SCUDETTO


Mistrzowski Milan 29 miesięcy później, cz. 2

22 października 2024, 08:28, Redakcja Felietony
Mistrzowski Milan 29 miesięcy później, cz. 2

W pierwszej części analizy skupiliśmy się na sprawdzeniu, jak bardzo zmieniła się defensywa Milanu od zdobycia mistrzostwa Włoch. Dziś na tapet bierzemy dwie pozostałe formacje.

Środek pola
O ile w defensywie i bramce zmiany (abstrahując od ich jakości) były stopniowe i duża część mistrzowskiej drużyny nadal nosi czerwono-czarne barwy, o tyle zarówno w środku pola, jak i w ataku doszło do prawdziwej rewolucji. W drugiej linii w sezonie mistrzowskim prym wiedli Ismaël Bennacer, Sandro Tonali i Franck Kessié, ważnymi ogniwami byli Brahim Díaz i Rade Krunić, a głębię składu uzupełniali Daniel Maldini i Tiemoué Bakayoko. W obecnym sezonie w kadrze pierwszej drużyny został tylko Algierczyk, jednak ze względu na poważną kontuzję nie będzie raczej nadużyciem stwierdzenie, że środek pola został przemeblowany w stu procentach. Odejście każdego z wyżej wymienionych piłkarzy wiązało się z zupełnie innymi emocjami. Największy smutek panował po odejściu Tonalego, który dla wielu był przykładem Milanisty, który spędzi na San Siro kilka, a może i nawet kilkanaście owocnych lat, a jego przywiązanie do barw stanie się wzorem dla młodych adeptów futbolu. W temacie Iworyjczyka zostało powiedziane już wszystko. Wśród kibiców dominowało poczucie zdrady ze strony piłkarza, który jednoznacznie wypowiadał się na temat swojej przyszłości. I podobno są jeszcze tacy, którzy wciąż czekają na jego powrót z Olimpiady. Nie zmienia to jednak faktu, że odejście tej dwójki było olbrzymim osłabieniem drugiej linii, klub bowiem stracił niezwykle kreatywnego środkowego pomocnika, który miał potencjał, aby przez drugie lata dyrygować poczynaniami Rossonerich, a także gracza, który był swoistym spoiwem łączącym defensywę z ofensywą. I robił to niezwykle skutecznie.

Z Brahimem sytuacja była jasna i po trzech latach spędzonych na wypożyczeniu wrócił on do stolicy Hiszpanii, gdzie obecnie rozwija swoją karierę. Krunić z kolei to piłkarz, którego często krytykowano, jednak był on niezwykle pożytecznym uzupełnieniem kadry. Bośniakowi mogło niekiedy brakować umiejętności, ale nigdy ambicji i woli walki. Daniel Maldini po serii wypożyczeń zdecydował się kontynuować karierę w Monzy, w której przeżywa swój najlepszy piłkarski okres. Bakayoko natomiast jest idealnym przykładem na to, jak niewiele potrzeba, aby stać się wielkim rozczarowaniem. Jego drugie podejście do Milanu okazało się kompletnym fiaskiem, a cała kariera Francuza potoczyła się w ostatnich latach wręcz katastrofalnie. Dość powiedzieć, że piłkarz, za którego Chelsea zapłaciła 40 mln euro w 2017 roku, obecnie biega po greckich boiskach w barwach PAOK-u Saloniki. 

Pomiędzy porównywanymi sezonami koszulkę Rossonerich zakładali również Tommaso Pobega, Yacine Adli i Aster Vranckx, z których ostatni okazał się kompletnym niewypałem, dwaj pierwsi z kolei pożegnali się z San Siro minionego lata na czasowe wypożyczenia z opcjami wykupu kolejno do Bolognii i Fiorentiny. Czy wrócą do Mediolanu? O tym zdecydują ich nowe kluby, zapewne w połowie przyszłego roku. Tym, który miał pomóc zrobić Milanowi krok naprzód i na swoich barkach nieść klub w stronę świetlanej przyszłości był Charles De Ketelaere. Nie stało się tak, Belga nie ma w klubie i nic nie wskazuje na to, aby jeszcze kiedykolwiek się w nim pojawił.

