Typowa rimonta: Pulisic – Reijnders pokonują Como
Mecz był rozgrywany w trudnych warunkach, gdyż od samego początku nad Bergamo unosiły się ciężkie chmury, z których padał ulewny deszcz. Pierwsza połowa to szachy z obu stron, aczkolwiek na szachownicy, czy właściwie murawie, próżno było szukać graczy pokroju Garri Kasparowa lub Anatolija Karpowa. Sporo było gry w środku pola, a zbyt mało zagrań kreujących okazje bramkowe. Obie drużyny ewidentnie ostrożnie podeszły do meczu nie chcąc popełnić najmniejszego błędu.
Lepiej w mecz weszli piłkarze Milanu, którzy w pierwszym kwadransie zepchnęli Atalantę do defensywę i pozwolili im zaledwie na jedną kontrę, która ostatecznie i tak zakończyła się niedokładnym podaniem i stratą. W siódmiej minucie mogliśmy obejrzeć pierwszy strzał, którego autorem był Suso, lecz Berisha nie miał problemów z jego obroną. Atalanta wyczekała mediolańczyków i od 20' minuty ruszyła do ataku kilkukrotnie zagrażając bramce Donnarummy, a strzały kolejno oddawali Barrow - dwukrotnie - oraz Alejandro Gomez. W odpowiedzi zza pola karnego uderzył Bonaventura, ale również niecelnie. W 30' minucie mogliśmy zobaczyć, prawdopodobnie wyćwiczony na treningach, nowy schemat rozegrania rzutu wolnego w wykonaniu podopiecznych Gattuso, ale jego rozegranie - na krótki słupek, gdzie zbiegający gracz przedłuża piłkę - pokazało, że wymaga ono dopracowania. W 41' minucie swoją okazję mieli natomiast gospodarze, gdy mocno zagotowało się pod bramką Donnarummy. Obrońcy Milanu ofiarnie rzucali się pod nogi strzelających zawodników Atalanty, dla których trzy próby to było zbyt mało, by trafić do siatki. Arbiter do regulaminowego czasu doliczył zaledwie minutę, po upływie której zakończył pierwszą odsłonę.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli podopieczni Gasperiniego, którzy naciskali na defensywę Milanu i wykazywali większą chęć do gry, choć wciąż brakowało tego na co wszyscy czekali - bramek. W 52' minucie mogli potwierdzić swoją przewagę, ale strzał Cristante wyblokował Leonardo Bonucci i piłka minęła bramkę strzeżoną przez Donnarummę. Chwilę później kolejną okazję zmarnował Caldara. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Cristante, piłkę przed siebie odbił golkiper Milanu wprost pod nogi stopera, ale ten zaskoczony strzelił obok bramki. W 60' minucie w końcu doczekaliśmy się trafienia. Franck Kessie potężnie huknął zza pola karnego, a Berisha nie zdołał skutecznie interweniować. Milan miał zapewniony bezpośredni awans do fazy grupowej Ligi Europy. Od tego momentu tempo meczu nieco siadło, ale emocji nie brakowało, a wszystko za sprawą Marco Guidy, który dzisiaj był zmuszony często sięgać po kartki. W 65' minucie wyrzucił on z boiska Toloia, który brawami skomentował decyzję arbitra o odgwizdaniu faulu na Bonaventurze, którego w mniemaniu zawodnika Atalanty nie było. Kilka minut później gospodarze mogli wyrównać. Ponownie nie popisał się Donnarumma, który strzał Gomeza sparował przed siebie, ale również tym razem miał szczęście, bo przy dobitce pomylił się Cristante. Milan zbyt długo nie nagrał sięw przewadze, bo w 75' minucie czerwoną kartkę za ostry faul na Gomezie obejrzał Montolivo. Atalanta naciskała, ale nie potrafiła wyrównać i kiedy wydawało się, że Milan do meczu z Fiorentiną przystąpi pewny 6. miejsca, nadeszła druga minuta doliczonego czasu gry. Wówczas Abate źle pokrył Masiello, a ten głową - przy drobnej pomocy Donnarummy - wpakował piłkę do bramki wprawiając w radość tysiące fanów zgromadzonych na stadionie. Remis w zasadzie niewiele daje Rossonerim, którzy, co prawda, są dzięki niemu pewni gry w europejskich pucharach, ale za tydzień muszą wygrać z Fiorentiną lub liczyć na potknięcie Atalanty z Cagliari, jeśli myślą o rozpoczęciu gry w Lidze Europy dopiero we wrześniu, a nie już w lipcu.
