Wygrana na koniec sezonu.
AC MILAN – AC MONZA 2:0
W głowie i sercu Alexandre Pato jest tylko dobroć, spokój i wdzięczność. Lata mijają, ma już 35 lat, ale nadal wydaje się tym samym chłopakiem, który jako nieletni trafił do Milanu i został tam przyjęty jako fenomen. Bo nim właśnie był: fenomenem. I on to pokazał, choć niestety w mniejszym stopniu niż by sobie tego życzył. Ale w jego głowie i radosnym głosie nie ma żalu: "To dzięki wierze. Wszystko, co się dzieje, zależy od Boga, który pomógł mi przezwyciężyć kontuzje, dojrzeć jako mężczyźnie i spełnić moje marzenia. Kiedy miałem 12 lat, przechodziłem z rodziną obok pięknego budynku i powiedziałem rodzicom, że pewnego dnia tam zamieszamy. A sześć lat później kupiłem tam mieszkanie. Myślimy podejmując decyzje, ale to zawsze Jego wola. Z moją żoną Rebecą długo staraliśmy się o dziecko, niektóre ciąże niestety skończyły się poronieniem, nie przestawaliśmy mieć nadziei i modlić się, a potem pojawił się Benjamin. Dlatego nie żałuję niczego, nawet tego, że nie zagrałem na mundialu w 2010 roku. Traktuję każdy taki moment życia ze spokojem. W przeszłości ludzie mówili, że jestem przygnębiony, że piję alkohol: wszystko to bzdura. Wiara zawsze sprawiała, że czułem się dobrze".
Nawet wtedy, gdy w wieku 11 lat zdiagnozowano u ciebie raka?
"Oczywiście. I historia to potwierdza. Moja rodzina nie miała pieniędzy ani aktywnego ubezpieczenia zdrowotnego. Tata pokazał doktorowi Paulo Roberto Mussiemu nagranie z mojego występu na boisku, które pozwoliło mi zostać zoperowanym za darmo. Od tamtego momentu wszystko potoczyło się już szybko. Testy w Internacional nie trwały długo. Udało się. W wieku 12 lat zostałem sam w Porto Alegre, nie było łatwo. W wieku 16 lat zadebiutowałem, a w wieku 17 lat wygraliśmy Klubowe Mistrzostwa Świata w Jokohamie: w półfinale strzeliłem gola Ah-Ahli, stając się najmłodszym strzelcem w turnieju FIFA. Rekord należał do Pelé. Możecie sobie wyobrazić, co to dla mnie znaczyło… W finale pokonaliśmy Ronaldinho, Xaviego i Iniestę z Barcelony".
Dlaczego wybrałeś Milan?
"Miałem inne oferty, ale dużo grałem na PlayStation, a mistrzowie, których wybierałem, byli niemal wszyscy częścią Milanu. To było jak odpalenie PlayStation. Braida przyjechał do mnie do Brazylii, Ancelotti widział mnie na żywo w Kanadzie na MŚ U-20. Szybko podjąłem decyzję. Potem musiałem poczekać kilka miesięcy, ponieważ pod koniec letniego okna transferowego byłem jeszcze nieletni. A w styczniu zadebiutowałem przeciwko Napoli: tak bardzo czekałem na ten moment, kibice na niego czekali. Strzeliłem gola od razu i nadal noszę w sobie ten ryk San Siro. Tęsknię za San Siro, tęsknię za Milanem. Oddałbym wszystko, żeby znowu założyć tę koszulkę: sześć miesięcy wystarczyłoby mi, żebym odwdzięczył się za miłość, którą zawsze czułem".
Ale nie przestałeś grać?
"Ostatni mecz rozegrałem 21 września 2023 roku, ale nadal trenuję indywidualnie. Wróciłbym tylko do Milanu. Miałem wiele doświadczeń w swojej karierze: niektóre dobre, niektóre rozczarowujące. Cieszyłem się, cierpiałem, uczyłem się. Rozwijałem się jako mężczyzna, a nie tylko jako piłkarz. Teraz patrzę na rzeczy z innej perspektywy, ale naprawdę chciałbym znowu założyć koszulkę Milanu i zrobiłbym to z wielkim zaangażowaniem i powagą".
Jaki był najlepszy moment, którego doświadczyłeś w czerwono-czarnej koszulce?
"Dwa gole w derbowym scudetto 2011. W tamtym sezonie strzeliłem 14 goli w 25 meczach, z Ibrą i Robinho byłem bardzo szczęśliwy. Mecz z Interem na kilka kolejek przed końcem był decydujący i, mówiąc o ryku San Siro, po moich dwóch golach stadion wręcz eksplodował".
Jak wytłumaczysz dziś wszystkie kontuzje?
"Nie byłem kruchy, dobrze trenowałem, dbałem o dietę, byłem zdyscyplinowany. W mojej rodzinie wszyscy byli silni fizycznie. Prawdopodobnie za szybko dorosłem i musiałbym wykonywać konkretne ćwiczenia, aby uniknąć ryzyka. Za każdym razem, gdy byłem kontuzjowany, traciłem siłę i masę mięśniową. Miałem szczególną budowę, która być może nie była wystarczająco wspierana: podczas meczów wykonywałem liczne sprinty z prędkością 34-45 km/h".
Jaka jest prawda o nieudanym transferze do PSG? Styczeń 2012: zaręczyłeś się z Barbarą Berlusconi, Galliani sfinalizował zakup Teveza, potem wszystko się rozpadło. A Tevez trafił do Juventusu półtora roku później.
"To nie ja odmówiłem i nawet nie Barbara wywierała na mnie presję. W PSG był wówczas Ancelotti i Leonardo, którzy wcześniej polecili mnie Milanowi. Zaoferowano mi pensję w wysokości 8 milionów euro na sezon. Przyjąłem ofertę i powiedziałem PSG, żeby znaleźli porozumienie z Milanem. Nagle Silvio Berlusconi zadzwonił do mnie: »Nie akceptuj, jesteś naszą gwiazdą, liczymy na ciebie w Lidze Mistrzów«. Nie mogłem mu odmówić. To prezydent podjął decyzję, nie ja ani nawet nie Barbara. Potem winę zrzucono na najsłabszego, czyli na mnie".
Czy nadal masz kontakt z Barbarą?
"Nie rozmawiałem z nią od dłuższego czasu. Ale mam piękne wspomnienia naszej historii: dwie osoby, które były szczęśliwe razem, nie zadając przy tym zbyt wielu pytań".
Co sądzisz o Ancelottim jako selekcjonerze reprezentacji Brazylii?
"Jestem bardzo szczęśliwy i mam nadzieję, że go spotkam. Ma kadrę złożoną z doskonałym zawodników, ale będzie potrzebował pomocy każdego. Z Carlo na ławce mamy nadzieję na wygranie następnych Mistrzostw Świata".
Co dzisiaj robi Pato?
"Inwestuję w różne dziedziny. Mam siłownię z bratem, niedawno kupiłem klub z ośmioma kortami tenisowymi, gdzie będę chciał pomagać dzieciom stać się profesjonalistami. Prowadzę kilka kursów szkoleniowych i mógłbym również zainwestować w Monzę: zainteresował się tym pewien fundusz. Skupiam się również na Rebece i Benjaminie".
Wywiad został przeprowadzony przez G.B. Olivero i opublikowany w poniedziałkowym wydaniu LGdS.
Pamiętam jak się kłóciłem ze zjada i zje Lewandowskiego i Bojana.
Ale wyszło jak wyszło