W Milanie Fonseki najważniejsze role odgrywają z kolei Ruben Loftus-Cheek, Tijjani Reijnders i Youssouf Fofana, skład uzupełnia coraz rzadziej wykorzystywany przez portugalskiego trenera Yunus Musah, a ze względu na poważną kontuzję Bennacera do pierwszej drużyny włączony został Kevin Zeroli. Poprzedni sezon pozytywnie zweryfikował Holendra, który z miejsca stał się wiodącą postacią środka pola. Obecny z kolei pokazuje, że również Fofana powinien być solidnym wzmocnieniem. Wydaje się jednak, że nadal brakuje tu minimum jednego ogniwa, które z miejsca stałoby się ważnym elementem czerwono-czarnej układanki. Przy założeniu, że nadal wiodącym ustawieniem będzie to z trójką środkowych pomocników, głębia składu praktycznie nie istnieje. Oczywiście jeśli Fonseca przekona się na stałe do testowanego ostatnio 4-4-2, sytuacja ulegnie zmianie, ale jedynie przeniesie problem braków kadrowych wyżej.

Podsumowanie
Rewolucja jaką przeszła druga linia musiała pozostawić spory ślad na całej drużynie. Poza Bennacerem nie ma obecnie ani jednego piłkarza, który byłby w klubie zaledwie trzy lata temu. Trójka Tonali-Bennacer-Kessié była w niesamowicie równej i wysokiej formie przez cały sezon i z obecnej kadry równać się z nimi może jedynie Reijnders, a potencjał na to posiada Fofana. Loftus-Cheek jest chimeryczny, natomiast Musah zdaje się być słabszy nawet od szerokiego zaplecza drużyny mistrzowskiej, a więc Díaza i Krunicia, którzy także przeżywali wtedy niezłe momenty. Wygląda więc na to, że obecna druga linia jest wyraźnie słabsza od tej, którą miał do dyspozycji Stefano Pioli w sezonie mistrzowskim. Dużo zmienił oczywiście poważny uraz Bennacera, który miał miejsce już po zamknięciu okienka transferowego. Inną kwestią jest to, że wtedy chyba wszyscy piłkarze pierwszej drużyny (poza kontuzjowanym Kjærem i Brahimem, którego najlepszy okres w Milanie przypadł na następne rozgrywki) znajdowali się w swojej optymalnej dyspozycji. Nie zmienia to jednak faktu, że obecny środek pola wygląda na zdecydowanie słabszy niż ten sprzed trzech sezonów.

Atak
W najczęściej stosowanej przez Milan taktyce, ciężar notowania konkretów w ofensywie spoczywa od lat na dwóch skrzydłach i środkowym napastniku. Tyle mówi teoria. Oczywiście testowane ostatnio ustawienie z dwójką napastników delikatnie ten ciężar przesuwa, jednak jednocześnie też przesuwa braki kadrowe ze środka pola do pierwszej linii. Dlatego można zapewne spodziewać się płynnego przechodzenia między dwoma ustawieniami zarówno w zależności od rywala, jak i z uwzględnieniem dostępnej kadry w danym momencie sezonu.

Lewa strona od lat jest zabetonowana przez Rafaela Leão. Portugalczyk rozgrywa swój szósty sezon w barwach Milanu i jest jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, ofensywnym piłkarzem Rossonerich. Od kilku lat imponuje swoją widowiskową grą, świetnym dryblingiem, szybkością, luzem, jednak wielu kibiców (skądinąd słusznie) uważa, że przez swoją często nierówną dyspozycję długimi tygodniami nie daje drużynie tyle, ile mógłby dać, będąc w optymalnej formie. Często znika i wtedy pojawiają się mniej lub bardziej wyważone słowa krytyki. Nie zmienia to faktu, że nie w piłkarzu regularnie notującemu double-double bramek i asyst tkwi główny problem dzisiejszego Milanu. Choć oczywiście nie można udawać, że nierówna dyspozycja Portugalczyka nie ma żadnego znaczenia.

