AC MILAN – CRVENA ZVEZDA 2:1
Nigeryjski skrzydłowy był jedną z najbardziej obiecujących postaci w trakcie letniego tournée po USA. Piłka niemal nieustannie kleiła mu się do nogi, a sam zawodnik był dynamiczny, zdeterminowany do strzelania bramek, kipiący ambicją. W samym spotkaniu z Monzą w drugiej połowie biła od niego agresja i motywacja. Razem z Okaforem znacząco podnieśli poziom gry, mimo iż w pucharowym meczu nie zdołali strzelić do siatki. Nie zmieniało to faktu, że oczekiwania względem Nigeryjczyka ciągle rosły. Dodatkowe zapowiedzi w wywiadach o odbudowie formy w związku z przepracowanym, pełnym okresem przygotowawczym skutecznie dawały do zrozumienia kibicom Milanu, że wreszcie będą mogli oglądać zjawiskowego Chukwueze z Villarrealu. Sam Fonseca nie krył sporych nadziei, mówiąc, że chce widzieć właśnie takiego "Chukwu", jak z hiszpańskiego okresu. Tifosi Rossonerich byli zatem przygotowani na najlepsze widząc Nigeryjczyka w pierwszym składzie przeciwko Torino, ale ich entuzjazm błyskawicznie zniknął.
Biegający po San Siro Samu w niczym nie przypominał człowieka, który jeszcze niedawno nabijał sobie licznik bramek w starciu z Realem Madryt. W sobotni wieczór przypominał bardziej statystę, fana Rafaela Leão, który przypadkiem wdarł się na boisku i próbował dorównać swojemu idolowi na sąsiedniej flance. Poza charakterystyczną fryzurą, kolorem skóry i graniem na skrzydle... w niczym nie potrafił nawiązać do postaci Portugalczyka. W trakcie rozegranej godziny na boisku, zanotował jedynie osiem celnych podań z trzynastu możliwych, podczas, gdy Rafa miał ich 31/35. Popularny "Chukwu" nie oddał żadnego strzału celnego na bramkę Vanji Milinkovicia-Savicia, a ponadto przegrał on wszystkie pojedynki naziemne, nie zaliczając również udanych dryblingów. Jakby tego było mało, spowodował aż 13 strat, co jest o tyle frustrujące, że nawet i sam Rafa, który do spółki z Theo rekordowo tracił futbolówki w meczach, miał tych strat mniej przeciwko Torino. Występ Chukwueze był wielopoziomową klęską, która jest wręcz niewytłumaczalna. Po obłędnym okresie przygotowawczym piłkarz powrócił do roli sprzed roku, kiedy był cichy, niewidoczny i pozbawiony przebojowości. Miejmy nadzieję, że to tylko kwestia gorszego dnia i błędnej decyzji taktycznej trenera Fonseki o scentralizowaniu ataków wokół Rafaela Leão, który ponownie, jak u Piolego znów był jednoosobową armią w trakcie sobotniego wieczoru.
Włoska prasa nawet nie była szczególnie ofensywna w swoich komentarzach w stosunku do gry Nigeryjczyka, ale bardziej wydawała się zaniepokojona tak drastycznym spadkiem formy z meczu na mecz. La Gazzetta dello Sport oceniła piłkarza raptem na 4.5 punktu, pytając retorycznie: "Co się stało z podziwianym w Ameryce Chukwueze?". Zwrócono uwagę na to, iż owszem, strzelił on raz niecelnie, parę razy celnie podał piłkę i spróbował crossów, ale nic nie wskórał. Jego zmianę potraktowano jako spowodowaną wyczerpaniem. Corriere dello Sport doceniło jego wolę walki, ale równocześnie stwierdziło, że niecelne podania przekreśliły jego występ. Tuttosport pokusiło się o najbrutalniejszą ocenę słowami: "Uwielbiany Chukwueze, podziwiany w Stanach pozostał w Stanach".
Oczywiście to tylko jeden mecz, który w szerszej perspektywie nic nie znaczy, ale trener Fonseca będzie mieć twardy orzech do zgryzienia. Czy ryzykować wystawienie Chukwueze w następnym meczu, czy może dać szansę Okaforowi, który do tej pory nie zawodził oczekiwań. Być może na dawną pozycję powróci Christian Pulisic, któremu gra jako trequarista ewidentnie nie służyła. Wszystko rozstrzygnie się w Milanello w trakcie najbliższych dni. Mecz z Parmą po prostu musi być koncertem ofensywy Rossonerich.
Może trzeba ciut czasu by pomocnicy ze sobą i napastnikami się zgrali i wtedy będzie granie w ciemno.
Co do Bennacera bym się nie zgodził i nie postawiłbym go w szeregu z Calabrią i Jovicem. Bennacer wirtuozem nie był, ale wykonywał conajmniej poprawnie swoje zadania.
Kiedy na początku ktoś przepchnie, kopnie, coś nie wyjdzie pojawia się smutna mina Żaby Pepe i pograne...
Chukwueze myślę, że potrzebuje tego żeby zagościć w pierwszym składzie na kilka-kilkanaście spotkań i wtedy wyklaruje się to czy jest warty grać w podstawie czy wchodzić z ławki.
Na podstawie sparingów można było odnieść wrażenie, "że w końcu zażarło" ale wczoraj chyba jednak zdechło...
To raczej zespół scentralizował ataki wokół Leão, bo Chukwu grał dramatycznie i ciężko było tam coś skonstruować