Pulisic, sei un campione!
Rimonta completa!
Czyny, nie słowa. Indywidualne sukcesy mierzone potem spływającym z czoła, drogą – długą, bardzo długą – którą trzeba było przejść, by dotrzeć na sam szczyt. Ogromna chęć wybicia się, a nie potrzeba bycia widocznym. Niclas Füllkrug przez całą swoją karierę płynął pod prąd. Milan myśli o niemieckim napastniku w kontekście styczniowego okna transferowego. To hipoteza, która z każdym dniem i każdą godziną nabiera coraz większych rumieńców. Operacja na zasadzie wypożyczenia, by "zobaczyć, jaki będzie efekt".
To bohater, który nigdy nie trafiał na okładki. Po raz pierwszy znalazł się w centrum uwagi podczas mundialu w 2022 roku, gdy powołany dosłownie w ostatniej chwili (debiut w reprezentacji zaliczył w wieku 29 lat, zaledwie tydzień przed startem turnieju) podtrzymał nadzieje Niemiec, strzelając gola na remis z Hiszpanią, a następnie powtarzając to w trzecim meczu fazy grupowej z Kostaryką (gol i asysta). Był jednym z nielicznych zawodników niemieckiej kadry (Niemcy zakończyli zmagania już po fazie grupowej), których krytycy ocenili pozytywnie. Nie został bohaterem narodowym wyłącznie z powodu wyników drużyny. On jednak zrobił swoje. Być może nawet więcej. A mimo to zaledwie kilka tygodni wcześniej musiał zaakceptować obniżkę pensji, by otrzymać przedłużenie kontraktu. To typowe wzloty i upadki w jego karierze. Karierze zbudowanej bardziej na poświęceniu niż na uznaniu. Ale też na wielkich osiągnięciach, zdobywanych po cichu – czytamy na łamach La Gazzetta dello Sport.
Niclas Füllkrug urodził się 9 lutego 1993 roku w Hanowerze. Od dziecka grał jako napastnik, wykorzystując swoje warunki fizyczne (189 cm wzrostu). Pierwsze kroki stawiał w TuS Ricklingen, potem w Sportfreunde Ricklingen – klubach dalekich od wielkich nazw. W wieku 14 lat trafił do Werderu Brema, gdzie dalej pielęgnował marzenie o zawodowej karierze. Debiut w Bundeslidze zaliczył już w 2012 roku, mając 18 lat, jednak na prawdziwe zaistnienie w elicie niemieckiej piłki musiał długo czekać. Po pierwszych 11 występach w sezonie 2011/12 i kolejnych 12 w następnym rozgrywkach, ponownie pojawił się w Bundeslidze dopiero w 2017 roku. Uważany za zbyt topornego, musiał zrobić krok w tył: grał w niższych ligach w Fürth, Norymberdze i Hannoverze, zanim w 2019 roku wrócił do Bremy. Również tam nie było łatwo: najpierw spadek w 2021 roku, potem propozycja przedłużenia kontraktu na gorszych warunkach finansowych. "To dla mnie nie problem. Gdybym myślał tylko o pieniądzach, już dawno wybrałbym inną drogę. A z nową pensją i tak żyje mi się bardzo dobrze" – mówił wówczas Füllkrug.
Potem jednak nastąpił wybuch formy: 19 goli w sezonie 2021/22, które pozwoliły Werderowi natychmiast wrócić do Bundesligi. W końcu Niclas udowodnił, że nie jest tylko chwilowym zjawiskiem, zostając piłkarzem miesiąca we wrześniu i październiku sezonu 2022/23, na kilka miesięcy przed mundialem. Stąd nagłe powołanie od Flicka i decyzja o zabraniu go do Kataru. Debiut w reprezentacji w wieku 29 lat: bardzo późno jak na niemiecką filozofię futbolu.
Antybohaterów takich jak on we współczesnej piłce jest niewielu, ale Niclas zawsze twardo stąpa po ziemi. "Na zgrupowanie kadry pojechałem pociągiem i trafiłem do wagonu pełnego maturzystów jadących na wycieczkę szkolną. Powiedzmy, że się nie nudziłem, bo grałem z nimi w prawda czy wyzwanie" – opowiadał na konferencji prasowej.
Od lat koledzy pieszczotliwie nazywają go "Pusta Przestrzeń", żartując z luki między jego zębami. To właśnie ona stała się jego znakiem rozpoznawczym. Nigdy nie chciał nosić aparatu ortodontycznego. Mówił, że jego żona poznała go takim i takim go pokochała. Wizerunek, w gruncie rzeczy, nie może być najważniejszy.
W Hannoverze potrzebował czasu, by się zaaklimatyzować, ale zyskał sympatię zespołu, gdy w czasach, gdy media społecznościowe nie były jeszcze tak dominujące, pomagał działowi komunikacji klubu w zbieraniu materiałów do internetu. Podczas jednego z treningów reprezentacji uderzył piłkę tak mocno, że złamał rękę kibicowi obserwującemu zajęcia. Odwiedził go później w szpitalu i podpisał mu gips. Przed każdym wejściem na boisko dotyka uszu i przekręca je jak pokrętło. To rytuał z dzieciństwa, gdy w TuS Ricklingen trenował go ojciec. Kazał mu on wykonywać ten gest mówiąc, że od tej chwili musi być nastawiony wyłącznie na boisko i że nic nie może go rozpraszać.
Napastnik jest żonaty z Lisą od 2015 roku: znają się jeszcze z czasów szkoły podstawowej w Hanowerze. Oświadczyny odbyły się na Seszelach, a odpowiedź "tak" była natychmiastowa i naturalna. Logiczne zwieńczenie miłości, która narodziła się w szkolnej ławce i nigdy nie wygasła. W 2019 roku na świat przyszła ich córka Emilia: oczywiście największa fanka Niclasa. Jego wujek, Gerd, grał w Arminii Hannover na poziomie drugiej ligi, natomiast siostra Füllkruga, Anna-Lena, występuje w Hannoverze.
Skryty i powściągliwy Niclas ma jednak jedną rzucającą się w oczy pasję: samochody. To jego wielka miłość od dzieciństwa. Posiada auta różnych marek: BMW, Mini, Ineos, choć jego ulubioną marką pozostaje Mercedes – co zdradził w jednym z filmów na TikToku Werderu Brema. Z tą pasją wiąże się jednak także nieprzyjemny epizod: w sierpniu 2020 roku Rommel Abou-Chaker, znany członek berlińskiego klanu, pojawił się w sądzie samochodem należącym do Füllkruga. Napastnik stanowczo zaprzeczył jakimkolwiek kontaktom z oskarżonym. Mówił, że pożyczył auto znajomemu, który z kolei przekazał je Abou-Chakerowi.
Latem 2023 roku przeszedł do Borussii Dortmund za 17 milionów euro i dotarł aż do finału Ligi Mistrzów, przegranego z Realem Madryt. Szczyt kariery trwał jednak bardzo krótko: w 2024 roku kupił go West Ham za 26 milionów euro plus bonusy. W Anglii jednak nigdy się nie przebił. Liczne kontuzje (problemy z kolanami od młodości), częste zmiany trenerów i systemów gry (u Pottera występował nawet jako fałszywa "dziewiątka") sprawiły, że nie znalazł ciągłości, której potrzebuje. Stracił pewność siebie. Dlatego teraz szuka nowych bodźców i nowego entuzjazmu. Bo nie czuje się integralną częścią zespołu. W słowach jest napastnikiem West Hamu. W rzeczywistości chciałby być napastnikiem drużyny, która naprawdę na niego stawia. Nie tylko na papierze.