Wygrać 4:2 i nie być zadowolonym? Tak, to przydarzyło się Milanowi po wczorajszym meczu. Bliższe zakwalifikowanie się do ćwierćfinału Ligi Europy zeszło na dalszy plan, a to co pozostało po wczorajszym wieczorze to poczucie złości i rozczarowania z powodu zaoferowanego występu.
W momencie wylosowania Slavii Praga, wszyscy w Mediolanie byli zadowoleni. Na papierze to najsłabsza drużyna z całej stawki. Udało się uniknąć takich rywali jak Bayer Leverkusen czy Liverpool. Wystarczyło po prostu zdecydowanie wygrać na San Siro, aby czwartkowy wyjazd do stolicy Czech był tylko przyjemnością i formalnością.
Tym bardziej po tym, jak od 26. minuty przeciwnik był zmuszony do grania w dziesięciu. Jednak mimo tego faktu, to Slavia kierowała grą, nawet z pewną łatwością docierając do bramki Milanu, budując niemal żenującą przewagę w środku pola i wykorzystując słaby pressing Rossonerich podczas budowania akcji. Wynik mógłby być jeszcze gorszy dla podopiecznych Stefano Piolego, gdyby nie fakt, że napastnicy Slavii nie są technicznie na najwyższym poziomie.
Jeden fakt daje do myślenia: Milanowi udało się stracić dwa gole grając z osłabionym o jednego gracza przeciwnikiem. Nie zdarzyło się to od 23 lat, kiedy rywalem Milanu była Parma. Lamouchi wyleciał z boiska po 22. minutach. Mimo tego, mecz zakończył się remisem 2:2, ale wówczas przynajmniej Milan stworzył co najmniej 10 szans bramkowych.
Slavia była na wyciągnięcie ręki, do tego stopnia, że w pierwszej połowie Milan potrzebował zaledwie 12 minut na strzelenie trzech goli, będących efektem indywidualnych strzałów. Rossoneri byli jednak całkowicie niezdolni do zdecydowanego zakończenia pojedynku, mając do dyspozycji całą drugą połowę w przewadze liczebnej. Bez pomysłu, bez odpowiedniego tempa. Rozczarowując wszystkich: od kibiców, którzy dwukrotnie ich wygwizdali, po samych piłkarzy, którzy po zakończeniu spotkania nie byli zadowoleni z rezultatu. Teraz w rewanżu w Pradze będzie trzeba zupełnie innego podejścia, zarówno taktycznego jak i mentalnego, aby bez nerwów osiągnąć awans do kolejnej fazy Ligi Europy.
No trudno, do lata trzeba jakoś to przecierpieć, bo szans na poprawę nie widać. A potem zobaczymy co korpogryzonie i spece od excela wymyślą.
Rozumiem, że od wczoraj nawet takie bramki są oznaką słabości Milanu. W Interze np. jednocześnie strzela Lautaro, Thuram i Barella, a bramkę przypisują temu, kto włożył w to najwięcej siły. Kolektyw;)
Oj tatuś dostanie bana na pojawianie się na Curvie Sud będąc jego członkiem ;]
Chociaż ze sportowego punktu widzenia dla samego zawodnika byłby to napewno krok do przodu, ale dla kibiców Milanu kolejny gwoźdź do trumny.
Wyobraźcie sobie taki scenariusz: ściągamy fachowca kalibru Conte czy Klopp, do tego dwóch zawodników światowej klasy na uzupełnienie środka pola i defensywy. Wydajemy zamiast 100mln dwa-trzy razy tyle ale jestem pewny, że najgorszym wynikiem jaki byśmy osiągnęli po takim sezonie było by pewne 2 miejsce w tabeli, półfinał/final PW i przynajmniej wyjście z grupy w LM. I niech nikt nie mówi, że pieniędzy nie ma bo jakoś w zakredytowanej po uszy niebieskiej części Mediolanu bawią się świetnie, a dopiero zaczną podnosić trofea.
Wystarczy celować w wygrywanie a pieniądze znajdą się same. Smutne jest to, że naszym klubem zarządzają ludzie, którzy chcą zarobić a nie chcą inwestować.
"jest super, jest super, więc o co Ci chodzi?"
I dopiero teraz większa społeczność Milanu. ;)
Meczy przepchanych kolanem dzięki indywidualnym popisom jest w tym sezonie znacząco ponad stan. Natomiast takowych gdzie zdecydowanie jako zespół dominowalismy i kreowalismy sytuacje bramkowe na przestrzeni całego spotkania to można pewnie na palcach u jednej ręki policzyć.
Nawet pomimo tego, że nasza Defensywa to nieśmieszny żart a środek pola został koncertowo rozmontowany to i tak jesteśmy w stanie zdobywać bardzo dużą ilość punktów. Pokazuje to tylko jakim arsenałem pod względem indywidualnych możliwości dysponujemy.