SCUDETTO


Simon Kjær dla Sportweeka: "Czuję, że scudetto jest także moje. Teraz chcę wrócić do gry"

10 sierpnia 2022, 20:39, Ginevra Aktualności
Simon Kjær dla Sportweeka:

W ubiegły weekend w Sportweeku, dodatku do La Gazzetta dello Sport, ukazał się wywiad z Simonem Kjaerem. Oto treść rozmowy:

Simon Kjaer zaczyna od słów: "Nie lubię mówić o sobie. A poza tym nie mam wiele do opowiedzenia. Zawsze byłem człowiekiem zdystansowanym, zwyczajnym. Lubię swoją pracę oraz przebywanie w domu z żoną i dziećmi. Odprowadzam dzieci do szkoły, jadę do Milanello i zostaję tam do czasu, aż trzeba je odebrać. Pewnego dnia będę musiał pomyśleć o innym zawodzie, ale w tej chwili nie mam zbyt wiele innych zajęć. Nie sądzę, że jestem aż tak interesujący". 

Prędzej czy później będziesz musiał pomyśleć o innym zajęciu. Nie masz na razie żadnego pomysłu?
Nie, jest jeszcze na to za wcześnie. Jeśli zacznę myśleć o tym, co będzie potem, przeniosę część mojej uwagi, która w tej chwili jest w pełni skupiona na piłce nożnej. 

Ale wyobrażasz sobie, że pozostaniesz w świecie piłki nożnej?
Nie wiem. To zależy od wielu czynników. Na przykład od miejsca, w którym będę mieszkał. Jestem Duńczykiem, moja żona Elina jest Szwedką. Jako 18-latek przeniosłem się do Włoch, do Palermo i to będzie mój siódmy rok spędzony w tym kraju. Lubię tutejszy klimat i jedzenie. Ale podobało mi się także w Hiszpanii, gdzie również grałem. Potem jednak myślę o tym, że moi rodzice oraz rodzice mojej żony się starzeją i są daleko stąd... Pozostanie we Włoszech jest natomiast jedną z opcji. 

Gdzie poznałeś swoją żonę, skoro pochodzicie z różnych krajów?
Na wakacjach w Barcelonie. Zamieszkaliśmy razem, kiedy grałem w Romie. Potem urodzili się Milas i Viggo, którzy dzisiaj mają 9 i 6 lat i grają w piłkę. Starszy gra trochę w pomocy, a trochę w obronie, nie interesuje go strzelanie goli. Młodszy jest jeszcze mały i nie ma jednej określonej roli, biega po całym boisku. Zaczynają być bardzo entuzjastycznie nastawieni do gry.

Przejęli ten entuzjazm od ciebie?
Ja nigdy z nimi nie grałem w piłkę. Chciałem, żeby pasja sama się w nich wykształciła, bez mojego udziału. Byłem bardzo młody, gdy dzieci przyszły na świat. Rytm całego mojego dnia wyznaczała piłka nożna: mecz, odnowa, odpoczynek, trening, mecz. Nie chciało mi się jeszcze wychodzić z nimi do ogrodu grać w piłkę. Teraz kiedy sami grają, to czasem trochę pokopiemy. 

A propos żony i dzieci - podobała im się twoja broda i długie włosy, kiedy po kontuzji więzadeł lewego kolana na początku grudnia zeszłego roku zdecydowałeś się nie obcinać, ani nie golić aż do czasu powrotu na boisko?
[Śmiech] Oczywiście że nie. Ale po pewnym czasie moja żona doszła do wniosku, że to nie ma sensu i odpuściła. Tak postanowiłem i kropka. Jeśli coś powiem, to tak robię. Elina mówiła: Weź, choć trochę się ogarnij. Przyznaję, że na tę brodę nie dało się patrzeć. Trochę podciąłem wąsy, bo włosy zaczęły mi wchodzić do ust. 

