Nie tak to miało wyglądać... Milan zremisował 3:3 z Cagliari. Bardzo słaba gra defensywy Rossonerich i szalony wynik – tak można podsumować grę podopiecznych Paulo Fonseki.
To opowieść nieprawdopodobna. Historia, która zdarza się bardzo rzadko, ale wystarczająco często, by zaspokoić najśmielsze ludzkie aspiracje i nadać sens egzystencji. Opowieść o młodym chłopaku, który (jak sam przyznał) w noc ślubu brata jechał do domu pijany, zardzewiałym gruchotem i osunął się z nieutwardzonej drogi na pola i leżał tam w błocie, czekając na śmierć lub zbawienie.
O dzieciaku, który zdominował lokalne, wiejskie turnieje niedaleko Belo Horizonte w Brazylii, a w dobrym dniu dostawał zapłatę w skrzynkach po piwie. Ale kiedy zrobił gigantyczny krok w krótkim czasie – dołączając do akademii Cruzeiro, gdzie Ronaldo zaliczył swój debiut – zdał sobie sprawę, że wspiął się na wyższy stopień. Messias Junior pochodzi z Brazylii, a spotkania ligi brazylijskiej oraz innych, najpopularniejszych lig świata możesz typować na https://legalbuk.pl/sts-oferta-na-tydzien/ . Po trzech sezonach, w pogoni za profesjonalnym kontraktem, w przeddzień swoich 20. urodzin, jedyne co osiągnął, to gra w klubie Ideal – drużynie występującej na siódmym poziomie rozgrywek w brazylijskiej hierarchii futbolu.
Messias Junior w wieku 20 lat zdał sobie sprawę, że piłka nożna jest fantastyczna, podobnie jak marzenia, ale mając młodą żonę i dziecko oraz rachunki do opłaty podjął decyzję o emigracji do Włoch. Dołączył do rodziny, do brata. Jego pierwszą pracą było – dosłownie – polerowanie cegieł pozyskanych z odzysku na placach po rozbiórkach. Pensja? 20 eurocentów za sztukę. Drugim jego zajęciem było dostarczanie sprzętu AGD (tostery na dobry dzień, lodówki na zły).
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że praca na budowie czy zajęcie dostawcy, a przez to możliwość utrzymania rodziny będzie dla niego szczytem spełnienia, a gra w piłkę nożną będzie rozrywką, a nie celem. Chwilę potem otrzymał propozycję od kolegów, emigrantów z Peru propozycję dołączenia do ich klubu – Sport Warique (liga amatorska) i nie mógł odmówić.
Niezalegalizowany emigrant ekonomiczny, który jak większość jemu podobnych wiedział, że jego historia zakończy się na dwa sposoby. Biurokracja odnajdzie wniosek pośród wielu zaległych spraw i pobyt Messiasa zostanie zalegalizowany lub mundurowi zapukają do jego domu. Ostatecznie pobyt został jednak zalegalizowany i dzień po otrzymaniu wizy pobytowej, podpisał kontrakt z Casale, klubem występującym w piątej lidze (Serie D) we Włoszech. Był zachwycony, ale oferta musiała mieć również sens dla niego i jego rodziny, dlatego też pierwsza z propozycji została odrzucona. Ostatecznie otrzymał 1500 euro miesięcznie, czyli nieco więcej niż mógł dostawać pracując jako dostawca.
Junior Messias narodził się na nowo, w wieku 24 lat. Po czterech latach rozbratu z futbolem, rok po roku awansował we włoskim futbolu: od piątego poziomu rozgrywek (Casale), do czwartego (Chieri) i trzeciego (Gozzano), następnie drugiego i pierwszego (Crotone), by ostatecznie zagrać w Lidze Mistrzów w barwach Milanu, do którego dołączył podczas letniego okienka transferowego. W środowy wieczór, trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, po strzale głową pokonał Jana Oblaka i Atlético Madryt, co dało Milanowi cenne zwycięstwo 1:0 na wyjeździe i możliwość utrzymania nadziei na awans do dalszej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów. Co warto podkreślić, spośród 62 goli, które strzelił od czasu powrotu do gry w piłkę nożną, to dopiero czwarte trafienie głową.
Historia Juniora Waltera Messiasa jest z gatunku nieprawdopodobnych. Wiele osób może odnieść wrażenie, że została zmyślona. Ale została opowiedziana przez samego Messiasa. To jest piłka nożna. To jest sport. A niedowierzający mogli sami zobaczyć, jak po dośrodkowaniu Francka Kessiego, Messias Jr zdobywa bramkę i tonie w objęciach kolegów z drużyny... Ta historia wydarzyła się naprawdę.
Padre Pioli. Jego zostawiam na koniec bo według większości z nas, jego koniec nastąpił przed początkiem. Czas jednak pokazał przewrotność losu i nasz Pan Trener stał się częścią wielkiej historii ACM. Jak się okazało jest odpowiednim człowiekiem w odpowiednim miejscu. Zwrócił nam wszystkim radość kibicowania, jest współautorem tej pięknej opowieści. Opowieści, którą jak myślę - wielu z nas ogląda z zapartym tchem i to zapewne od wielu, wielu lat. Kto by pomyślał, że taki niepozorny facet zrobi coś znacznie większego od wygrania jakiegokolwiek pucharu. Mianowicie poruszy na nowo miliony serc na całym świecie, bez względu jak to się zakończy. Jak dla mnie Stefano, jako trener już zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii Milanu.
Jestem sentyMilanistą i widziałem już całkiem sporo pięknych chwil naszej ukochanej drużyny. Choćby vendette na Liverpoolu po aferze w rodzinnej lidze. Żyłem długo tymi chwilami, żyłem nimi bo przez lata, oglądanie kolejnego meczu zadawało ból aż w końcu przywykłem i przestałem go czuć. Poczułem coś gorszego, a właściwie nie czułem. Zupełnie mi zobojętniał Milan, nie czułem już nic. Oglądałem jakby z przyzwyczajenia.
To było okropne, nie czuć nawet złości po przegranej. Dziś wszystko jest inaczej i znów mam te naście lat i patrzę na mecz z radością i wściekłością. Znów czuje się kibicem. Znów wierzę i się załamuje, wciąż boję się powrotu do marazmu ale Milan z każdym meczem oddala ten strach.
Kocham ten klub za ten romantyzm, za przesyt takich historii i w końcu za to, że wnosi "coś ponad" do głupiego kopania piłki.
PS. czy to nie piękne, że następny mecz w LM jest właśnie z Liverpoolem a w dodatku w domu diabła na San Siro?
Forza Milan!
Byłem i jestem jednym z krytykujących ale nie samego Messiasa tylko raczej zarząd za tego typu wzmocnienia.
Pragnę się mylić i po każdym meczu z jego udziałem dostawać zasłużone baty od jego fanów ;)
FORZA GRANDE JUNIOR.
"Transfer w stylu Mesbaha", "Wzmocnienie na LM hehe".
Już właściwie, jednym wygranym meczem nam spłacił połowę wartości swojego transferu.