ZGODNIE Z PRZEWIDYWANIAMI...
MILAN – LIVERPOOL 1:3
Oto wstęp do wywiadu oraz pełna treść rozmowy przeprowadzonej przez Corriere della Sera z trenerem Milanu, Stefano Piolim, której fragment zamieściliśmy już wcześniej [LINK]:
Stefano Pioli to nie jest dobry człowiek. Sprecyzujmy: to wspaniały człowiek. Za potwierdzenie wystarczyłaby jego głęboko ludzka i empatyczna postawa, którą wykazał się po śmierci Davide Astoriego we Florencji, kiedy jednocześnie pełnił rolę trenera, ojca, starszego brata i psychologa, oraz wspomnienia, jakie pozostały po nim w klubach, w których występował lub trenował. Nie lubi jednak, gdy się tak o nim mówi: "To podobnie jak wtedy, gdy pytam o jakiegoś zawodnika i odpowiadają mi, że to dobry chłopak. To znaczy, że jest kiepski. Bycie dobrym człowiekiem powinno być normalne, ale ja jestem tutaj, żeby trenować zespół".
O Zlatanie można powiedzieć wszystko, ale nie to, że grzeczny z niego chłopak, prawda?
"Ibra to wojownik, lider, piłkarza charyzmatyczny, który ma wielkie poczucie odpowiedzialności za drużynę i wielką wolę zwycięstwa. Będzie mobilizacją dla całego zespołu, jego wkład będzie kluczowy".
Osobowość jest tym aspektem, w którym Milan wykazuje największe braki?
"Jako że jesteśmy najmłodszą ekipą w lidze, dało się odczuć pewne ograniczenia, jeśli chodzi o waleczność i determinację. Ibra jest takim typem zawodnika, osoby i lidera, który może nam pomóc te braki nadrobić. Dziękuję właścicielom klubu. Gazidis, Maldini, Boban i Massara ciężko pracowali w czasie świąt".
Co może wnieść Zlatan pod kątem piłkarskim i taktycznym?
"Potrafi wszystko, potrafi stwarzać sytuacje kolegom, potrafi się dobrze ustawić w polu karnym i będzie potrafił stać się punktem odniesienia dla całej fazy ofensywnej. Rozmawiałem z nim przez telefon, jest bardzo zmotywowany, nie może się doczekać, żeby zacząć z nami treningi, a ja nie mogę się doczekać, by mieć go w drużynie".
Co panu powiedział przez telefon?
"Powitałem go w zespole. Interesował się formą drużyny, najbliższymi treningami, sytuacjami, którym trzeba sprostać. Powiedział mi: »Trenerze, możesz być spokojny, bo ja czuję się dobrze«".
Musicie przepracować klęskę w Bergamo. Jak to zrobić?
"Dzięki chęci powetowania sobie tej porażki, gdyż zakończyliśmy 2019 rok najgorzej, jak się dało. Ibra daje nam dodatkowy powód, aby myśleć pozytywnie".
Inna etykietka, która się panu nie podoba to "normalizator". Co panu w tym nie odpowiada?
"Sama koncepcja przyklejania ludziom etykietek mi nie odpowiada. Opisują mnie jako kogoś o wiele bardziej zdystansowanego, niż w rzeczywistości jestem. Tymczasem jest we mnie o wiele więcej pasji, żyję emocjami, entuzjazmem. Wydaje mi się czasami, że mylimy dobre wychowanie i szacunek z brakiem osobowości. Tak jakby dobry trener musiał się odznaczać arogancją".
Podsumowując swój rok 2019 z czego jest pan najbardziej zadowolony?
"Z tego, jak zostałem przyjęty w Milanie, z dyspozycyjności zawodników. Z tego, jak czuję się zaangażowany. Przybyłem w czasie przerwy reprezentacyjnej, w ośrodku trenowało niewielu graczy. W momencie debiutu z Lecce wydawało mi się już, jakbym był w klubie od dawna".
