Luka Modrić zaprezentowany!
Sugestia jest ogromna, podsyca dyskusje wśród kibiców, zarówno w mediach społecznościowych, jak i włoskich barach i prawdopodobnie wywołuje ten sam efekt w biurach pod numerem 8 przy via Aldo Rossi w Mediolanie. To temat, który z dnia na dzień nabiera na intensywności i pojawia się coraz więcej plotek, bo ewentualny powrót Adriano Gallianiego do Milanu byłby sensacyjną wiadomością – pisze Marco Pasotto na łamach środkowego wydania La Gazzetta dello Sport.
Scenariusz ten opiera się na razie na dwóch pewnikach. Po pierwsze: wciąż jesteśmy w sferze przypuszczeń, ponieważ na papierze nie ma jeszcze niczego konkretnego. I zresztą nie mogłoby być, jeśli rzeczywiście dojdzie do "drugiego ślubu", były dyrektor generalny Milanu musi najpierw doprowadzić do końca proces sprzedaży Monzy. Czyli do faktycznej sprzedaży klubu na rzecz Beckett Layne Ventures – amerykańskiego funduszu, który przejął klub od FinInvestu. Drugim pewnikiem jednak jest to, że coś się na pewno dzieje. Istnieją solidne powody, by sądzić, że warto przyjrzeć się sprawie bliżej, skoro Galliani i Cardinale spotkali się osobiście w ostatnich tygodniach, a spotkania tego trudno byłoby uznać za czysto kurtuazyjne. Do rozmowy mogło dojść dzięki Flavio Briatore, bliskiemu przyjacielowi Gallianiego, który zawodowo związany jest z RedBird – głównym akcjonariuszem Milanu, obecnym również w grupie inwestorów, która nabyła 24% udziałów w Alpine F1, kierowanej właśnie przez Briatorego.
Kluczowe pytanie brzmi: jak głęboka była ta rozmowa? Czy było to spotkanie zapoznawcze, oceniające możliwości (jak wcześniej miało to miejsce z Ibrahimoviciem), czy też naprawdę położono fundamenty pod powrót Gallianiego? Kibice Milanu oczywiście są na "tak", wyobrażając sobie, że obecność byłego działacza mogłaby na przykład rozwiązać problem "siły politycznej" klubu w strukturach piłkarskich, a jednocześnie stanowić wsparcie przy budowaniu kadry. Trzeba jednak od razu coś wyjaśnić: jeśli ten scenariusz się zrealizuje, Galliani nie przejmie czyjegoś stanowiska. Scaroni pozostałby prezydentem, a Furlani nadal pełniłby funkcję dyrektora generalnego. Raczej stworzono by dla Gallianiego specjalną, osobistą rolę, coś w rodzaju "superdoradcy". Być może, podobnie jak w przypadku Ibrahimovicia, byłby on powiązany bezpośrednio z RedBird, a nie z samym Milanem.
Wydają się to drobiazgami, ale nimi nie są. W grę wchodzą bowiem delikatne kwestie, i rozsądnie jest przypuszczać, że w klubie niektórzy przyjęliby Gallianiego z otwartymi ramionami, a inni mniej entuzjastycznie. Reputacja i pozycja tej postaci mogą sprawić, że jego wejście na czwarte piętro przy via Aldo Rossi nie będzie całkiem gładkie. To wszystko hipotezy do zweryfikowania w przyszłości, ale jedno jest pewne: Milan poważnie to rozważa. I tak: ta sugestia naprawdę działa na wyobraźnię, zwłaszcza dla klubu, który próbuje odzyskać swoją tożsamość.
Swoją drogą Bratore to też dobry as ;)
Jak Cardinale ściągał Zlatana to dałem się nabrać na ten ruch, ale też przeceniłem Szweda przenosząc jego boiskowe zapędy i zasługi automatycznie na stołek decydenta co było karygodnym błędem (ale wielka moja miłość była do Zlatana-piłkarza). Dla tego też z dystansem do angażu Adriano, ale niewątpliwie w funkcjach reprezentacyjnych np. w Lega byłby to niesamowity plus mieć go u swego boku. Może sędziowie przestaliby nas tak kręcić etc. ze wszystkimi tymi leśnymi dziadami nie jedną przecież rybkę opyndolił. ;)
Idealnie jakby wypieprzyli Scaroniego na zbity pysk i na jego miejsce wszedłby Galliani.