Empoli – Milan 0:2. Gol Leão (68') i debiutanckie trafienie Gimeneza (76') zapewniły komplet punktów Rossonerim w "dziwnym" meczu z Empoli
Giacomo Bonaventura, były już gracz Milanu, udzielił wywiadu Sportweekowi, weekendowemu dodatkowi do La Gazzetta della Sport. Oto najciekawsze wypowiedzi:
Koniec przygody z Milanem: "Mogłem jeszcze wiele z siebie dać. Tak czy inaczej dla Milanu dałem z siebie wszystko jako piłkarz i człowiek. Przykro mi, że nie miałem tego samego trenera przynajmniej przez 3-4 lata, bo to jest coś, co pozwala uzyskać stabilizację pracy. Tymczasem nowy trener co roku, to jak zdawanie egzaminów ciągle od nowa. Wciąż zaczynasz od zera i to sprawia, że tracisz mnóstwo czasu".
Przyszłość poza Milanem: "Zrozumiałem, że ocena mojej osoby uległa zmianie, kiedy doznałem urazu kolana. Musiałem przejść operację, pauzować do końca sezonu i zacząć od nowa, mając jeszcze tylko rok kontraktu. Klub, który w ciebie wierzy, proponuje ci przedłużenie, jak tylko wrócisz do gry. W moim przypadku tak się nie stało. Padły jakieś półsłówka, nic więcej. Może styl Milanu uległ zmianie, ale miałem wrażenie, że nie cieszę się już tym samym poważaniem klubu, co przed urazem".
Pożegnanie z San Siro: "Nic wcześniej nie planowałem. Poczekałem, aż wszyscy zejdą z boiska, aby zostać na chwilę sam, rozejrzeć się, powspominać. Pochodziłem trochę, widziałem stadion taki, jak nigdy wcześniej - pusty. Pusty wydaje się jeszcze większy. Potem uklęknąłem. To był moment intymności między mną i San Siro. Poczułem wdzięczności za to wszystko, co tam przeżyłem. Gra na tym obiekcie to było moje marzenie z dzieciństwa. Sześć lat spędzonych w Milanie to było coś fantastycznego".
Najlepsze wspomnienie: "Na pewno Doha. Trofeum to nagroda dla tych wszystkich, którzy pracują w klubie, nie tylko dla trenerów i piłkarzy. Pięknie jest widzieć radość w ich oczach".
Ibrahimović: "Jest wielki. Kiedy przybył, przekazał mi entuzjazm i chęć, których od pewnego czasu mi brakowało. Sezon zaczął się w trakcie mojej rehabilitacji po kontuzji kolana z listopada poprzedniego roku. Nie brałem udziału w przygotowaniach do sezonu i nie czułem się w formie, nie tylko jeśli chodzi o mięśnie. Kiedy w styczniu dołączył Zlatan, wróciła mi chęć podbijania świata. On i ja byliśmy dwoma staruszkami w drużynie, a Zlatan, który jest jeszcze parę lat starszy ode mnie, żartował, że to ja jestem tym najstarszym. Dołączył do zespołu po cichu, z pokorą, bez żadnych wygórowanych wymagań, a na szacunek wszystkich zapracował treningiem i występami na boisku. Bardzo nam pomógł. Jego obecność dodała nam wiary w siebie, szczególnie młodszym graczom. Na treningu jest jak trzęsienie ziemi, wywiera presję, sprawia, że wszyscy są jeszcze bardziej skoncentrowani".
Występy u Piolego: "Na początku grałem cały czas, potem zmienił ustawienie, moja forma trochę spadła, bo miałem za sobą długi czas bez aktywności i skończyło się na tym, że coraz rzadziej wychodziłem na boisko".
Mihajlović, Gattuso i Giampaolo: "Mihajlović? To świetny, szczery i bezpośredni człowiek. Pamiętam taką sytuacje dzień przed meczem w czasie, kiedy nie szło nam zbyt dobrze i klub wywierał na nim presję. Poprosił na bok nas trójkę czy czwórkę zawodników i powiedział: Jeśli jutro przegramy, to mnie wyrzucą. Jesteście ze mną czy nie? A my chórem: Z tobą do końca, trenerze! Miha jest twardy, jeśli widzi, że się obijasz, to chce cię zamordować. Ale jak się przykładasz, to daje ci wszystko, sprawia, że czujesz się świetnie. To uczciwy człowiek. Gattuso? Przypomina Mihajlovicia. Sprawił, że czułem się ważny i oddawałem dla niego całą duszę, pokazując, że może mi zaufać. Ale nie zawsze było tak różowo. Pewnego razu nie chcieliśmy się zgodzić na karne zgrupowanie i skończyło się na kłótni miedzy nami, twarzą w twarz. Chciał mnie zamordować [śmiech]. Ale taki jest Rino. Potrafi się nieźle wkurzyć w jednej chwili, ale na tym koniec. Nigdy nie chowa urazy. Giampaolo? Ma swój własny styl. Nie przyjaźni się z zawodnikami. Nie jest typem trenera, który codziennie zaprasza cię do swojego biura, żeby rozmawiać, ale mnie to nie przeszkadzało. Potrzebowałby więcej czasu, aby znaleźć lepsze rozwiązania w grze. Ja dopiero wracałem po kontuzji i na początku nie byłem gotowy. Kiedy już czułem się dobrze, powiedziałem: Trenerze, daj mi zagrać, to ci pomogę. Zgodził się ze mną, ale krótko po tym został zwolniony. Jestem przekonany, że dobrze bym się odnalazł w jego systemie gry".
Okienko jeszcze się nawet nie rozpoczęło. Poczekamy, zobaczymy... Jack przepracuje odpowiednio ten mini okres przygotowawczy, dojdzie do formy i szczęka Ci opadnie;) Zarząd szuka, kombinuje, jak tu wzmocnić skład, a tymczasem wystarczyło przedłużyć z nim umowę, pozwolić mu, by udowodnił, że jest przydatny. Kto, jak kto, ale Bonaventura sobie zwyczajnie na to zasłużył. Wystarczyło się zachować po prostu przyzwoicie. Nie mówimy tutaj o jakimś kołku, tylko o bardzo dobrym zawodniku, który w tej chwili jest w optymalnym wieku do grania. I myślę, że to jest na tyle inteligentny gracz, że spokojnie by sobie poradził jako ten defensywny pomocnik.