AC MILAN – AS ROMA 1:0!
Zespół Allegriego powrócił na zwycięską ścieżkę, pokonując ekipę Giallorossi 1:0 na San Siro. Milan zrównał się teraz w tabeli z Interem oraz Romą (wszyscy po 21 punktów).
Lata mijają, pory roku się zmieniają, ale w Milanie Massimiliano Allegriego znakiem firmowym pozostaje tzw. "zwycięstwo na krótki nos", czyli minimalnym nakładem sił, ale z maksymalnym efektem. To etykieta, która towarzyszy mu od lat, z wyjątkiem kilku pewnych wygranych, jak te z Udinese czy Lecce w Pucharze Włoch. Tym razem również udało się osiągnąć cel, choć nie bez ogromnego wysiłku. Na San Siro z Romą Milan pokazał dwie twarze: z początku bez życia, całkowicie zdominowany przez rywala, później skuteczny i bezlitosny, by znów pod koniec drugiej połowy znaleźć się pod ścianą. Zespół uratował Mike Maignan, który obronił rzut karny Dybali, zanim Roma ruszyła do desperackiego szturmu, próbując wyrwać choć punkt w ostatnich sekundach. Był to więc prawdziwy rollercoaster emocji: mecz tylko dla ludzi o mocnych nerwach, który doskonale pokazał zarówno ograniczenia, jak i mocne strony Milanu w wersji Massimiliano Allegriego.
Który Milan jest więc tym prawdziwym? Ten z pierwszej połowy – rozkojarzony, bez energii, ale zabójczo skuteczny przy pierwszej nadarzającej się okazji – czy ten z drugiej, dynamiczny, ofensywny i efektowny? Po dziesięciu kolejkach widzieliśmy już wszystkie te oblicza drużyny Allegriego. Gdyby nie liczne błędy popełniane na własne życzenie, Rossoneri z pewnością zasługiwaliby na wyższą pozycję w tabeli. Ale z błędów, być może, da się wyciągnąć wnioski i z Romą udało się uniknąć powtórki znanego scenariusza. Po szokującym początku, gdy Roma dominowała, a obrona Milanu myliła się raz za razem, przyszła poprawa i wykończenie akcji z zimną krwią. Pavlović, niczym napastnik, wykorzystał pierwszą prawdziwą okazję i otworzył wynik. W drugiej połowie obraz gry się odwrócił. To Milan przejął inicjatywę, atakował z większym rozmachem, aż do momentu, gdy Roma znów ruszyła do przodu i wywalczyła rzut karny. To był mecz pełen napięcia i zwrotów akcji – emocjonalna sinusoida, która mogła kosztować Milan sporo nerwów, a może nawet punktów. Ostatecznie jednak ulubione przez Allegriego zwycięstwo najmniejszą możliwą przewagą w wyniku, przyniosło efekt. San Siro mogło świętować, a Milan jest już tylko punkt za prowadzącym Napoli.
Ale po końcowym gwizdku Allegri znów wysłał jasny sygnał do zarządzających klubem: jeśli Milan chce walczyć o najwyższe cele, potrzebuje wzmocnień w ataku. Brakuje napastnika, który potrafiłby utrzymać piłkę, stworzyć sytuację i strzelać gole. Błyski Leão czy nieśmiałe próby Nkunku to za mało, by sięgnąć po coś więcej. Na razie Pavlović stał się niespodziewanym bohaterem, ale trener patrzy już z nadzieją w stronę zimowego okna transferowego: w poszukiwaniu prawdziwej "dziewiątki", która pozwoli drużynie marzyć, zdobywać bramki i świętować, może nadal z "krótkim nosem", ale z większym spokojem i pewnością siebie.
Gimenez walczy, starą się zgrywać ale jednak Ziru to był Ziru.. :)
Nie wiem jak wy, ale ja na prawdę wierzę w scudetto w tym roku. Czuć, że mamy drużynę i jeśli dotrwamy do stycznia w dobrej formie a jeszcze się wzmocnimy, to wiosna może należeć do nas. Oby, Forza Milan!
Juve męczy się z Cremonese, Inter cudem wygrywa z Hellasem.
Napoli tylko remisuje z Como
Milan nie gra porywająco, ale miejmy nadzieję, że najgorszy okres już za nami.
Mecz z Atalantą i pierwszą połowę z Romą uważam za najgorszy Milan Allegriego.