Doskonale pamiętam tamten dzień i noc. Podczas meczu zawodnicy obu drużyn byli sparaliżowani stawką tego spotkania. Było dużo nerwowości. Mecz był wyrównany, ale to my strzeliliśmy o jedną bramkę więcej. Ciężko oglądałem to spotkanie. Maj był dla mnie miesiącem wielkiego stresu związanego z maturami. Końcówkę spotkania oglądałem leżąc na podłodze, aby czegoś nie zniszczyć z nerwów. Gdy Kuyt strzelił kontaktowego gola, od razu wróciły wspomnienia ze Stambułu. Wtedy przypomniałem sobie, jak Liverpool strzelił trzy gole w sześć minut. Obawiałem powtórki widząc radujących się fanów Liverpoolu, którzy ponownie uwierzyli w odwrócenie wyniku. Na szczęście wynik nie uległ zmianie i cieszyliśmy się z siódmego Pucharu Europy. Nie spałem całą noc, a kolejnego dnia roznosiła mnie energia pomimo niewyspania.
Odczuwałem ten finał dokładnie tak samo być może dlatego iż jesteśmy rówieśnikami :)
@ Martino_Milano
Również pamiętam ten dwumecz i bramkę Pippo na 2-1 w 90 minucie gdy odbijała się ona od dwóch słupków.
Dodatkowo od siebie dodam dwumecz bodajże w 2003 roku z Ajaxem wygranym 3-2 ,gdzie każdy bramkowy remis dawał awans Holendrom ,gdzie strzelaliśmy bramkę a Ajax od razu odpowiadał a na zakończenie ten lob Inzaghiego w doliczonym czasie dającym na awans .Ahh ten Milan ;d
Całkowicie identyfikuje sie z Twoimi odczuciami, dzieki za przywolanie wspomnien, ktorym nadal towarzysza dreszcze. Pomimo tam drobnych blędów felieton bardzo dobry!
Mimo kilku błędów ortograficznych, oraz ( według mnie ) lekkiego wyolbrzymienia, dosyć ciekawy, ale i oczywisty dla każdego wiernego fana felieton. Czytając to, starałem porównywać Twoje emocje do moich, które także w tamtym dniu mi towarzyszyły, no i muszę przyznać, że zbyt wiele się nie różniły :)
Świetny, świetny, świetny!
Gloria ma na prawdę talent do pisania. Już wczoraj gdy czytałem ten felieton o Holendrach pomyślałem, że powinnaś robić to częściej, aż tu dzisiaj kolejny felieton na temat wydarzenia z Aten. Podczas czytania każde kolejne zdanie zaciekawiało mnie coraz bardziej, świetna robota.
Sam szczerze powiedziawszy zacząłem się też zastanawiać w ów wielki jak się później okazało, dzień. Nie jestem tego teraz wstanie niestety przypomnieć. Ja pamiętam jednak inny dzień, który bezpośrednio łączy się z tym wydarzeniem, które miało miejsce w Atenach, mam tutaj na myśli rewanż na San Siro z Manchesterem United i wspaniałe, okazałe zwycięstwo 3:0. Gdy bramkę zdobył Seedorf aż po prostu nie wiedziałem co ze sobą zrobić, to był wielki Milan!
Każdy jednak z nas tak jak i Ty będzie pamiętał też te gorsze dni: Stambuł, La Corunę czy nawet ten ostatni mecz z Barceloną. Jednak mimo nawet tych porażek zawsze będziemy dumni z bycia kibicami tej drużyny. To się ma po prostu wpisane z góry i wszystkie porażki i wielkie sukcesy mnie samego już nie zmienią i nawet gdy pojawią się chwile zwątpienia zostanę kibicem Milanem do grobowej deski.