Rozczarowanie...
Milan wciąż pozostaje niepewny zdobycia wicemistrzostwa Włoch. W niedzielnym pojedynku po kilku zwrotach akcji Rossoneri zremisowali z Genoą 3:3.
Tiémoué Bakayoko udzielił wywiadu dziennikowi France Football. Oto co powiedział na temat swojego przejścia oraz pobytu w Milanie:
Sarri nie chciał cię w Chelsea?
"Myślę, że decyzja zapadła wyżej. Klub zdecydował się wprowadzić pewne zmiany, a ja nie mieściłem się w tych planach. Kiedy przybył Sarri, klub poinformował go o swoich zamiarach. W dodatku przybył jeszcze zaufany człowiek trenera - Jorginho. Drugi sezon w Chelsea pozwoliłby mi powalczyć o swoje, ale czułem potrzebę zmiany otoczenia. To był ważny wybór, bo Milan to już czwarty klub, którego barwy zakładam. Dla zawodnika w wieku 24 lat to sporo. Skontaktował się ze mną Leonardo. Jeśli miałem opuścić Chelsea, to tylko dla Milanu, bo to klub, który pobudzał moją wyobraźnię, gdy byłem dzieckiem. Dziękuję bardzo za to, że dostałem tę szansę".
Ja się czułeś widząc także Paolo Maldiniego przy stole podczas negocjacji?
"Nie skłamię, jeśli powiem, że było to coś nadzwyczajnego. On i Leo to dwie ikony tego klubu. Kiedy ich widzisz, zdajesz sobie sprawę z wielkości Milanu. Ja pamiętam Maldiniego, z jego numerem 3 na placach, z opaską kapitana na ramieniu i jego długimi włosami. Wydawało mi się czymś niewiarygodnym, że właśnie z nim rozmawiam".
Po twoim debiucie z Napoli, Gattuso użył dość mocnych słów pod twoim adresem...
"Nie byłem zadowolony z tej wypowiedzi. Ja i moi bliscy źle to przyjęliśmy. Te słowa były nielogiczne... Trener poddał w wątpliwość moje umiejętności piłkarskie i to, czego się do tej pory nauczyłem. Według niego miałem się jeszcze nauczyć lepszego ułożenia oraz zmiany postawy ciała. Ale Gatttuso jest takim właśnie człowiekiem. Jest bezpretensjonalny, mówi to, co myśli i lubi, gdy jemu też mówi się wszystko prosto w twarz. Nigdy nie chowa urazy".
Jakim jest trenerem?
"Szczerze mówiąc, to myślę, że każdy piłkarz chciałby mieć takiego trenera. Jest jak ojciec, z którym możesz porozmawiać o wszystkim i o niczym. Jest bardzo blisko swoich graczy i ich chroni. Wbrew pozorom tacy trenerzy to rzadkość. Jest skrupulatny w kwestiach taktycznych, zna się na rzeczy. Niczego nie pozostawia przypadkowi".
Porównywano cię z Marcelem Desaillym.
"Według mnie Desailly był bardziej defensywnym graczem. Nie sądzę, że jest między nami wiele podobieństw. Ale wiem, że dokonywał w Milanie wielkich rzeczy na mojej pozycji. Z ciekawości oglądałem video z jego występami. Pochlebia mi, że jestem do niego porównywany".
Jesteś jednym z najlepszych dryblerów Serie A. To może zaskakiwać.
"To umiejętność, która nie jest ze mną kojarzona albo nie w pierwszej kolejności. Kiedy się na mnie spojrzy, wydaje się, że jestem graczem bardziej fizycznym, ale w rzeczywistości posiadam też zalety techniczne. Gdy uczyłem się gry w piłkę, uwielbiałem mijać rywali dryblingiem. Ale nie drybluję tylko dla samego dryblowania. W mojej roli nie jest to cecha charakterystyczna, ale dzięki temu potrafię sprawić rywalowi problemy".
Jesteś na wypożyczeniu z prawem wykupu, do którego dojdzie tylko w przypadku awansu do Ligi Mistrzów. Trudno jest planować przyszłość w takich okolicznościach?
"Rozgrywam dobry sezon i jestem bardzo wdzięczny Milanowi. Jestem tutaj bardzo zadowolony, choć na początku byłem bardzo krytykowany. Ale to normalne, wszyscy spodziewali się czegoś więcej, to żadne zaskoczenie. Nie jestem w stanie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Zrobię wszystko, aby Milan zakwalifikował się do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Mija pięć lat, odkąd kibice Milanu po raz ostatni słyszeli tę charakterystyczną melodię, a ja chcę tutaj być, kiedy wybrzmi ona ponownie na San Siro. Zobaczymy, jak zakończy się ten sezon. Również dlatego, że nadal mam kontrakt z Chelsea, która - bądź co bądź - również jest dla mnie ważnym klubem".
Paolo Maldini to wielka postać w AC Milan, nie tylko on zresztą, ale to już chyba trzecie pokolenie Maldinich w Milanie - to coś unikatowego. Gloryfikowany, stawiany za wzór, chwalony przez współpracowników i rywali. Idealizowany. I bardzo dobrze.
Ale gdy czytam już któryś raz z rzędu takie pytanie w podobnym tonie, to tym bardziej dochodzę do wniosku, że Maldini w strukturach dyrektorskich sprawdza się właśnie częściej w roli wabika dla klubu i otoczenia, niż dla jego cech menedżerskich, że tak to określę sobie.