Z czym trzeba natomiast najpilniej się uporać w 2020 roku?
"Musimy być skuteczniejsi. Wkładamy nadmiernie dużo wysiłku, aby odnieść zwycięstwo. Jesteśmy jedną z tych drużyn, które mają najgorszy współczynnik wykorzystanych szans. To spore ograniczenie. Z tego powodu zgubiliśmy co najmniej 3-4 punkty".
To jedna z myśli przewodnich, które znalazły się na pana tablicach w stylu Helenio Herrery [legendarny trener Interu - red.]? Powie nam pan coś więcej?
"Jedną z najważniejszych rzeczy jest motywacja, mobilizowanie drużyny. Od początku każdego tygodnia staram się rzucać pewne »kotwice«, »koła ratunkowe«, które pomagają mi podnieść motywację do maksymalnego poziomu na koniec tygodnia".
W jakim sensie "koła ratunkowe"?
"Robię jak baśniowy Tomcio Paluch. Jeśli każdego dnia rzucę kamyk - jakąś ideę, pomysł, slogan, zdjęcie, deklarację przeciwnika albo mojego zawodnika, pod koniec tygodnia łatwiej jest odnaleźć drogę do domu - przekazać zawodnikom, to na czym mi zależy".
W Milanello wisiała tabela, a co poza tym?
"Bodźce się zmieniają z tygodnia na tydzień. To może być streszczenie naszego ostatniego występu, cecha charakterystyczna nasza lub rywali. Także wypowiedź, która może zdenerwować moich graczy. Ja czytam wywiady wielkich szkoleniowców, wykorzystuję także metody trenerów innych dyscyplin, zwłaszcza siatkówki i koszykówki, uważam, że mają świetne zdolności komunikacyjne. Teraz do Mediolanu przybył Ettore Messina [znany włoski trener koszykówki, obecnie w Olimpii Mediolan - red.], mam nadzieję, że uda mi się z nim spotkać. W przeszłości czerpałem też wiedzę od Julio Velasco [znany argentyński trener siatkówki, obecnie działacz - red.]".
A propos trenerów. Czytał pan wywiad Mario Sconcertiego z Massimiliano Allegrim? Zgadza się pan, że schematy są mało ważne, że liczy się oko trenera, który zasadniczo powinien starać się jak najmniej przeszkadzać?
"Całkowicie zgadzam się z Allegrim w połowie. To prawda, że wielki trener to ten, który potrafi czytać mecz, interweniować zmianami i wydawać odpowiednie polecenia i że utalentowani piłkarze decydują o wygranej, ale uważam, że przygotowanie do meczu pod kątem technicznym, taktycznym i motywacyjnym jest równie ważne".
A technologia? Trzyma pan tablet na stoliku nocnym przy łóżku...
"To żeby notować, gdy coś mi nagle przyjdzie do głowy i istnieje ryzyko, że do rana zapomnę. Starzeję się! A moje notatki są treściwe... Technologia jest użyteczna. Wystarczy pomyśleć o analitykach video, których jeszcze pięć lat temu nie było. Sądzę, że naszą pracę zmieniła właśnie obecność sztabu. Ja mam aktualnie 11 osób i każda ma swoją specjalizację. W ten sposób mogę się bardziej skoncentrować na zarządzaniu zespołem, także tym niewidzialnym - od lekarzy po magazynierów. W czwartek wszyscy się spotykamy, bo trener też ma wątpliwości, a wyborów, których trzeba dokonywać, jest bardzo wiele, nie tylko tych związanych ze szkoleniem - fazą defensywną, ofensywną, rzutami wolnymi".
Czyli to nieprawda, że trener jest człowiekiem samotnym?
"Jest takim tylko w obliczu porażek. I to w zasadzie słuszne, jak w przypadku ludzi, na których spoczywa odpowiedzialność i muszą żyć z ciężarem podjętych decyzji. To jasne, że o wszystkim decydują wyniki, ale sądzę, że osiągnąłem już taką równowagę życiową, że potrafię przyznać się do błędu niezależnie od rezultatu. Czasami przyznawałem się do błędów także po zwycięstwie".
