UDINESE – MILAN 0:4!
(42' Leão, 45' Pavlović, 74' Theo, 81' Reijnders)
Nowy nabytek Milanu, napastnik Santiago Gimenez udzielił wywiadu klubowej telewizji Milan TV, w którym opowiedział nieco więcej o swoich korzeniach i życiu prywatnym:
Dzieciństwo: "Argentyna to kraj, który kocham i gdzie mieszka cała moja rodzina. Tam spędziłem pierwsze cztery lata mojego życia. Potem mój ojciec, który był piłkarzem, z powodów zawodowych musiał się przenieść do Meksyku i jako dziecko tam z nim pojechałem. W Meksyku spędziłem całe dzieciństwo. Bez wątpienia w Argentynie czuję się tak samo w domu, jak w Meksyku. Gdybym miał wybrać, to czuję się oczywiście bardziej związany z Meksykiem dlatego, że tam spędziłem całe moje życie, ale Argentyna też jest w moim sercu".
Kariera: "Od dziecka byłem wielki fanem piłki nożnej i zawsze uwielbiałem oglądać mecze. Dorastałem w czasie, kiedy Serie A była najlepsza i dlatego śledziłem te rozgrywki".
Milan: "Czy to zawsze było moje marzenie? Wszystko poszło dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem. Od dziecka zawsze śledziłem Milan, to jedna z drużyn, w których byłem zakochany jako dziecko. Oglądałem w akcji Kakę, Beckhama, Ronaldinho, Pirlo, Gattuso... To była grupa zawodników, którzy zachwycali świat. I od dziecka to było moje marzenie. Kiedy Milan do mnie zadzwonił, pomyślałem: Wow, mam tę wielką szansę i nie chcę, żeby mi uciekła".
Zdjęcie w koszulce Milanu: "To jedno z wielu, które mam w koszulce Milanu. Spotkałem także Kakę, który jest dla mnie wzorem, nie tylko w piłce, ale także dlatego, że łączy nas ta sama wiara. Zawsze mnie motywował, mówił mi o wierze i mnie inspirował. Wtedy zrozumiałem, że Milan jest dla mnie właściwym miejscem".
Strzelanie goli: "Ma znaczenie, które wykracza poza piłkę. Może ktoś powie, że zbytnio się koncentruję na mojej wierze, ale dziękowanie Bogu na kolanach przed całą widownią na stadionie i przed milionami telewidzów to najlepszy sposób, aby go chwalić i przykład tego, że z Bogiem wszystko jest możliwe. Dla napastnika strzelanie goli jest najważniejsze. Napastnicy żyją dla bramek i jedyny sposób, aby odwdzięczyć się fanom za ich wsparcie i entuzjazm, to strzelanie wielu goli i uszczęśliwianie ich cały czas".
Pierwszy Meksykanin w Milanie: "To dla mnie zaszczyt. Sam fakt, że jestem w Milanie, niezależnie od narodowości, to zaszczyt i chcę jak najlepiej reprezentować te barwy".
Mundial w Meksyku: "Dla mnie nie ma większej dumy niż reprezentowanie mojego kraju, więc granie mundialu u siebie to wielki przywilej. Ostatecznie jednak każdy zawodnik rozwija się grając w klubie, więc w tej chwili myślę o tym, żeby dać z siebie wszystko dla Milanu i doczekać mundialu w wielkiej formie, ale także żeby dać tu wszystkim wiele radości".
Związki z Włochami: "Mój pradziadek urodził się we Włoszech i dzięki temu mogłem otrzymać włoski paszport. Trochę się wstydzę tego, że nie znam włoskiego, ale będę brał lekcje i szybko się nauczę. W tej chwili trochę rozumiem, bo jest podobny do hiszpańskiego, ale będę się uczył, żeby zacząć mówić".
Wiara: "Dla mnie jest najważniejsza. Spotkałem Jezusa, kiedy nie mogłem odnaleźć mojej drogi w życiu i on wskazał mi ścieżkę. To dla mnie bardzo ważne. Wierzę, że z Bogiem wszystko jest możliwe. Rozpocząłem tę wędrówkę, kiedy cierpiałem na zakrzepicę w ramieniu i lekarze powiedzieli mi, że muszę przestać grać w piłkę nożną. Wtedy poznałem Chrystusa, który dokonał cudu i mogłem wrócić do gry".
