, mam nadzieję, że piłkarze również potraktują serio te rozgrywki. Zupełnie nie przekonują mnie kontrargumenty, że już teraz mamy problem z kontuzjami i zmęczeniem kluczowych zawodników, a co dopiero, kiedy przyjdzie nam grać co trzy dni... tego właśnie trzeba się nauczyć jeśli chcemy wrócić na salony.
Wg mnie dobrze to obrazuje sytuacja De Sciglio
Młody chłopak który jest bardzo ceniony w Europie, brany pod uwagę jako wzmocnienie do wielu lepszych sportowo (na ten moment) drużyn od Milanu, chce odejść bo tutaj nie ma możliwości dalszego rozwoju, m.in. przez brak pucharów. Mówimy zapewne tutaj o kwocie z przedziału 10-20 mln €.
No ale ja się pytam za co te 10-20 mln €?
Jak patrze na jego grę, to on naprawdę niczym konkretnym się nie wyróżnia, żeby ktoś wyłożył za niego tyle pieniędzy. Nie rozegrał ani jednego dobrego sezonu, nie wiem czy chociaż miał z jedną asystę przez te 6 lat.
I taki słaby gracz "szantażuje" Milan że chce odejść, bo nie ma możliwości rozwoju i gry w pucharach? To dlaczego nie pokaże na boisku że jest taki dobry i nie wywalczy z drużyną sobie tych pucharów skoro jest taki dobry? Ba, mało tego, u niego nie widać nawet jakiejkolwiek zadziorności, woli walki nic. Jakie on chce mieć warunki do tego żeby się rozwijać skoro u nas nie daje rady?
Wniosek z tego taki że mamy tak przereklamowany rynek że to się w głowie nie mieści. Sytuacja się raczej w następnych latach nie zmieni, ale można ją wykorzystać na przykładzie takiego De Sciglio, po prostu brać duży pieniądz za niego i zapomnieć że taki bezjądrowiec nosił naszą opaskę.
Takie sprostowanie ;)
Spektakularny rezultat
Wiem że nie jest to imponująca statystyka, absolutnie nie bronie naszego (pożal się Boże) kapitana, tylko pokazuję że jednak jakiekolwiek pozytywne liczby ma.
Świetny tekst, tak trzymać.