W czasie gdy Leão dorastał do roli lidera, malał wpływ na drużynę w wykonaniu Ante Rebicia, który najczęściej pełnił rolę drugiego lewego skrzydłowego, często występując również jako dziewiątka. Nie zmienia to faktu, że Chorwat zaskarbił sobie sympatię fanów swoją walecznością, ambicją, a także bardzo dobrymi dwoma pierwszymi sezonami, podczas których zdobył 24 z 29 bramek łącznie strzelonych w barwach Rossonerich. Rosnący z miesiąca na miesiąc wpływ Leão, a także zmiany na środku ataku (o których za chwilę) doprowadziły Chorwata do konieczności zmiany otoczenia. Obecnie w jego rolę wciela się Noah Okafor, który już w ubiegłym sezonie kilkukrotnie pokazał się z dobrej strony. Wydaje się, że największym problemem Szwajcara jest stosunkowo niewielka liczba rozegranych minut (nieco ponad 1200 minut w aż 43 spotkaniach, co daje średnią na mecz poniżej pół godziny) i wielu kibiców zapewne chciałoby oglądać go w większym wymiarze czasowym.

Zgoła inaczej w sezonie mistrzowskim przedstawiała się sytuacja po drugiej stronie boiska, gdzie dochodziło do nieustannych przetasowań. Scudetto zdobywali bowiem regularnie rotujący się na prawym skrzydle Alexis Saelemaekers oraz Junior Messias, a także… Samu Castillejo, którego przygoda z San Siro nieuchronnie dobiegała końca. Praktycznie w każdym okienku transferowym toczyła się żywa dyskusja na temat przydatności Belga i Brazylijczyka. W końcu przed poprzednimi rozgrywkami doszło do całkowitej wymiany prawego skrzydła. O przydatności Christiana Pulisica nie ma co pisać – Amerykanin od pierwszego momentu stał się kluczową postacią, rozgrywając fantastyczny pierwszy sezon i chyba jeszcze lepszy początek obecnego. Zgoła inaczej wygląda sytuacja Samuela Chukwueze, który od samego początku wcielił się w rolę rezerwowego. Wydaje się niemal pewne, że przy obecności Pulisica Nigeryjczyk nie będzie mógł liczyć na więcej miejsca na boisku, przez co jego przyszłość jawi się jako wielka niewiadoma. No, chyba że Paulo Fonseca zacznie częściej desygnować Amerykanina do gry w innych sektorach boiska.

Na pozycji środkowego napastnika w sezonie mistrzowskim barwy Milanu reprezentowali Ibrahimović, Giroud, Pellegri i Lazetić, w obecnym natomiast są to Morata, Abraham, Jović i Camarda. O ostatnich z obu kwartetów można póki co napisać tylko tyle, że Lazetić przychodził jako spory talent z Bałkanów i nie potwierdził swojej wartości, natomiast Camarda to melodia przyszłości i chyba wszyscy mają nadzieję, że choć w połowie spełni swoją przepowiednię. Bo jeśli tak będzie, to i Milan (jeśli wcześniej nie zostanie gdzieś sprzedany za bezcen), i reprezentacja Włoch będą mieli sporo pociechy z jego gry. Na dzisiaj wychowanek Rossonerich zbiera doświadczenie w Serie C i młodzieżowej Lidze Mistrzów. Czy okaże się talentem na miarę oczekiwań? Oby właśnie tak było i oby miało to miejsce w Mediolanie, a nie w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi.