Chciałby pan stać na czele długoterminowego projektu?
"Tak, bardzo. Moje najdłuższe doświadczenie to dwa i pół roku w Bolonii. Chciałbym trenować drużynę przez 4-5 lat, bo tak wiele można stworzyć, jeśli chodzi o ducha zespołu, kulturę piłkarską. Dobre wyniki są niezbędne, ale myślę, że najtrudniejsza część to wyznaczenie celów na początku sezonu. Jeśli myślisz, że twoja drużyna jest lepsza, niż faktycznie jest, trudno osiągnąć cel i w konsekwencji zatrzymać trenera. Szczęściarzem jest taki trener, który trafia do klubu potrafiącego realistycznie ocenić możliwości zespołu".
A w Milanie wyznaczono panu realistyczne cele? Zaczęło się od Ligi Mistrzów, która w poprzednim sezonie uciekła tylko o punkt.
"Mnie klub poprosił o to, bym zrobił co w mojej mocy i osiągnął najlepsze możliwe rezultaty. Niekoniecznie prosił mnie o awans do Ligi Mistrzów, ale raczej o wykorzystanie możliwości zawodników, których mam do dyspozycji, mając jednocześnie na uwadze, że drużyna ma jakość".
Żeby tego dokonać, musi pan wydobyć wartość z tych, których ma pan do dyspozycji. Gdzie powinien grać Paquetà i czego mu brakuje, żeby jego talent eksplodował?
"Bez wątpienia to półskrzydłowy. Sam mówi, że woli grać na prawej stronie. Pracuje z zaangażowaniem, nie oszczędza się, ale jest to zawodnik mający duże umiejętności, więc musi stać się bardziej decydujący. To znaczy, że musi albo strzelać gole, albo asystować. Musi dokonać ostatniego skoku jakościowego, który jest najtrudniejszy".
Wraz z przybyciem Ibry, Piątkowi (jeśli zostanie) nie grozi zniechęcenie?
"Jeśli grasz w Milanie i dołącza utalentowany kolega, powinieneś być zmotywowany i zadowolony. Im więcej takich graczy w zespole, tym większe szanse na osiągnięcie sukcesu. Tak czy inaczej, żeby występować w pierwszej jedenastce Milanu, trzeba sobie na to zasłużyć".
Jako były obrońca, co pan sądzi o Romagnolim?
"Ma wielkie umiejętności, stać go jeszcze na nieco więcej - musi wyraźniej zaznaczać swoją obecność w trakcie meczu. Ma 24 lata, to czas, aby dokonać tego skoku".
Do Interu też pan dołączył już w biegu. Jakie są różnice między tymi dwoma zespołami?
"Inter to drużyna bardziej doświadczona, bardziej określona, zatem trudniejsza do zmiany. Tutaj zastałem zespół młodszy, bardziej otwarty, bardziej »plastyczny«".
Jak pan sobie radzi z presją?
"Dużo pracuję - od ósmej rano do osiemnastej, przygotowuję mecze. Potem, gdy nadchodzi piątek wieczór lub sobota rano i mam poczucie, że wszystko zrobiłem dobrze, udaje mi się zachować spokój i przytomność umysłu. Kiedy wychodzę z Milanello, potrafi się wyłączyć".
I co pan robi?
"Mój typowy wieczór to wyjście do kina i na pizzę. Niedawno obejrzałem »Irlandczyka«, bardzo mi się podobał. Teraz oglądam serial »Peaky Blinders«. Poza tym uwielbiam jeździć na rowerze górskim".
Zakończmy życzeniami dla kibiców Milanu i samego siebie.
"Życzę nam, abyśmy wspólnie przeżyli nowy, lepszy rok 2020. A kto wie, czy może tutaj nie zrodzi się szansa na dłuższą współpracę..."
