Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu!
Inter - Milan 0:3! Rossoneri w finale Pucharu Włoch!
Znany brytyjski dziennik Financial Times zamieścił na swoich stronach artykuł poświęcony inwestycji funduszu Elliott w AC Milan. "Budzący postrach fundusz dokonał głośnej i ryzykownej inwestycji we włoski klub" - od tych słów rozpoczyna się analiza przedsięwzięcia Elliotta, który zdaniem dziennikarzy chciałbym zawojować włoską piłkę, stanowiącą jednak dość niepewny grunt. Dziennik stawia sobie pytanie, czy to może się udać.
"Szaleństwo" zaczęło się od transferu Lucasa Paquety, który kosztował więcej, niż przewidywał budżet ustanowiony przez Elliotta. Gordon Singer po namowach m.in. Paolo Maldiniego zgodził się jednak na sprowadzenie piłkarza. "To było coś co dodało nam mnóstwo energii - komentuje sam Maldini dla Financial Times - Zobaczyliśmy pasję, aby stworzyć coś lepszego i bardziej atrakcyjnego, a ostatecznie także korzystniejszego dla tego przedsięwzięcia".
Plan Elliotta, który pod żadnym pozorem nie chciałby być posądzony o lekkomyślność, jest jasny: wygrywać mecze, podnieść przychody, zwiększyć wartość klubu i sprzedać z zyskiem. Łatwo powiedzieć, trudno wykonać - komentuje Financial Times. Zwłaszcza, że przychody Milanu, upadłego giganta, który stracił swoje miejsce w lukratywnej Lidze Mistrzów, od lat oscylują w granicach 200 mln euro, podczas, gdy inne ekipy, jak choćby Real Madryt, w tym samym czasie swoje wpływy podwoiły. Rossonerich nie stać dziś na zakup zawodników klasy światowej.
Stawką w tej grze jest przede wszystkim reputacja funduszu Elliott - twierdzi brytyjski dziennik. Szczególnie we Włoszech, gdzie Elliott rywalizuje w walce o przyszłość Telecom Italia oraz CNH Industrial, konsorcjum należącego do rodziny Agnellich, której nie trzeba kibicom calcio przedstawiać.
Jeden z dyrektorów Elliotta, który odmówił ujawnienia nazwiska, wyraził swoje obawy, co do powodzenia inwestycji w Milan: "Myślę, że będzie naprawdę ciężko wyprowadzić klub na prostą i sprzedać go za miliard euro. Wydaje mi się, że toczy się tutaj jakaś gra, której nie potrafię rozgryźć. Może chodzi tylko o to, że syn Paula Singera po prostu chciał się zaangażować w piłkę nożną, a są na tyle bogaci, że mogli sobie na to pozwolić".
Ten pogląd odrzucają jednak najbliżsi współpracownicy władz Elliotta, którzy podkreślają, że chodzi wyłącznie o interesy. Milan nie jest jedynym klubem, na którym Elliott chce zarobić. Fundusz zainwestował też we francuskie Lille, o czym nie wszyscy wiedzą.
Powodzenia planu Elliotta zależy w dużej mierze od rezultatów sportowych, które jak dotąd są dalekie od oczekiwań. Klub celuje w Ligę Mistrzów, gdzie grają najbogatsi. "Wszyscy widzieliśmy, że w zeszłym roku 14 z 16 drużyn, które awansowały do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, to ekipy z największymi przychodami w światowej piłce. Nie jesteśmy magikami. Mamy tego świadomość" - komentuje Paolo Maldini.
Financial Times opisuje dalej kulisy przejęcia Milanu przez fundusz Elliott z rąk chińskiego biznesmena, Yonghonga Li, który w ciągu jednej nocy stracił 500 mln euro, po czym zapadł się pod ziemię i nie sposób nawiązać z nim kontaktu. Amerykański fundusz zainwestował na start 50 mln euro, aby zapewnić klubowi bezpieczeństwo finansowe. Tym samym, wydając łącznie 400 mln euro, Elliott wszedł w posiadanie Milanu, który kilka miesięcy wcześniej był wyceniany na dwa razy tyle. Fundusz nie zdecydował się na natychmiastową sprzedaż, ale postanowił zająć się klubem i najpierw poprawić jego kondycję sportową i finansową. Wziął sobie do pomocy znanego Gordonowi Singerowi działacza, byłego dyrektora Arsenalu, Ivana Gazidisa. Prywatnie również - "kolegę z boiska" młodego Singera.