Łatkę wielkiego talentu miał przyczepioną również Pietro Pellegri, który jednak nie sprostał oczekiwaniom jakie przed nim stawiano. Po nieudanych przygodach w Monako, Mediolanie i Turynie, minionego lata rozpoczął kolejny etap swojej kariery, tym razem w Empoli. Jak dotąd efekt jest dokładnie taki sam, a sam piłkarz ma coraz mniej przestrzeni, aby w choć minimalnym stopniu spełnić stawiane przed nim oczekiwania. Wszak z młodego talentu przerodził się w 23-letniego zawodnika, który w prawie osiem lat od debiutu w seniorskiej piłce uzbierał zaledwie jedenaście bramek.

Ciężar numeru dziewięć w mistrzowskim sezonie spoczywał zatem na barkach nowego nabytku w postaci Oliviera Giroud i powoli schodzącego ze sceny, czterdziestoletniego wówczas Zlatana Ibrahimovicia. Szwed postanowił na koniec swojej bogatej kariery wrócić do Mediolanu i dać jeszcze trochę radości uwielbiającym go kibicom. Przez pierwsze półtora roku rozegrał 47 spotkań zdobywając w nich 28 bramek. We znaki dawał się oczywiście jego wiek – w tym okresie opuścił łącznie aż 36 meczów. Fakty jednak były nieubłagane – gdy Zlatan był zdrowy, dawał drużynie niesamowitą jakość. Inna kwestia, że nawet kontuzjowany stanowił niepodważalną wartość dodaną w szatni, jako prawdziwy lider i przywódca. Jego wkład w zdobycie tytułu jest nie do przecenienia. Mimo że w samym sezonie mistrzowskim opuścił aż 20 spotkań, finalnie zdobył dziewięć bramek, dołożył trzy asysty i w najlepszy z możliwych sposobów spuentował swoją karierę. Na szczęście ówczesne władze zdawały sobie sprawę z kondycji Ibry i zabezpieczyły tę pozycję w bardzo skuteczny sposób. Pozyskanie Oliviera Giroud okazało się strzałem w dziesiątkę. Francuz z miejsca stał się kluczową postacią w drużynie i walnie przyczynił się do zdobycia dziewiętnastego Scudetto. Problem pojawił się przed minionym sezonem, gdy okazało się, że po trzech świetnych sezonach zdecydował się zmienić otoczenie i nie przedłużył wygasającego kontraktu.

Koszulkę z numerem 9 po Giroud przejął Luka Jović i w czasach gdy w piłce nożnej przywiązuje się wagę do takich symbolicznych gestów, była to co najmniej kontrowersyjna decyzja. Całe minione lato w kontekście Serba było niezwykle dynamiczne. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Jović przedłużył kontrakt, otrzymał numer 9 na koszulce, został bohaterem plotek o możliwym odejściu, rozpoczął sezon w podstawowym składzie i stał się kompletnie niepotrzebny. Serb jest całkowicie pomijany przez Paulo Fonsecę i wydaje się prawdopodobne, że opuści klub już w styczniu. Czy słusznie? Wydaje się, że tak. W poprzednim sezonie zdobył on co prawda dziewięć bramek, co na liczbę rozegranych minut było wynikiem więcej niż przyzwoitym, jednak stawał się kompletnie bezużyteczny w momencie, w którym zaczynał mecz w wyjściowej jedenastce. W efekcie tego Milan zdecydował się pozyskać dwóch napastników, którzy stanowią pierwszy wybór w trwających rozgrywkach.

