73 754 – dokładnie tylu kibiców oglądało w niedzielę zwycięstwo Milanu nad aktualnym mistrzem Włoch. Rossoneri pokonali drużynę Napoli 2:1 po bramkach Alexisa Saelemaekersa (3') oraz Christiana Pulisica (31').
W pewnym momencie w drugiej połowie Pavlović wdaje się w twardy pojedynek z Keanem, tuż przy chorągiewce: przepychanki, ręce w ruchu, zaciśnięte szczęki, plączące się nogi. Nic dziwnego, trzeba przecież bronić właśnie wywalczonego remisu. Kilka minut później Luka Modrić goni Fazziniego, który ruszył z kontrą: towarzyszy mu przy linii bocznej, zmusza do zejścia na zewnątrz, a potem odbiera mu piłkę niemal nie dotykając rywala. Gdy zagrożenie mija, Pavlović bije mu brawo. Dwa zupełnie różne sposoby bronienia – siła kontra wyczucie. Luka ma 172 cm wzrostu i waży 66 kilogramów, więc nie może bawić się w gladiatora, ale nauczył się nim być po swojemu: sprytem, doskonałym wyborem momentu, zajmowaniem właściwych przestrzeni. Bo w tym zwycięstwie, które pozwoliło Milanowi samotnie wspiąć się na szczyt tabeli okładka nie należy tylko do Leão. Ale także do Jego Wysokości Luki. Tak, dla odmiany – czytamy dziś na łamach La Gazzetta dello Sport.
Kibice Milanu uwielbiają patrzeć, jak Chorwat "tworzy" futbol, ale uczą się też cenić go w roli tarczy obronnej, swoistego czerwono-czarnego Mojżesza, który unosi się, gdy pojawia się zagrożenie, i daje spokój tym, którzy są obok. W tych czasach w Milanello potrzeba przyjaznych twarzy, takich, które wzbudzają zaufanie. Gdy koledzy z drużyny upadają jeden po drugim niczym w horrorze, trzeba kogoś, kto poda ci rękę. Modrić od zawsze wyróżniał się także w fazie defensywnej. Oczywiście, w pamięci zostają przede wszystkim jego efektowne zagrania: podania zewnętrzną częścią stopy, przerzuty, prostopadle piłki, wizja gry, która pozwala mu dostrzegać linie podań, jakich inni nie widzą. Ale jest też cała faza bez piłki. Akcja z Fazzinim to tylko jeden przykład z morza odbiorów. Najważniejszy? W 28. minucie, przy bezbramkowym remisie i braku jakiegokolwiek strzału na bramkę – uderzenie Nicolussiego Caviglii zmierzało prosto do siatki. Nie trafiło tam, bo Modrić idealnie wyliczył moment wślizgu i zablokował strzał. Tym razem to Maignan nagrodził go brawami. Pierwszy sezon Luki we Włoszech to hymn na cześć regularności (a przecież niektórzy mówili, że Milan będzie jego „przedsionkiem emerytury”) i skuteczności. W pierwszych kolejkach był najlepszy pod względem przechwytów i odzyskanych piłek, a mecz z Fiorentiną tylko to potwierdził: najlepszy w drużynie w wygranych pojedynkach (4) i starciach (9). A także w celnych długich podaniach (5) – choć to już wręcz banał.
Osłabiony kontuzjami Milan zaufał Modriciowi, a on znów wziął zespół za rękę. Właśnie w ten sam wieczór, w który zrobił to Leão. Po meczu obaj stanęli razem przed kamerami, z wielkimi uśmiechami. "Rafa jest naprawdę fantastyczny i czekałem, aż będziemy mogli razem zagrać. Niestety, nabawił się kontuzji na początku sezonu, ale teraz wrócił i to jest Rafa, którego potrzebujemy. To niesamowity talent i niesamowity zawodnik. Dla mnie jest jednym z najlepszych na świecie, a może się jeszcze poprawić, to fantastyczne. Wszystko zależy od niego i mam nadzieję że te dwa gole pomogą mu zyskać pewność siebie. Jest dla nas bardzo ważny" – powiedział Modrić. Rafa przyjął komplementy i odpowiedział: "Kiedy Luka przybył do Milanello, przytulił mnie i powiedział, że chce mi pomóc. Gra z takimi zawodnikami pomaga mi się rozwijać. Jestem bardzo zadowolony. Otrzymam od niego wiele podań, które pociągną Milan do przodu".
Chłop lepiej stoi niż większość biega. Z niejednego pieca chleb jadł i to procentuje. Nie mogę się go nachwalić, jestem dumny, że nas reprezentuje. Wszedł z buta w SerieA.
Forza Modrić!
Jak dla mnie, ta liga oddziela chłopców od mężczyzn.