ATALANTA (3-4-1-2): Berisha; Toloi, Caldara, Masiello; Castagne (79' Hateboer), De Roon, Freuler, Gosens; Cristante (70' Hass); Barrow (54' Ilicić), Gomez
AC MILAN (4-3-3): Donnarumma; Abate, Bonucci, Romagnoli, Rodríguez; Kessie, Biglia (46' Montolivo), Bonaventura (83' Borini); Suso (77' Locatelli), Kalinic, Çalhanoglu
Arbiter główny: Marco Guida
Żółte kartki: 13' Masiello, 17' Abate, 28' De Roon, 32' Kalinić, 66' Calhanoglu, 69' Romagnoli, 73' Gosens, 86' Ilicić, 87' Borini, 90' Donnarumma
Czerwone kartki: 64' Toloi, 75' Montolivo
Bramki: 60' Kessie, 90+2 Masiello
Miejsce: Stadio Atleti Azzurri d'Italia (Bergamo)
*** SKRÓT MECZU ***
Napoli - Insigne, Mertens, Hamsik.
Roma - Nainggolan, Dzeko, Szary.
Lazio - Immobile, Milinkovic-Savic, Luis Alberto.
Inter - Icardi, Perisic, Rafinha.
Milan - Hakan, Suso, Biglia.
Czujecie aluzje? Przeciętny trener z dobrym zespołem jest w stanie osiągnąć wiele, przeciętny zespół z dobrym trenerem również - problem pojawia się gdy zarówno trener jak i zespół którym dysponuje jest przeciętny. Czas zejść na ziemie, ostatnie kilka lat to równa pochyła w naszym wykonaniu. Kadrowo prezentujemy się dużo słabiej od drużyn z TOP5, o ile defensywą dysponujemy solidną, o tyle nasza ofensywa to istny żart. Cała nasza gra "z przodu" opiera się na Suso i Hakanie. Ten pierwszy w tej rundzie opadł z sił już całkowicie, turek natomiast prezentuje SOLIDNY LIGOWY poziom, ale jak narazie to daleko mu do klasy światowej. Śmieszą mi Ci, którzy tak ostro wypowiadają się o Gattuso - przypominam, że miał on być naszym kołem ratunkowym, wściekłym psem który wpłynie na psychikę zawodników i wywalczy awans do europejskich pucharów. Spełnił on swoją role doskonale, ale na tym jego przygoda z trenowaniem pierwszego zespołu powinna się zakończyć. Potrzebujemy fachowca i specjalisty, a nie rzemieślnika. Przedłużenie kontraktu Rino było błędem ze strony zarządu - kolejnym po słabym oknie transferowym. I zmierzając do kluczowej kwestii - wydać ponad 200 mln i nie zaliczyć ŻADNEGO progresu? Ciężko mi to zrozumieć. Wiele osób pisze, że fundamenty już powstały, teraz wystarczy uzupełnić skład i wszytsko będzie wyglądało dużo lepiej - nonsens. Żeby zbliżyć się poziomem do Napoli czy Romy potrzebowalibyśmy przy obecnym składzie przynajmniej 150 mln (przyjmując, że pieniądze te wydane byłyby optymalnie). Ciężki okres czeka Mirabelliego teraz, w przyszłym sezonie nie będzie dało się usprawiedliwić słabych wyników jedenastoma nowymi piłkarzami, koniecznością przystosowania zawodników do nowej ligi itd. Jedno jest pewne - nie ma co szukać winnych ani wsród piłkarzy, ani w trenerze. Kalinić drewniakiem był zawsze, wystarczy popatrzeć na jego statystyki z poprzednich klubów. To nie jego wina, że Milan wydał za niego tyle ile Inter wydał za Lautaro, Asamoaha i de Vrija razem wziętych. To ukazuje tylko skalę błędów transferowych zarządu, a w szczególności Mirabelliego.