AC MILAN – AS ROMA 1:0!
Zespół Allegriego powrócił na zwycięską ścieżkę, pokonując ekipę Giallorossi 1:0 na San Siro. Milan zrównał się teraz w tabeli z Interem oraz Romą (wszyscy po 21 punktów).
Po meczu z Romą Massimiliano Allegri odsunął od siebie zasługi, mówiąc: "Jak przekonałem Maignana, by został? Wcale nie ja. To zasługa Claudio Filippiego, jednego z najlepszych trenerów bramkarzy. I oczywiście klubu, który również bardzo chciał go zatrzymać". To tak zwane "białe kłamstwo" – nieszkodliwe, ale nie do końca zgodne z rzeczywistością. Bo latem przyszłość Francuza wyglądała zupełnie inaczej. W pewnym momencie bramkarz był już praktycznie dogadany z Chelsea, której zresztą powiedział "tak". Transfer jednak nie doszedł do skutku, bo kluby nie osiągnęły porozumienia finansowego (rok przed końcem kontraktu Milan oczekiwał kwoty, którą w Londynie uznano za zbyt wysoką). Gdyby wówczas udało się znaleźć wspólny język, dziś Maignan broniłby bramki na Stamford Bridge. Dopiero po fiasku negocjacji z Chelsea i wraz z upływem czasu, Milan zdecydował się postawić wszystko na zatrzymanie swojego bramkarza. I choć Allegri publicznie umniejsza swoją rolę, jego wpływ był znaczący. Trudno się temu dziwić: w drużynie, którą trzeba było odbudować od podstaw, Maignan pozostał jednym z kluczowych filarów: liderem na boisku, podczas treningów jak i w szatni.
W meczu z Romą, po obronionym przez Maignana rzucie karnym, San Siro eksplodowało bardziej niż po golu Pavlovicia, a koledzy z drużyny dosłownie zasypali golkipera uściskami. Trudno jednak oczekiwać, by ten wybuch radości miał jakikolwiek wpływ na to, co wydarzy się w najbliższych tygodniach na czwartym piętrze przy Via Aldo Rossi, w sali, gdzie piłkarze podpisują swoje kontrakty. Pod tym względem nie ma żadnych nowości, a w tym przypadku powiedzenie „brak wiadomości to dobra wiadomość” zupełnie nie pasuje. Temat powraca za każdym razem, gdy znów powraca „Magic Mike”, jak w Turynie z Juventusem (interwencja przy strzale Gattiego), w Bergamo (uderzenie Zappacosty) czy właśnie z Romą. To jego parady zapewniają Milanowi punkty, niczym gole strzelane przez napastników. Nic dziwnego więc, że z upływem czasu coraz wyraźniej widać, jak skomplikowana stała się jego sytuacja kontraktowa.
Kontrakt Maignana powoli dobiega końca, a za dwa miesiące bramkarz będzie mógł swobodnie negocjować z innym klubem, w którym mógłby grać od lipca. Na razie nie widać żadnych oznak postępu: rozmowy utknęły w martwym punkcie, a dialog, który kiedyś istniał, dziś jest całkowicie wstrzymany. Wszystko wskazuje na to, że drogi zawodnika i Milanu się rozchodzą, choć klub ma zamiar podjąć ostatnią próbę zatrzymania go. Rok temu Maignan otrzymał ofertę przedłużenia kontraktu do 2028 roku, z podwyżką wynagrodzenia z 2,8 do 5 milionów euro rocznie. Potem jednak to sam Milan wstrzymał negocjacje, a teraz wydaje się, że Francuz skłania się ku ponownemu kontaktowi z Chelsea, choć na horyzoncie są także Bayern Monachium i Juventus. Rossoneri tymczasem już rozglądają się za następcą. Na liście dyrektora sportowego Milanu znaleźli się m.in. Noah Atubolu z Freiburga oraz Zion Suzuki z Parmy – podsumowuje La Gazzetta dello Sport.
Zapłacić Mikowi? Nieeee
Płacić Origiemu? Pewnie..
Oczywiście to tak żartobiliwie, Mike gdyby chciał to by został, konktrakt jakiś by się dogadało chyba, ale on już jest myślami gdzie indziej. Tak mi się wydaję, pewnie chce coś ugrać w UCL, a z nami to chyba nie zdąży.
Ten sam Milan: Kupmy tego Japończyka z Parmy za 20 mln i dajmy mu kontrakt sumarycznie wart 20 mln.
Jeśli Milan wygra majstra plus wzmocni się na następny sezon to może Mike przemyśli sprawę, ale z drugiej strony Klub nie da mu tyle kasy ile będzie chciał.
Atubolu lub tańsza opcja Caprile, który naprawdę dobrze wygląda w Cagliari. Kompletnie nie rozumiem hypu i wysokiej wyceny na transfermarkt Suzukiego, on popełnia masę błędów.