Ale o co w tym chodziło? To był wyzwanie rzucone pechowi czy zakład z samym sobą w kwestii powrotu do zdrowia?
Nie. Nigdy wcześniej nie miałem tak poważnej kontuzji i po raz pierwszy w mojej karierze musiałem zmierzyć się z czasem, w którym pracowałem sam, z dala od reszty zespołu. Moja mama powiedziała: Udawaj, że jesteś pustelnikiem, jednym z tych, którzy żyją w lesie, odseparowani od wszystkiego i wszystkich. Ja tak właśnie się czułem. Oczywiście, klub mnie wspierał, koledzy wysyłali do mnie wiadomość pełne słów zachęty, ale ostatecznie to ja sam musiałem wstawać codziennie o 8:00 rano i pracować do 20:00 wieczorem: leczenie, rehabilitacja, zajęcie tylko z fizjoterapeutą. Wtedy powiedziałem sobie, że jeśli wydaję się pustelnikiem, to niech tak będzie. Obetnę włosy i brodę dopiero wtedy, gdy wrócę do pracy z drużyną. 

Wróciłeś do gry w meczu z Marsylią, tydzień temu. Zawsze byłeś dobrej myśli?
Nigdy nie miałem wątpliwości. Wiem, ile godzin pracy musiałem poświęcić. Miałem wiele cierpliwości, choć teraz już trochę zaczyna mi jej brakować, bo chciałbym przyspieszyć. Chciałbym przycisnąć, ale wiem, że nie mogę przesadzić, bo jeśli teraz coś sobie naciągnę, to znowu czeka mnie miesiąc przerwy. Nie mogę robić głupstw, muszę uszanować naturalny rytm regeneracji organizmu i odczytywać sygnały, które mi wysyła. Gdybym miał 24 czy 26 lat to byłaby inna rozmowa, ale nie mam już takiej zdolności regeneracji jak wtedy. 

Kontuzja cię zmieniła? Pozwoliła dowiedzieć się o sobie czegoś, o czy nie miałeś pojęcia?
Tak. Poddawanie się codziennie ciężkim i nudnym ćwiczeniom jest konieczne, ale nie jest łatwe. Gdybym był młodszy, nie wiem, jak bym to wytrzymał. Dziś zdaję sobie sprawę, że mam już doświadczenie, aby wiedzieć, że jak proszą o dziesięć powtórzeń, to trzeba zrobić jedno więcej, a nie jedno mniej. 

To była rehabilitacja trwająca pół roku, długa i bolesna. Co pomogło ci ją znieść?
Były takie momenty, że musiałem włączyć sobie muzykę na czas trwania całej sesji jako bodziec do pracy. I myślałem o tym ile i jak pracował Kobe Bryant, który był moim wzorem.

A w domu?
Kiedy doznałem urazu, ludzie mówili mojej żonie, że teraz będzie mogła przynajmniej nacieszyć się moją obecnością w domu. To prawda, byłem w domu z nią i dziećmi, ale przez trzy miesiące razem z nami mieszkał mój fizjoterapeuta, pięć na siedem dni. Moim priorytetem zawsze było moje kolano. Ale nie chodziłem nigdy sfrustrowany. 

Odkryłeś w sobie ducha wojownika czy zawsze taki byłeś?
W ostatnich pięciu latach - może trochę dłużej - zawsze miałem taką samą mentalność, którą krok po kroku sobie wypracowałem. Doszedłem do punktu, w którym wiem, co muszę rozbić i nie mam żadnego problemu z tym, że trzeba będzie trochę przy tym pocierpieć. Jeśli coś ma sens, to to robię. Ale musi mieć sens. Jeśli kto mi poleca dziesięć powtórzeń ćwiczenia, pytam się dlaczego. Daj mi dobry powód, a zrobię to, choć będę przy tym umierać. 

Kiedy zapaliła się iskra, która pozwoliła ci zbudować tę mentalność, o której wspomniałeś?
Kiedy urodził się mój pierwszy syn. W tamtym momencie musiałem zmienić perspektywę i zrozumiałem, że nie jestem już najważniejszą osobą we własnym życiu, ale zawsze będę na drugim miejscu. Przeszedłem z pierwszego na drugie miejsce, a teraz, kiedy dzieci jest dwójka, to spadłem na trzecie. 

Siedem lat we Włoszech, cztery we Francji, dwa w Niemczech, Hiszpanii i Turcji. Co jeszcze pozostało w tobie z Duńczyka?
Podstawy - punktualność i taki sam szacunek wobec każdego, od pani sprzątającej po prezesa klubu. Jeśli Duńczyk mówi, że będzie o drugiej, to będzie o drugiej, nie o drugiej dziesięć. 