Mowa oczywiście o Álvaro Moracie i Tammy'm Abrahamie, którzy wzmocnili szeregi Rossonerich minionego lata. Hiszpan to napastnik gwarantujący kilkanaście bramek w sezonie. Często irytuje nieskutecznością, jednak nie można mu odmówić czysto piłkarskiej jakości. Dodatkowym atutem jest wyjątkowo niska klauzula jaką Milan musiał zapłacić madryckiemu Atlético, aby podpisać z nim kontrakt. Anglik z kolei również powinien zapewnić odpowiedni poziom i dołożyć sporo konkretów z przodu. W jego przypadku największym znakiem zapytania pozostaje jednak zdrowie. Po jednym świetnym sezonie w Romie (aż 27 bramek w sezonie 2021/2022) kolejne, całkiem przyzwoite rozgrywki (9 bramek i 7 asyst), zakończył koszmarną kontuzją, która wykluczyła go z gry na dziesięć miesięcy. Wypożyczenie Anglika jako uzupełnienie składu mogłoby wydawać się całkiem rozsądnym posunięciem, minimalizuje bowiem ryzyko związane z tą transakcją. Niestety brak klauzuli wykupu może komplikować sprawy w przyszłości, jeśli Abraham okaże się wartościowym wzmocnieniem drużyny. A są na to duże szanse, bo pierwsze tygodnie w jego wykonaniu były całkiem obiecujące.

Podsumowanie
Prawe skrzydło mistrzowskiego Milanu było największą bolączką tamtej drużyny. Transfer Christiana Pulisica to z kolei najlepsza inwestycja ostatnich lat. Z drugiej strony obecny Rafael Leão może nie jest cieniem Rafaela Leão sprzed trzech sezonów, ale zdecydowanie prezentuje się wyraźnie słabiej. Obecni zmiennicy są w stanie dać jakość porównywalną do Rebicia czy Messiasa lub Saelemaekersa. Na szpicy z kolei ani Zlatana, ani Giroud nie jest w stanie zastąpić nikt. Byli niepowtarzalni, jedyni w swoim rodzaju i dawali coś ekstra również poza boiskiem. Nie zmienia to faktu, że obecny duet napastników pod kątem czysto statystycznym wcale nie musi prezentować się gorzej. Zarówno Morata, jak i Abraham mają umiejętności, które mogą pozwolić im wykręcić dobre liczby. Dodatkowo wszyscy czekają z wielkimi nadziejami na to, co pokaże Camarda. Odejście duetu z sezonu mistrzowskiego było niesamowicie smutnym przeżyciem chyba dla każdego kibica Rossonerich, jednak czysto sportowo już niedługo może okazać się, że nie jest wcale tak źle. Czy tak będzie? Dużo zależy od tego, z czym obaj nasi napastnicy są na bakier. Od skuteczności Moraty i zdrowia Abrahama.

Pierwsza część analizy dostępna jest TUTAJ.

AUTOR FELIETONU: Łukasz Majchrowski



4 komentarze
Musisz być zalogowany, aby komentować
lukarion
lukarion
23 października 2024, 05:34
Aż się łezka w oku kręci,jak to zostało zmarnowane.Bardzo ciekawy felieton.
0
Grande
Grande
22 października 2024, 18:17
Koncertowo Kardynał rozwalił mistrzowski potencjał.
0
House_vol.2
House_vol.2
22 października 2024, 12:43
Wg mnie nasza pomoc cierpi bardziej z powodu braku Tonalego niż Kessiego. Oczywiście Kessie w sezonie mistrzowskim był potworem, ale to charakterność Tonalego, jego wkład w szatni oraz bojowość boiskowa była kluczowa dla naszego środka pola. Chętnie bym go odkupił od Newcastle.

Atak natomiast wg mnie jest na podobnym poziomie, z tym że wcześniej mieliśmy jednego super napastnika bez dobrego zmiennika, a teraz mamy dwóch dobrych napastników ale bez fajerwerków. Giroud potrafił być decydujący, ale nie było dla niego zmiennika. Moratą i Abrahamem można rotować, ale z każdym z nich na boisku widać brak jakości Giroud.
0
p_sommer
p_sommer
22 października 2024, 08:57
Pomoc została podręcznikowo wykastrowana, masakryczny downgrade.
1

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się