MILAN – BOLOGNA 0:1
Rossoneri bez Pucharu Włoch...
STEFANO PIOLI: "Cieszymy się z tego zwycięstwa i pozycji w tabeli, ale nie jest ona jeszcze rzeczywista. Staramy się zachować dystans mecz po meczu. Myślę, że to najlepsze, co możemy zrobić. Faza defensywna? Sądzę, że to najlepsze, co robimy. Wszyscy walczymy, aby bronić dostępu do bramki. Widać wielkiego ducha poświęcenia. To zasługa całego zespołu, który bardzo się angażuje. W pierwszej połowie być może powinniśmy strzelić drugiego gola, potem w drugiej połowie walczyliśmy, tak jak przystało na wielką drużynę, której zależy na zwycięstwie. Druga połowa? Przypomniałem zespołowi, że po uzyskaniu prowadzenia czasami nie udawało nam się dowieźć zwycięstwa do końca. Dziś mało ryzykowaliśmy i dobrze pracowaliśmy. To ważne zwycięstwo. Walka o scudetto? Zdarzało nam się grać przed rywalami, albo po ich meczach. Teraz myślimy już tylko o następnej potyczce. Przewidujemy, że czeka nas trudny mecz z Cagliari. Zdany test? Myślę, że zaprezentowaliśmy się jak zgrany zespół. To zawsze zwiększa szanse na wygraną. Możemy jeszcze wiele poprawić i będziemy dalej pracować. Chcieliśmy tego zwycięstwa i jest to ważny sygnał. 600 gol drużyn prowadzonych przez trenera? Który najważniejszy? Ten dzisiejszy! [śmiech]. Kalulu? Pierre zasłużył na to wszystko. Pracował zawsze z pokorą i zaangażowaniem, nawet kiedy odgrywał mniejszą rolę. To największa satysfakcja dla zawodnika i trenera. Maignan ustawiający mur rossonerich przy golu Kalulu? Tak robią drużyny, które chcą wygrywać. Komunikacja jest niezwykle ważna. Mike zawsze był tak zaangażowany i ciekawy wszystkiego. Zadaje sto pytań na dzień, aby zrozumieć jak się poruszamy, a potem uczestniczy w naszej grze w każdym możliwym wymiarze. Musi tak kontynuować. Wszyscy gracze, którzy nie są przy piłce, muszą organizować ustawienie. Mike to czuje. Potrafi też wyjść z inicjatywą. To bardzo korzystna cecha".
Pioli przede wszystkim spóźnił się wczoraj ze zmianami, bo te były potrzebne 10-15 minut wcześniej niż je realnie przeprowadził.
Gracz taki jak Rebic potrzebuje minut i takie ogony jak ostatnio czyli 5-10 min to za mało dla niego on potzrebuje przynajmniej 30-45 min w kilku meczach żęby wrócić to taki już typ jest.
A to że nas nie stać na to żeby zamknąć mecz w pierwszych 45 min i potem ogrywać se zawodników wracających/szukających formy to drugie.
Ante jest ofiarą tego że nie potrafimy strzelić drugiej bramki i kontrolować meczu.
Przy takim 2-0 to spokojnie by wszedł w 60 min i pokopałby trochę piłkę. Ale jak my do 90 min drżymy o wynik to nie da się spokojnie takich zmian robić.