Oh...
We Włoszech to zależy od miejsca. W Mediolanie jest trochę lepiej niż w Palermo. Tam druga staje się nawet drugą trzydzieści... Ale na Sycylii czułem się świetnie, otworzyły mi się oczy na świat.

Czego się nauczyłeś jako człowiek podróżując po Europie?
Wszędzie czegoś po trochu. Podoba mi się bardzo włoska mentalność, zamiłowanie do dobrego jedzenia i wina. Wasza kuchnia jest idealna. We Włoszech, Francji i Hiszpanii potraficie zwolnić, poświecić czas na przyjemności życia. W Danii żyjesz tylko od piątku wieczora do niedzieli. Przez resztę tygodnia po prostu pracujesz i tyle. Jeśli zaprosisz kogoś na kolację w środku tygodnia, to popatrzy na ciebie jak na dziwaka.

Pozostaje jeszcze opowiedzieć o Turcji.
To kraj, który żyje pasją - w piłce i poza nią. W Stambule urodził się mój drugi syn, dla mnie to zawsze będzie wyjątkowe miejsce. To metropolia pełna różnych kultur, organizm oddzielony od reszty kraju.

Gdzie się najwięcej nauczyłeś jako piłkarz?
Mój styl bronienia i myślenia o piłce są włoskie. We Francji gra jest bardziej fizyczna, w Hiszpanii bardziej techniczna, ale można się przystosować. Moje podstawy są z Włoch.

Co odebrała ci kontuzja, jakie wrażenia i emocje, gdy myślisz teraz o wygranym scudetto?
Kiedy doznałem urazu, odciąłem się kompletnie od piłki nożnej na cztery miesiące. Nawet nie oglądałem meczów. Byłem w kontakcie z Piolim i kolegami, nic ponadto. Nie jeździłem do Milanello, bo nie miałem nic do powiedzenia i nie mogłem nic dać drużynie. Wróciłem mniej więcej na dziesięć kolejek przed końcem, bo mogłem zacząć trochę ćwiczyć z zespołem i znów coś wnieść od siebie. Z okazji powrotu moi koledzy przygotowali dla mnie prezent - koszulkę z moim imieniem i podpisami całej drużyny. Milan jest naprawdę rodziną i ja kocham ich wszystkich. Co zabrała mi kontuzja? Wiem, że ja też przyczyniłem się do zdobycia tego mistrzostwa, bo to było ukoronowanie drogi rozwoju - technicznego i mentalnego - którą rozpoczęliśmy dwa i pół roku temu, kiedy dołączyłem do Milanu. W zeszłym sezonie rozegrałem tylko 11 spotkań, ale czuję, że to scudetto jest również moje. Wygraliśmy je wszyscy razem.

Po decydującym o mistrzostwie zwycięstwie z Sassuolo świętowałeś w szatni tak samo jak pozostali?
Oczywiście. Świętowaliśmy jak na mistrzów przystało. Zwykle trzymam emocje na wodzy, ale od czasu do czasu potrafię dać im upust.

Jak zdefiniowałbyś siebie używając trzech określeń?
Profesjonalista, godny zaufania (na sto procent), optymista.

Czy jest natomiast coś, co chciałbyś zmienić?
Nie. Zawsze mogę się czegoś nauczyć. Skończę z piłką, kiedy przestanę się rozwijać. Nie jestem idealny, ale jestem gotów korygować własne błędy. Ale jestem, jaki jestem i to pozwoliło mi zajść aż tak daleko. Moja żona od czasu do czasu przypomina mi, że dla mnie wszystko jest białe albo czarne, także w odniesieniu do dzieci. Kiedy mówię "nie", to znaczy "nie". Ona natomiast dopuszcza wiele kolorów. W porównaniu do mojego ojca, który był jeszcze bardziej stanowczy niż ja, od czasu do czasu pozwalam sobie na jakiś odcień szarości, ale raczej rzadko. Nie lubię szarego.

Twój ojciec był team managerem w Midtjylland, gdzie zaczynałeś grać. 
Tak, dołączyłem w wieku 15 lat. Mama natomiast grała w piłkę ręczna. Ja też jako dziecko próbowałem swoich sił w piłce ręcznej, ale głównym tematem przy stole zawsze była tylko piłka nożna. Nawet moja siostra grała w piłkę nożną.