I Paquete daje caly czas na lewa strone pomimo tego ze on lubi grac na prawej. Moze oni sie nie rozumieja.
Cos jest nie hallo z tym dzbanem.
Powinien dodać: "Ale niestety ni chu.a nie potrafię nic ulepić". Stefan to trener przejściowy - desperat, który podjął się pracy w konkretnym szambie po Giao. Czasami jest tak w życiu że potrzeba zapalnika, jedna wygrana, jeden mecz, jeden zawodnik i zacznie wszystko żreć. Powalczyć chociaż żeby wstydu jakiegoś nie było na koniec.
Milan potrafi zawzięcie targować się o kontrakt, np ze Zlatanem, to dlaczego tak samo nie działają w stosunku do potencjalnych trenerów? Skoro chcą brać kolejnych przeciętniaków(Donadoni już czeka), to niech postawią warunek - umowa na pół roku, osiągniesz ustaloną ilość punktów, to zostajesz i przedłużamy na dwa lata; nie dasz rady, wylot. Oczywiście żaden Giampaolo czy Pioli nigdy na takie warunki się nie zgodzą, bo dobrze wiedzą, że po pół roku będą bezrobotni, a tak to chociaż przez dwa lata pieniądz wpadnie. Do tego, że wysysają z nas krew słabi piłkarze, na dużych kontraktach tacy jak Kessie, Hakan, Samu, Borini czy inny Biglia to już chyba się przyzwyczailiśmy. Jednak żeby tego było mało na Milanie zaczynają żerować trenerzy i działacze bez żadnej wartości.
Milan musiał w przeszłości zawalić jakiś gigantyczny kupon Singerowi, pewnie pamiętny finał LM, a teraz w akcie zemsty ojczulek kupił synowi zabawkę, aby ten mógł z premedytacją rozwalić ten klub. Innego wytłumaczenia obecnej sytuacji nie widzę :)
Skąd też pomysł, że Milan nie próbuje zakontraktować uznanych trenerów ale spotyka się z odmową?
Podobnie z piłkarzami. Dlaczego najlepsi mieliby chcieć grać w tym zespole?
Donnarumma
Musacchio-Romagnoli-Caldara?/nowy zakup?/Rodriguez?
Conti/Calabria/Ghiglione?-Bennacer/Biglia-Krunić/Kessie?-Hernández
Bonaventura/Paquetá
Ibrahimović-Piątek/Leao
"Z tego, jak zostałem przyjęty w Milanie..."
Jak dobrze pamiętam to Pioliout było w top na instagramie, więc przyjęcie chyba niezbyt miłe (przynajmniej przez kibiców).
Samu tym jednym meczem pokazał jak powinien grać skrzydłowy, tylko znów brak zaufania i chęci trenera. Atak z Jackiem wygląda o niebo lepiej niż z hakanem, może wystarczy zamienić ich pozycjami, bo atak w Milanie i tworzenie okazji jest problemem.
Krunić popełnia błędy ale Kessie przechodzi obok meczu i jest totalnie bez formy już długi czas.
Mam nadzieję, że nie w tym wszechświecie. Marny psycholog i jeszcze gorszy taktyk. Co do jego metod i wyborów personalnych można sparafrazować jeden cytat "głupotą jest robić ciągle to samo i oczekiwać innych rezultatów". Niech jak najszybciej się stąd wynosi do klubu, w którym drukowanie i wieszanie tabel wystarczy. Zdemolował Fiorentinę, a teraz u nas robi to samo, kontynuując dzieło Dżiampaolo. Ani nie gramy ładnie ani nie punktujemy, czyli wychodzi na to, że obaj trenerzy w tym sezonie są siebie warci i nadają się do tarcia chrzanu.
Ktoś inny zadaje trenerowi pytania, a on odpowiada. Zawsze było tak, że sam siebie pytał i sam sobie odpowiadał.