Pod wodzą Gazidisa klub zaczął poszukiwania nowych sponsorów. "Być może określenie tego mianem epoki kamienia łupanego to za mocne słowa, ale zespół zajmujący się przychodami z działalności komercyjnej był zdecydowanie 10 lat za Premier League i 2-3 lata za włoską czołówką" - oświadczył Casper Stylsvig, który pracował niegdyś w Manchesterze United, a obecnie dołączył do Milanu jako dyrektor ds. przychodów. Wyzwaniem dla Elliotta w tym względzie jest też mniejsza konkurencyjność Serie A choćby w temacie sprzedaży praw do transmisji spotkań ligowych.
Financial Times porusza też temat budowy nowego stadionu, za którym ma lobbować prezes Paolo Scaroni, znany we Włoszech biznesmen. Zdaniem brytyjskiego dziennika włodarze Milanu liczą na polityczne wsparcie w tym temacie Matteo Salviniego, zagorzałego kibica Rossonerich. Inwestycja na ponad 1,2 mld euro ma pomóc Milanowi oraz Interowi zwiększyć przychód z dnia meczowego, który dziś wynosi około 40 mln, a ma wzrosnąć do 100 mln (dla porównania Barcelona zarabia z tego tytułu około 145 mln). Jeśli miasto Mediolan będzie robiło klubom problemy, niewykluczone, że zdecydują się wybudować obiekt dalej od obecnej lokacji.
Stadion to inwestycja długoterminowa. Milan potrzebuje też jednak szybkich poprawek. Franck Tuil, jeden z dyrektorów Elliotta zaangażowanych mocno w inwestycję w Milan, komentuje: "Chcemy wygrać na boisku. Chcemy, by nasza piłka był atrakcyjna dla kibiców. Chcemy poprawić wyniki sportowe, aby móc uczestniczyć w najważniejszych rozgrywkach piłkarskich, czyli w Lidze Mistrzów". Aby to mogło się ziścić, trzeba jednak pokonać najpierw konkurencję na krajowym podwórku. W tym mają pomóc dyrektorzy dobrze znający realia włoskiej piłki - Paolo Maldini i Zvonimir Boban. "Nasza obecność tutaj to rodzaj gwarancji dla fanów, że nie trzeba będzie czekać 10 lat na powrót Milanu" - mówi Maldini, który podkreśla jeszcze, że porażką będzie, jeśli klubowi nie uda się wrócić do europejskiego topu w ciągu 3 do 5 lat.
Obaj działacze musieli jednak zaakceptować narzucony przez Elliott warunek, że nie mogą kupować podstarzałych gwiazd, lecz jedynie młodych i perspektywicznych graczy, na których będzie można w przyszłości zarobić. Tak czy inaczej, Milan nie jest w tej chwili w stanie konkurować z czołówką w wyścigu po największe gwiazdy ze względu na ograniczenia finansowego fair play. Maldini podkreśla jednak problem, jaki wynika z posiadania bardzo młodej kadry: "Żadna ekipa, która miała wyłącznie młodzież w składzie, nie wygrała jeszcze Ligi Mistrzów. To fakt. Ba - nie wygrała nawet scudetto". Boban dodaje: "Nasze marzenie to mieć wyniki na jutro. Elliott podąża inną ścieżką, mają inną wizję... Myślę, że możemy znaleźć drogę, z której wszyscy będziemy zadowoleni".
Financial Times podkreśla pewnego rodzaju "rozdwojenie jaźni" w przypadku Elliotta, który z jednej strony chciałby wygrywać od razu, a z drugiej spokojnie budować przyszłość. Po jednej stronie stoją Maldini i Boban, z drugiej strony zaś w klubie zatrudniono takich ludzi jak Hendrik Almstadt czy Geoffrey Moncada, których zadaniem jest identyfikować piłkarskie gwiazdy przyszłości. Połączenie nowoczesnego myślenia o piłce z tradycją AC Milan to wciąż praca w toku - zauważa brytyjski dziennik. Jeden z pracowników klubu stwierdził nawet, że dla Elliott zatrudnienie Maldiniego i Bobana to broń obosieczna, która może się obrócić przeciwko właścicielom w przypadku, gdy będą chcieli zwolnić legendy klubu. Ten sam człowiek zauważa, iż w przypadku sukcesu, Elliott zyska niewiele, ale w przypadku niepowodzenia fundusz może sporo stracić wizerunkowo. Dlatego inwestycja w Milan jest tak dziwna. Fundusz wierzy jednak, że zawsze znajdzie się chętny na taki klub jak Milan.
Przezorny fundusz naraził się na ryzyko zmiennego sportowego szczęścia - puentuje Financial Times, cytując jeszcze na koniec Giorgio Furlaniego, dyrektora Elliotta zaangażowanego w inwestycję w AC Milan: "Zobaczycie efekty tej pracy na koniec - kiedykolwiek on nastąpi".
Link do oryginalnego tekstu -> KLIK!