Jakiego typu liderem jest Simon Kjær?
Na boisku mogę czasem powiedzieć kilka mocnych słów, ale poza boiskiem staram się zrozumieć, jak mogę pomóc młodszym graczom. Niektórzy potrzebują pochwały, do innych trzeba podejść trochę bardziej twardo. My, piłkarze jesteśmy dziwni. Przydało mi się te pięć lat w roli kapitana reprezentacji.

Przy wymianie zdań z Ibrą, do kogo należy ostatnie słowo? 
Jeśli liczę na wygranie dyskusji z Ibrą, to mogę się rozczarować. Trzeba wiedzieć, kogo się ma naprzeciw, a on jest jedyny w swoim rodzaju. Zlatan docenia jednak tych, którzy się z nim nie zgadzają i głośno o tym mówi. Ostatecznie jednak decyzja należy do niego i nie można tego zmienić.

Kiedy pilnujesz go na treningu, kto bardziej rozpycha się łokciami?
Jesteśmy na równi. Na pewno on więcej gada.

A propos bycia liderem - pokazałeś to, kiedy pierwszy rzuciłeś się do pomocy Eriksenowi. Zareagowałeś wtedy instynktownie czy z namysłem? Zaskoczyła cię twoja własna reakcja?
W takich sytuacjach nie ma czasu do namysłu. Czy byłem zaskoczony? Mam tylko nadzieję, że zareagowałbym tak samo, gdyby nie chodziło o kolegę z reprezentacji w meczu Euro na oczach milionów widzów, a o nieznajomego człowieka na ulicy.

Zaskoczyło cię, że Eriksen trafił do Manchesteru United?
Nie, bo po tym co go spotkało, stał się jeszcze silniejszy. Bardzo się cieszę jego sukcesami, jesteśmy starymi, dobrymi przyjaciółmi i słyszymy się co tydzień.

Dania to natura, jeziora i lasy. Martwią cię zmiany klimatyczne i czy to przypadek, że dwóch Skandynawów - szwedzka aktywistka Greta Thunberg i Norweg Thorsby, były gracz Sampdorii - jest w pierwszym rzędzie, jeśli chodzi o ochronę klimatu?
Nie sądzę, że to przypadek. Kopenhaga to najbardziej zielone miasto w Europie. My, mieszkańcy możemy coś zrobić, ale nie wszystko. To rządy krajów całego świata powinny interweniować, ale wszystko jak zawsze jest kwestią interesów ekonomicznych tego czy tamtego. I niestety jak zawsze rządzi pieniądz.

Na koniec jeszcze o Milanie. Pioli powiedział, że na początku zeszłego sezonu od razu zauważył,  że Leao i Tonali byli innymi zawodnikami niż rok wcześniej. Miałeś podobne odczucia wobec któregoś z kolegów podczas obecnego zgrupowania?
Daniel Maldini wydawał mi się dojrzalszy, bardziej gotowy do gry. Mam nadzieję, że udowodni to w Spezii, gdzie trafił na wypożyczenie. Klub dobrze postąpił, bo piłkarz musi grać. Chcę zobaczyć Rafę Leao i Tonalego w tym roku. Nie są już chłopcami, powinni zrobić ogromne postępy. To, co zrobili w zeszłym sezonie, już nie wystarczy. Leao ma wielkie umiejętności i dlatego nie może już sobie pozwalać na mecze, w których jest mało widoczny. Musi zawsze być decydujący. Jeśli zdoła dokonać tego skoku, może być w piątce najlepszych graczy świata. Chcę też zobaczyć Origiego. Znam go z Lille, był wtedy młodym chłopakiem, teraz spodziewam się mistrza, który robi różnicę, bo ma ku temu wszelkie predyspozycje - szybkość, warunki fizyczne, technikę. Także Isma Bennacer musi się rozwinąć i odgrywać istotną rolę. 

A Kalulu? Jak zdołasz odesłać go na ławkę?
To będzie decyzja trenera. Pierre ma za sobą fantastyczny sezon. Z mojego punktu widzenia, on nie jest rywalem. Jeśli ja robię swoje, jeśli jestem w formie, tylko jedna osoba może dokonać wyboru - Pioli. Mogę się zdenerwować na niego, ale nie na Kalulu, Tomoriego i Gabbię, bo są moimi kolegami i jeden z nich będzie grał ze mną w parzę. Będę potrzebował ich i ich pomocy, więc nigdy nie będę traktował kolegów jak rywali. Wiem, że w tym sezonie nie rozegram już 45 meczów. Każdy będzie miał swoją szansę, ale oczywiście chcę grać. Kiedy przyjdą derby, to chcę grać. 

