Rozczarowanie...
Milan wciąż pozostaje niepewny zdobycia wicemistrzostwa Włoch. W niedzielnym pojedynku po kilku zwrotach akcji Rossoneri zremisowali z Genoą 3:3.
STEFANO PIOLI: "Mocna Atalanta i słaby Milan? To chyba jedyna ekipa, której nie byliśmy w stanie na razie pokonać. Atalanta zasłużyła na zwycięstwo. Zaczęliśmy bardzo dobrze. Szkoda tego, jak straciliśmy pierwszego gola. Drugi już zamknął ten mecz, choć nie powinno tak być. Powinniśmy zrobić jeszcze coś więcej, ale nie byliśmy w stanie. Dlaczego? Zasługi Atalanty są ewidentne. My też na pewno potrafimy grać dużo lepiej. W niektórych sytuacjach wystarczyłoby nieco więcej precyzji i osobowości. Przy pierwszy golu można było lepiej kryć, przerwać wcześniej podanie... Rywali byli lepsi, my jednak też jesteśmy dobrą drużyną. Szkoda też drugiego gola, bo temat wyniku mógł pozostać otwarty do końca spotkania. Teraz trzeba się zrehabilitować i pokazać pewność siebie. Jesteśmy w czołówce i stać nas na to, by walczyć o czołowe pozycje. Porażka inna niż w meczu z Juve? Z tymi rywalami porażka może się przytrafić. Kiedy gra się z tymi drużynami, to poziom jest bardzo wyrównany, więc jeśli choć odrobinę spuścisz z tonu, od razu widać różnicę. Przeanalizujemy porażkę i pomyślimy o następnym meczu. Mistrzostwo jesieni? Nie sądzę, abym musiał interweniować w drużynie, chłopcy są świadomi tego, co budujemy. Wiemy, jakie mamy zalety i na jaki poziom chcemy się wznieść. Pozostałe drużyny są bardzo mocne, my musimy podnieść nasz poziom. Znamy swoje mocne strony oraz te słabsze, które chcemy wyeliminować. Meite? Sądziłem, że przyda się silniejszy fizycznie pomocnik, Atalanta ustawia się w specyficzny sposób. Diaz miał być opcją z ławki, by wprowadzić zawodnika posiadającego inne cechy charakterystyczne, lepszego w dryblingu i jeden na jeden. Zmęczenie? Nie mam jeszcze danych z dzisiejszego meczu, ale do spotkania z Cagliari byliśmy jedną z drużyn, które biegały najwięcej i najbardziej intensywnie. Dzisiejszy wynik to nie problem kondycji fizycznej. Rotacja w Pucharze Włoch? Jeszcze nie wiem, idę teraz do domu i to przemyślę. Chcecie zadzwonić? Może później, bo i tak dzisiaj nie zasnę".
Jak mnie by tam wpuścili na II połowę to albo bym wyleciał z czerwoną kartką albo bym stracił przytomność po ostatnim gwizdku.
Widać, że Bergamczycy mu siedzą w głowie i to po prostu go boli.