73 754 – dokładnie tylu kibiców oglądało w niedzielę zwycięstwo Milanu nad aktualnym mistrzem Włoch. Rossoneri pokonali drużynę Napoli 2:1 po bramkach Alexisa Saelemaekersa (3') oraz Christiana Pulisica (31').
Siedem kolejek, by wysunąć się na prowadzenie przed wszystkimi innymi liderami ligi i przywrócić Milan na szczyt tabeli po trzech latach. Z dwoma ważnymi wnioskami. Pierwszy, od Massimiliano Allegriego, w imię ostrożności: "Ruszajmy naprzód z entuzjazmem, ale bez przesadnego uniesienia. Przed nami jeszcze długa droga". Drugi, który toskański trener skrywa, skierowany jest do tych, którzy gonią: uwaga, bo zająca Maxa nie da się dogonić. To uwaga czysto statystyczna, a więc losowa i znacząca tylko w pewnym stopniu, ale liczby z przeszłości mówią jasno: gdy Allegri kończy siódmą kolejkę na pierwszym miejscu, na koniec sezonu zawsze otwiera szampana, by świętować zdobycie mistrzostwa. Stało się tak już cztery razy w sześciu tytułach, które Max ma na swoim koncie: w sezonach 2014/2015, 2016/2017, 2018/2019, 2019/2020 (zawsze jako trener Juventusu). Przypadek? Być może, ale to coś, z czym trzeba się obchodzić bardzo ostrożnie, bo choć potrafił wygrywać, także goniąc, to nigdy nie przegrał, gdy to jego trzeba było gonić – podsumowuje w artykule SportMediaset.
Allegrizm – filozofia futbolu oparta na niskim profilu i konkretach – mówi nam, że drużyny prowadzone przez trenera Milanu może nie grają porywającej piłki, ale wygrywają i zdobywają punkty dzięki solidności defensywnej i umiejętności wykorzystania każdej okazji w ataku. Dlatego toskański szkoleniowiec zawsze podkreśla, że mistrzostwo zdobywa ten, kto traci najmniej bramek (do tej pory Rossoneri mają drugą najlepszą obronę: cztery stracone gole, o jeden więcej niż Roma Gasperiniego), ale też ten, kto potrafi zdobywać "brzydkie" punkty, dziś powiedzielibyśmy: wymęczone.
Takie jak te trzy przeciwko Napoli, wyrwane mimo gry w dziesiątkę przez niemal całą połowę. Albo te zdobyte wczoraj wieczorem, po odrobieniu strat, gdy gol z przypadku autorstwa Gosensa wydawał się przekreślać losy meczu. Z tego samego powodu Allegri wciąż jest wewnętrznie bardzo zły o dwa punkty stracone na Allianz Stadium w meczu z Juve z powodu niewykorzystanego rzutu karnego przez Pulisica. Jego wielką zaletą w tym wszystkim jest trzymanie się ścisłej, pragmatycznej i niezwykle klarownej linii mentalnej. Jeden punkt na koniec sezonu może być właśnie tym jednym brakującym punktem, a centymetr, metr czy cztery długości nie zmieniają miary sukcesu, który pozostaje sukcesem, bez względu na drogę, którą się do niego dotarło.
Dlatego wysunięcie się na prowadzenie, mając Inter, Napoli i Romę tuż za plecami, jest już sposobem na rozpoczęcie długiej ucieczki zająca. Zdobywał już mistrzostwa, goniąc (z Milanem w sezonie 2010/2011, czy z Juve w 2015/2016 i 2017/2018), ale nigdy nie przegrał, gdy to jego próbowano dogonić. "Milan liderem?" – zapytano go w niedzielę. "Nie wysyłamy żadnego sygnału nikomu, po prostu cieszymy się zwycięstwem" – odpowiedział. Ale wiadomość jest. I trzeba ją potraktować śmiertelnie poważnie.
Nigdy nie wiadomo czy to uśmiech czy bardziej parcie przy "dwójce".
Tu ewidentnie oczekiwanie na zwiększenie voltów w krześle elektrycznym.
Rola dziennìkarza jest zupełną odwrotnością sytuacji.
Wyszukiwanie klarowności, stawianie tez i wniosków.
Tworzenie emocjonalnych narracji.