Mimo zdobycia scudetto, w prognozach jesteście nadal za Interem i Juve. Co musicie zrobić, żeby przekonać sceptyków?
Ale ja to rozumiem. Rywale byli aktywni podczas mercato. Na dziesięć kolejek przed końcem, nikt nie wierzył w nasze scudetto. Teraz będzie jeszcze trudniej, bo każdy będzie chciał pokonać Mistrzów Włoch. My jednak możemy się jeszcze rozwinąć. Nikt w Milanie nie doszedł jeszcze do granic możliwości. My, starsi gracze tak samo. Jeśli ciało już niedomaga, to głowa musi pracować szybciej. 

W jakiej formie zastałeś trener Piolego po powrocie?
Bardzo mocno naciska, żeby nikt nie tracił koncentracji. Powtarza, że trzeba umieć cierpieć. To będzie wymagający sezon pod kątem zarządzania zespołem także dla niego. Ale to będzie także bardzo interesujący sezon dla nas. I do tego może być przepiękny. 



13 komentarzy
Musisz być zalogowany, aby komentować
pazioni
Moderator pazioni
12 sierpnia 2022, 00:27
Na pewno wróci do Nas mocniejszy.
1
homerrulezzz
homerrulezzz
11 sierpnia 2022, 14:51
Szymon Kier'ownik to swój chłop
Edytowano dnia: 11 sierpnia 2022, 14:56
1
deshaun
11 sierpnia 2022, 09:15
Nie da się go nie lubić.
Pamiętam mecz Dania Polska 4-0, kiedy w zasadzie we dwójkę z Corneliusem rozwalili nas. Taktyka była prosta, laga od Kjaera na Corneliusa i ten niszczyl naszych obroncow w powietrzu. W dodatku Kjaer niczym włoski obrońca z twardym podejściem do Lewego, którego fizycznie przykrył czapką.

Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że z tego Kjaera to kawał zawodnika i dziwiłem się, że kariera mimo wszystko nie szła tak jak powinna. Jak usłyszałem, że przechodzi do ACM byłem przekonany że to będzie dobry transfer, ale szczerze - nie że aż tak dobry...
4
Orzelek79
Orzelek79
11 sierpnia 2022, 06:55
Po tym wywiadzie upewniłem się że to moja bratnia dusza. Jestem pewny że wróci do formy z przed kontuzji, na wiosnę będzie stary dobry wiking.
0
Paolo03
Paolo03
10 sierpnia 2022, 23:57
Simon krótko i na temat. Wydaje się mega ułożonym i dobrym człowiekiem. Oby wrocil jeszcze silniejszy po tej kontuzji niż wcześniej.
4
Rysiu
Rysiu
10 sierpnia 2022, 23:19
Fajnie się czytało, sporo pracy w tłumaczenie włożyliście.
Dzięki droga redakcjo.
11
Milanboy
10 sierpnia 2022, 23:07
Mega autentyczny piłkarz. Jeden z niewielu zawodników który nie jest jakimś krasomówcą i który mówi to co myśli. Myślę, że zostanie managerem bo ma ogromne ku temu papiery.

Moim zdaniem po Zlatanie najważniejszy transfer AC Milan.
7
Mieszko
Mieszko
10 sierpnia 2022, 22:10
Fajnie się czytało, dzięki za ten wywiad.
3
mmielczar123
10 sierpnia 2022, 21:53
Ależ to jest szef!
Aż szkoda, że on lub Kalulu będą musieli siedzieć na ławce, ale mam nadzieję, że Pioli będzie mądrze rotował :)
4
Marios77
11 sierpnia 2022, 08:16
Zawsze może usiąść Calabria…. ;) Jest nieprzewidywalny
0
IL Capitano 3
IL Capitano 3
10 sierpnia 2022, 21:28
Jak ja się cieszę że Danish Viking wrócił i jest jak zawsze piekielnie zmotywowany do walki!

Forza Kjaer!
6
nokoments
10 sierpnia 2022, 21:17
Będzie przepiękny. :)
0
Materazzone
Materazzone
10 sierpnia 2022, 21:16
Mistrz.
0

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się