Numer 7: "29 to numer, z którym debiutowałem i potem grałem w Feyenoordzie. 29 jest dla mnie wyjątkowy, ale także 11, z którym gram w reprezentacji. W Milanie była wolna siódemka, starałem się odszukać jego znaczenie i znalazłem jedno bardzo ważne: w Biblii 7 to liczba doskonałości".
Szczęście: "Kiedy przebywam z moją rodziną, myślę, że to moment największego szczęścia, bo jestem człowiekiem rodzinnym i rodzina daje mi wiele miłości i szczęścia, podobnie jak momenty, które spędzam sam tylko w towarzystwie Boga. To najszczęśliwsze chwile".
Rodzina: "Czy chciałbym mieć potomstwo? Tak, bardzo. Jeszcze czekamy, bo chcemy jeszcze trochę podróżować, cieszyć się życiem, a potem wziąć na siebie tę odpowiedzialność".
Presja: "Na tym poziomie zawsze gra się pod wielką presją pasji kibiców. W zależności od tego, jak idzie drużynie, kibice spędzają dobry lub gorszy tydzień i stąd bierze się presja. Myślę, że presję można opanować dając z siebie wszystko na boisku - zejść z boiska i móc powiedzieć, że dało się z siebie wszystko. W piłce nożnej wygrywa się i przegrywa, ale jeśli opuszczasz boisko wiedząc, że dałeś z siebie maksimum, możesz być spokojny i znosić presję".
Kibice we Włoszech: "Miałem okazję grać przeciwko Lazio i Romie i atmosfera była bardzo gorąca, ale derby Mediolanu to szaleństwo, to niesamowite. Sposób w jaki fani przeżywają i kibicują przez cały mecz, to coś niewiarygodnego".
Najlepsza rada: "Pamiętam, że, kiedy powiedzieli mi, iż powinien przestać grać w piłkę, zamknąłem się w pokoju i zapytałem ojca, dlaczego to spotyka właśnie mnie. On odpowiedział, że nie wie i że mam spytać Boga. Dzięki tej radzie moje życie się zmieniło całkowicie. Zaczęła się moja wędrówka z Bogiem i wiarą".
Starcie z Feyenoordem w LM: "Po losowaniu było wiele emocji. Chciałem, żeby to był mecz Milan-Feyenoord, bo gdybym został w Holandii, to mógłbym chociaż zagrać przeciwko drużynie, o której marzyłem. Teraz, kiedy jestem tutaj, myślę, że wspaniale będzie wrócić do Rotterdamu. Jestem bardzo związany z Feyenoordem i będę mógł się pożegnać z drużyną, z którą przeżyłem wspaniałe chwile. To będzie wyjątkowy wieczór".
Przezwisko Bebote ("duże dziecko"): "Z dziecka została mi pasja i radość wychodzenia na boisko. Dzieci grają bez presji i z entuzjazmem. Dopiero w pierwszej drużynie zaczyna się myśleć o tym, co powiedzą kibice. To czasami przeszkadza w grze wolnej i bez obciążeń. Ja staram się grać jak dziecko, bez presji, z wielką pasją, wolnością i ciesząc się grą. Nigdy tego nie utracę. Przezwisko? Zaczęło się od mojej rodziny. Moi rodzice, cała rodzina wołała na mnie "Bebote", bo byłem duży jak na swój wiek, większy od rówieśników. Kiedyś przyjaciel mojego ojca, który pracował w telewizji, Tito Villa, wiedząc, że tak na mnie wołają, użył tego przezwiska podczas komentowania, mówiąc, że Bebote strzelił gola. Od tamtej chwili wszyscy tak na mnie mówią".
Szkoda, że trafił do takiego bezdusznego Milanu, bo tutaj jeśli coś pójdzie nie tak albo pójdzie za dobrze, to zaraz rozprawią się z nim jak przekupka na targu.
I sprawdź nomenklaturę i pisownie ziomuś;)
Kaka też wierzył w Boga i był jednym z najlepiej poukładanych mentalnie piłkarzy jakich mieliśmy, poza tym, że był po prostu fenomenalnym piłkarzem.
Coz kazdy z nas nosi swoj krzyz...
Dajmy na to przykład: Możesz być normalnym kibicem, albo fanatykiem (czyt. kibolem).
Jak to mówią nadgorliwość gorsza od faszyzmu:)